Ekscytacja perspektywą powołania byłego premiera przed Sejmową Komisję Śledcza nie ma większego sensu - podobnie, jak i nawoływanie, żeby to zrobić już teraz. Postawiony przed nią Donald Tusk nie powie niczego nowego; spodziewać się raczej należy, iż będzie powielał krętactwa , których udało mu się zaprezentować już niemało - i to z sejmowej trybuny. Żadne z nich nie jest w stanie wytrzymać konfrontacji z choćby odrobiną zdrowego myślenia i daje się z łatwością obnażyć, obalić czy co tam kto chce. Swoją drogą - zastanawiające, że jakoś szczególnie te jego wypowiedzi nie były atakowane czy obśmiewane, przynajmniej - w sposób wyraźny i widoczny; uważano je za wystarczająco objaśniające sprawę - mimo, iż z zawartą w nich argumentacją mógłby rozprawić się mały Jasio?
"Czy samolotom OLT należało zakazać lotów, bo ceny biletów były za niskie?" - ironizował premier, a odpowiedź jest najprostsza z możliwych: niskie ceny przestępstwem nie są - natomiast to, o czym one mogą świadczyć lub czemu służyć - z prawem może się mijać; czy nie była to kwestia godna uwagi i zastanowienia ze strony wysokiego funkcjonariusza państwowego - to chyba pytanie wyłącznie retoryczne.
"Sprawą zajmowała się niezależna (z silnym podkreśleniem!) prokuratura, a premier nie ma możliwości ingerowania w jej działania"; to też słyszeliśmy i nie sposób temu zaprzeczyć. Czy to jednak dowodzi całkowitej niemożności działania i bezsilności szefa rządu, który owszem, byłby nie od tego - ale sami widzicie, że nie może? A skąd - podlegający mu resort finansów mógł w jednej chwili przeprowadzić - czego zresztą z niejasnych powodów zaniedbał - kontrolę, po której z firmy kamień na kamieniu by nie pozostał, a zablokowanie kont - to tylko pierwsza z nieprzyjemności mogących spotkać Marcina przez duże P.
"Nie mogłem zabraniać obywatelom, żeby swoje pieniądza inwestowali tam, gdzie chcą" - umył ręce premier, jak na liberała przystało; wolny kraj - wiadomo. Istnieje jednak spora różnica między inwestowaniem w przedsięwzięcia ryzykowne, mogące przynieść równie dobrze zysk, jak i stratę - a wkładaniem pieniędzy w interes niosący w założeniu wycyckanie naiwnych. Wiadomo, grając na giełdzie - nie zawsze się wygrywa, ale wobec rabusia człek jest bezbronny i jeśli państwo go nie obroni, to leży. Po to między innymi mamy państwo. Donald Tusk, lubiący być główną postacią na boisku - w tej sprawie zachował się, jak kibic: - wiem, że to lipa - ale niech se inwestują, jak chcą! - ja popatrzę. Cóż, liberał - niewykluczone, że on nawet w tym procederze nie dostrzegał niczego zdrożnego; pamiętam, jak odkrycie mechanizmu "oscylatora" Bagsika i Grabowskiego skwitował ówczesny premier, też liberał J.K. Bielecki: - sprytne! Że zabrzmiał w tym podziw - to jasne, ale czy przypadkiem także i nie odrobinka zazdrości?
Na Donalda Tuska przed Komisją popatrzę z ciekawością, ale poza powtórzeniem bezczelności zaprezentowanej w wyżej przytoczonych (nie dosłownie - przyznaję) wypowiedziach, nie spodziewam się niczego. Wiemy, jak się zachowywali i co mówili dotąd ci, którzy stanowią szprychy parasola rozpiętego nad Amber Gold; czy Donald Tusk, będący jego szpicem, miałby wypaść inaczej?
Inne tematy w dziale Polityka