Podobno da się z biedy zrobić cnotę, ale z bezsilności - siłę, to ani rusz; to dowodnie pokazała opozycja ostatniej nocy. Można wprawdzie kusić się o pokonanie silniejszego przeciwnika mocnymi racjami moralnymi, ale to nie był ten przypadek; tutaj odpowiedniej amunicji, czyli tych właśnie racji brakowało. A siły fizycznej - także, pozostała więc tylko metoda "na wrzask": czerwone twarze, ożywiona gestykulacja, poseł rozrzucający fragmenty umeblowania oraz jakieś kartki, inny parlamentarzysta zabierający mikrofon - czego tam nie było! Padły nawet jakieś słowa o Konstytucji 3 Maja, ale nikt, nawet poseł Szczerba nie zdecydował się, aby wzorem pewnego posła z tamtego czasu - Suchorzewski mu chyba było - przyprowadzić nieletniego syna (jeśli nie ma, mógł był wziąć jakieś pisowskie dziecko) i grozić, że go na oczach Piotrowicza zarąbie szablą. W ogóle, jakoś zabrakło odniesień do osiemnastego wieku, kiedy - jak wiadomo - również ginęła Rzeczpospolita, a razem z nią wolność. Posłanka Wielgus powinna była, na ten przykład, rozedrzeć przyodziewę na piersi - a jednak nie; czy ma to jakiś tajemniczy związek z tym, że swego czasu ostro karciła Korwina Mikke za spoglądanie na jej biust?
Ogólnie, wyszło blado - choć głośno. Odśpiewano hymn - trzeba przyznać, że dość składnie; bez odpowiedzi pozostaje jednak pytanie - dlaczego polski, a nie - jak się w tych kręgach przyjęło - UE? Śpiewano: - będziem Polakami! - a chciałoby się spytać, kiedy? Poseł Szczerba trzymał rękę na sercu; do jakich to desperackich aktów zdolny bywa człowiek in extremis! Przyznaję - sądziłem, że opozycję stać na więcej. Liczyłem się nawet z tym, że przewodniczący Piotrowicz wyleci przez okno przywalony po drodze dechą, a tu nic: zawstydzano go tylko tym, że zajmuje miejsce, na którym przedtem siedział profesor Strzembosz; ja tam nie wiem, ale według mnie - to nie taki znowu wstyd. No, kochani - myślę sobie - jeśli nie stać was na realizowanie haseł i zaleceń waszych przywódców, to po co oni mają wysilać swoje umysły? Blado widzę waszą przyszłość.
Możliwe, że nie mam racji i w zanadrzu chowane są niespodzianki, o których mi się nie śni; po zakończeniu nocnego posiedzenia dziennikarka zasłyszała, jak ten wielokrotnie wspominany poseł umawiał się z kolegami na dziś. Zobaczymy - to jasne, że w ostateczności tonący brzytwy się chwyta; rzecz w tym, że za drugim razem - to już nie ma czym. No, i - jak wiadomo - obstrukcja potrafi kończyć się boleśnie.
Inne tematy w dziale Polityka