Nieźle się ostatnio nasiedziałem przed telewizorem, bo uległem zapewnieniom ze strony różnych komentatorów, że - oj, będzie się działo w Sejmie i na ulicy! Istotnie, coś tam się działo, ale nie na tyle, żeby usprawiedliwić te zapowiedzi; owszem, to i owo się wydarzyło - ale przy stale utrzymującym się wrażeniu, że to już było - i w dodatku w formie cokolwiek bardziej ekscytującej, niż teraz. I w skali jakby ciut okazalszej, niż obecnie. Odsiedziałem ileś tam godzin w oczekiwaniu czegoś, co przyśpieszy krążenie i pobudzi szare komórki - a tu nic, tylko monotonia przeradzająca się w nudę. To poniekąd zrozumiałe, bo głos zabierali głównie przedstawiciele opozycji i to w sporej ilości, a ponieważ tematyka debaty nie była zbyt szeroka - to ileż wariantów tego samego dało się wykoncypować? Powtarzanie się było nieuniknione i po wysłuchaniu kolejny raz zarzutów o łamaniu przez władzę Konstytucji i niszczeniu demokracji bliski byłem naciśnięcia guzika na pilocie, bo wiem przecież, że jak dotąd nikt ze skarżących się na te niegodziwości nie był w stanie wykazać, iż mu coś namacalnego faktycznie zniszczono - albo, co gorsza - złamano.
Ponieważ jednak nie jestem impetykiem i wszystko staram się robić z namysłem, zastanowiłem się: przecież opozycja, ta w Sejmie i na ulicy, stara się przekonać do swoich racji takich, jak ja: dlaczego nie zabierają się do tego jakoś zgrabniej? Niekończące się powtarzanie frazesów o niszczeniu i łamaniu sprawia, że stają się one oklepane do granic możliwości, a nawet poza nie - i jedynym tego skutkiem może być zanudzenie adresata i pojawienie się u niego czegoś w rodzaju urazy: - to mnie się traktuje taką badziewną argumentacją?!
Rzecz może jednak nie jest tak prosta, jak by się wydawało; trudno założyć, że ta monotonia i bezbarwność - to skutek bezhołowia i niemocy intelektualnej opozycji. Może za tymi pozorami kryje się pomysł - na przykład taki: nudziarstwo polegające na powtarzaniu skonstruowanych na jedno kopyto kawałków o niszczeniu i łamaniu - to coś w rodzaju massa tabulettae, a w niej tkwią mające nas poruszyć niezauważalne na pierwszy rzut oka, ale nadzwyczaj istotne drobinki: jedne - zaskakujące przez swą błyskotliwość czy niezwykłość, inne - oparte na sprawdzonych wzorcach. Znalazłem i jedne - i drugie. Te pierwsze - to choćby wystąpienie posła Trzaskowskiego podnoszącego swoje zasługi w sprawie roamingu - oraz mini skecz w wykonaniu Michała Szczerby; oba jakby nie na temat i nie całkiem zrozumiałe, ale przez swoją odmienność działające nieco odświeżająco. Przynajmniej - w zamiarze. A drugie, to wypowiedzi posła Budki i pani w szarawarach przed Sejmem - niewątpliwie inspirowane znanym zdaniem JK sprzed lat: - my tu, a oni tam, gdzie ZOMO. Budka przekonywał, że stoi tam, gdzie kiedyś Solidarność żądająca tego, czego teraz ktoś nie chce (czy jakoś podobnie) - a pani w szarawarach ustawiała siebie po tej stronie, po której stał jej stary, zanim odszedł przekroczywszy pięćdziesiątkę; gdzie on stał - trudno powiedzieć. Nie bardzo to wszystko było jasne, a nawet dość mętne, ale odwoływanie się do dobrego wzoru - oczywiste; tyle tylko, że tamten był celny i ostry, jak uderzenia bicza. Jak by nie patrzeć - wszystko to: Budka, Szczerba i ta reszta - może i niezbyt poradne, ale zostało zauważone i zapamiętane; może o to szło?
Tak to widzę: wśród jednolitej i bezbarwnej masy - próby wybicia się ponad sztampę; nieporadne to jeszcze i dopiero raczkujące, ale niewątpliwie ambitne i z przyszłością. Rozwijając się - następnym razem poseł Szczerba zrobi pewnie coś tak nieprzewidywalnego, że strach pomyśleć; pewien były oficer c.k. opowiadał, jak to kiedyś panowie oficerowie po wyczerpaniu wszelkich dostępnych możliwości rozrywki - wtoczyli armatę do kasyna i kartaczem w sufit wygarnęli. Po ambitnym pośle PO można się chyba czegoś na tę miarę spodziewać. Ale te wymienione wybłyski - to chyba jednak inicjatywa indywidualna powodowana chęcią zaznaczenia się, a nie - element planu ogarniającego całość; pisząc o pomyśle opozycji - chyba przesadziłem. Tak myślę, bo ważna jej postać - jasnowłosa Walkiria z Nowoczesnej, wyglądała na nieco zdezorientowaną: - o czym my tu na tej sali mówimy?! Skoro nie wiedziała ona, nie wiedzieli też pewnie i inni - także ci na zewnątrz.
Inne tematy w dziale Polityka