Nie chce mi się sprawdzać, ale to chyba Sokrates popsuł nastrój pewnemu zwycięskiemu sportowcowi tłumacząc, że skoro wygrał - to przeciwnik musiał być słabszy, a co to za frajda pokonać słabeusza. Ze mną tak łatwo by temu szacownemu mędrcowi nie poszło, bo jestem człowiek praktyczny i uważam, że skoro wypadłoby stanąć na udeptanej ziemi, to daj Panie Boże przeciwników najlepiej cherlawych i niezdarnych; z ewentualnym niesmakiem mogącym płynąć z łatwych zwycięstw jakoś sobie poradzę. I jak na razie, to spojrzawszy na sprawy publiczne wypada stwierdzić, że wszystko układa się mniej więcej po mojej myśli. Przeciwnik - owszem, jest i nawet sprawia wrażenie silnego, bo bardzo głośny i agresywny. Ale jeśli się pilnie i na spokojnie przyjrzeć - to tylko pozór mocy, za którym kryje się faktyczna bezsilność; pierwszy szereg, a w nim trójka byłych premierów, coś tam pohukuje - ale jakby bez przekonania. To zrozumiałe, skoro sprawy tak się układają, że trzeba się oglądać, czy nie nadchodzą panowie w czarnych kominiarkach; Grzesia ten niepokój też może nawiedzać, bo pamiętamy, że i jego imię plątało się w rozmowach posła Zbigniewa Ch. z biznesmenem S. Że mogą nie mieć głowy do oddania się bez reszty walce - to jedno, a drugie - zużycie: amunicja się wyczerpała i pozostaje prztykanie ślepakami. Czy przy nich wyrósł ktoś świeży, zdolny do przejęcia uchwytów cekaemu? Pamiętam, że parę lat temu wskazywano Trzaskowskiego: - to wschodząca gwiazda! Dziś widać, że tyle w tej gwieździe jasności i żaru, co w dogasającym niedopałku. Niektórzy z nadzieją spoglądali na Siemoniaka, a ja nie bardzo wiem, czemu - bo umiałem dostrzec w nim wyłącznie cechy przerośniętego chłopca, który nigdy nie dojrzał.
To może ktoś z dalszych szeregów, czyli zaplecza? Parę dni temu słucham w Superstacji rozmowy z dwiema osobami z opozycji - PO i Europejscy Demokraci; dowiaduję się od nich, że cała opozycja już - już się jednoczy i zaraz wygra wybory, a jej nadzieją jest Władysław Frasyniuk. Zachowałem spokój, bo pamiętam, co mi mówiono w dzieciństwie: - ze starego możesz się śmiać, bo daj ci Boże doczekać starości; nie śmiej się z głupiego, bo... wiadomo. Tego samego wieczora widziałem również coś tam mówiącego Andrzeja Celińskiego i z niego też się nie śmiałem, bo to byłoby jeszcze gorzej.
Tak wygląda przeciwnik. Wydaje się, że - zachowując ostrożność i rozwagę - bać się nie ma czego, przynajmniej - na razie. Ale przezorność każe oglądać się też na własne szeregi, bo i stamtąd potrafią przywalić; bywa, że ni z gruchy, ni z pietruchy - ale jednak. Ot, teraz - 25 groszy od litra wystarczyło do ostrego ataku, a w przypadku pewnego bloga - do zapowiedzi skreślenia PiS, bo jakoby oderwał się od realiów i pakuje lepkie łapy do naszych kieszeni. Wydawałoby się, żeśmy zgodni co do przebudowy państwa - ale dołożyć do tego nasze 25 groszy, to już nie koniecznie; wiemy lepiej. Na szczęście, nie wszyscy tak mają; w wywiadzie udzielonym Dziennikowi Bałtyckiemu prof. Lewicki (amerykanista) zapytany, jaką politykę wobec USA powinien prowadzić rząd - powiada: - ponieważ to nie ja podejmuję decyzje, nie będę się wymądrzał. To bym polecał.
Inne tematy w dziale Polityka