Połowę września udało się, jak zwykle spędzić na Peloponezie; słońce, ciepła woda, czerwone winko z beczki, ośmiornica duszona z małymi cebulkami - wiadomo, to jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Przynajmniej - niektóre. Do tego różne, rozmaicie zaawansowane technicznie układanki z kamienia - od początku neolitu zaczynając, na klasyce kończąc - a po drodze to, co najlepsze: późny brąz. Zdarzało się też pogadać z ludźmi: mechanik w serwisie Toyoty dowiedziawszy się, żem z Polski - podniósł kciuk i powiedział: - fine country! A mieszkająca po sąsiedzku Holenderka ubolewała, że ona to musi żyć w kraju, w którym normalnemu człowiekowi sprawia to pewną trudność i deklarowała, że nie cierpi "all that Europe". Wygląda na to, że trafiałem na całkiem sensownych ludzi.
Najciekawsze, co z mojej dwutygodniowej laby wyniosłem - to przekonanie, że jednak istnieje coś takiego, jak duch miejsca. Gdyby nie on, to czemu bym tyle czasu spędził na przemyśliwaniu o demokracji? Jasne - z domu wyjeżdżałem z głową nabitą tym pojęciem; jedni biadolą, że się demokrację niszczy - inni zapewniają, że odwrotnie - ona jest w jak najlepszej kondycji. Wydawałoby się, że rozciągnąwszy kości pod drzewkiem cytrynowym powinienem był o tym zapomnieć, ale genius loci najwyraźniej zadziałał. Myśli były rozmaite, a główna, scalająca wszystkie - ta, że cała ta przepychanka o demokrację jest tyleż dla władzy bezpieczna, ile dla totalnych nieskuteczna - i to z tych samych powodów. Dla skuteczności sporu dobrze byłoby jego przedmiot jasno zdefiniować - a tu, jak na złość niemal każdy pod pojęcie "demokracja" podkłada coś innego i trudno jej zasady zebrać w kanon stanowiący jednolitą i niepodważalną dla wszystkich świętość. Ba, trafiają się tacy, co podważają jej sens i woleliby w to miejsce coś innego; nawet przywoływana chętnie wypowiedź Churchilla, że demokracja doskonała nie jest, ale nie wymyślono systemu lepszego - bywa tłumaczona tak, że lepszego to może i nie - ale jakiś równie dobry, to by się od biedy dało. A dawno już temu taki Pauzaniasz wręcz wyrąbał, że to ustrój najgorszy, który nie sprawdził się nigdzie - no, może częściowo w Atenach; to, według Pauzaniasza dlatego, że oni byli stosunkowo lepiej wykształceni. A gdzie indziej bywało rozmaicie: demos pewnej polis potrafił w wolnych wyborach wybrać tyrana, bo wszystkim dojadły walki stronnictw; to jeszcze była demokracja (wolny wybór), czy już nie? Periander, tyran Koryntu został zaliczony do grona tzw. Siedmiu Mędrców - obok m.in. Talesa i Solona; tak, tak - nie zawsze demokrację ceniono najwyżej. Nie zmierzam, rzecz jasna, do dowodzenia, że demokracja jest do niczego - lecz do stwierdzenia, iż nawoływanie do jej obrony nie musi być równie nośne w odniesieniu do wszystkich - nawet, gdyby je traktować serio. A gdyby wypadało rozstrzygać, czy traktować serio - to dość spojrzeć, kto nawołuje.
Czy mamy demokrację, czy jej brakuje - da się rozstrzygnąć przy pomocy czegoś w rodzaju dowodu nie wprost: w wyniku swoich rządów demos chce przecież osiągnąć cele akceptowane przez wszystkich - równość wobec prawa, bezpieczeństwo, sprawiedliwość, wolność w zakresie nie przeszkadzającym współobywatelom oraz to, żeby było co do garnka włożyć; to uproszczenie, bo oprócz tego cała masa spraw będących pochodnymi tych celów podstawowych. Jeśli życie pokazuje, że te cele są osiągane lub przynajmniej widać je na horyzoncie - czy to nie dowód na istnienie rządów demosu? Poprzednia władza także te cele starała się realizować - z tym jednakowoż zastrzeżeniem, że zasięg tej realizacji miał granice ściśle zarysowane: wolni, zasobni itd. mieli być nieliczni, czyli - z grecka nazywając - oligoi; pachnie to znajomo, ale z pewnością nie demokracją. Jeśli więc ze strony tych właśnie oligoi słychać głosy w obronie władzy demosu, nie jest trudno puszczać je mimo uszu.
A wracając do kwestii, jak rozmaicie bywa rozumiana demokracja - to obecnie szczególnie istotne wydaje się to być w odniesieniu do Prezydenta; on powiada na przykład, że wybór sędziów do KRS winien się opierać na porozumieniu ponadpartyjnym. To jak to jest? - wypadałoby zapytać: demos już raz zdecydował, kto ma kierować państwem - a teraz każda poszczególna sprawa miałaby być rozstrzygana tak, jakby nic nie zostało postanowione, lecz każdorazowo z dopuszczeniem przegranych? Oni wprawdzie nadal mają prawa, ale ograniczone już tylko do możności udziału głosowaniach; także - do proponowania pomysłów i przekonywania do nich; według mnie - niech by tak zostało.
I jeszcze to, co się dzieje wokół ustaw sądowych: w porządku - prawo veta jest dla Prezydenta zapisane w Konstytucji. Czy użył go z sensem - to inna sprawa, ale doszło teraz do tego, że PiS pokazuje Prezydentowi swoje propozycje poprawek i pyta, czy tak może być. Wygląda na to, że Prezes, jako bardziej doświadczony i rozsądny polityk ustąpił dla dobra sprawy - bo trudno dyskutować z argumentacją typu: - takie jest moje przekonanie i takie są moje prerogatywy. Ale gdyby taka praktyka miała się utrwalić - nie byłoby dobrze; nigdzie nie zapisano obowiązku uzgadniania z Prezydentem każdego pomysłu przed jego ogłoszeniem, a wychodzi na to, że on to poniekąd wymusił. Kiedy w Mytilene na Lesbos demos wybrał sobie Pittakosa na tyrana, to on sobie mógł potem rządzić po uważaniu; my się tak z Andrzejem Dudą nie umawialiśmy. Nawiasem mówiąc, gdyby teraz PiS przeprowadziło przez Sejm projekty prezydenckie ze swoimi poprawkami bez pytania Prezydenta o zdanie - to nie jestem pewien, czy on by zaryzykował powtórne veto. Wysokie zaufanie - to fakt, ale wynik w wyborach - to sprawa całkiem inna: B.K. w swoim czasie miał poparcie nie gorsze i wcale zakonnicy nie przejechał, a mimo to wyszło, jak wyszło.
Żeby nie było zbyt poważnie: wylegując się pod cytrynowym drzewkiem przeczytałem tekst Łysiaka Juniora, w którym on dzieli się spostrzeżeniem, że w totalnej opozycji nader częste są nazwiska na "B": Budka, Boni, Balcerowicz, Bolek ... Ja też dokonałem odkrycia - takiego mianowicie, że niewiele dobrego umiałbym powiedzieć o ludziach z nazwiskami wywodzącymi się z dni tygodnia. Dlaczego tak jest - nie mam pojęcia, ale proszę tylko spojrzeć: Poniedziałek, Środa, Piątek ...
Inne tematy w dziale Polityka