Z innej, czyli bez polityki - to trudno będzie, skoro nawet jeden z projektantów tej budowli zapytany, czy jest zadowolony z realizacji swojego projektu, odparł pytaniem: - a jakiej ty jesteś opcji? Tak daleko sprawy zaszły, ale niewykluczone, że poruszając się ostrożnie uda się ominąć wszystkie możliwe pułapki oraz mielizny polityki i wysnuć parę refleksji całkowicie od niej niezależnych. Ani trochę o dyrektorze, o połączeniu z Westerplatte, odbieraniu działki przez prezydenta Gdańska i tym podobnych sprawach - a tylko o tym, co rejestruje nieprofesjonalne oko, a potem przekazuje pod sklepienie czaszki dla wyciągnięcia wniosków.
Dwa ważne obiekty związane z kulturą zrealizowano w ostatnim czasie w Gdańsku i oba, szczerze mówiąc, dostarczyły mi bardzo umiarkowanej satysfakcji estetycznej. O Teatrze Szekspirowskim dyskutowano sporo - ktoś chyba w lokalnej GW albo Dzienniku Bałtyckim zachwalał, że ta budowla twórczo łączy wątki architektury starożytnego Egiptu z gotykiem - chodziło o przypory; ja tych przypór naliczyłem siedemnaście, dokładnie tyle, ile kolumn w bocznej ścianie Partenonu - ale mimo to odwracam wzrok przejeżdżając Podwalem. Chciałoby się, żeby takie unikalne obiekty architektoniczne choć trochę zapierały dech, a najlepiej - powalały na kolana. Obejrzawszy ostatnio z zewnątrz Muzeum nie czułem skłonności do przyklęknięcia choćby na jedno.
A o co konkretnie idzie? O to, że człowiek lubi pytać - dlaczego. Na przykład - dlaczego większa i istotniejsza część budowli kryje się pod ziemią, skoro nie było ograniczeń wysokości (to, co wystaje nad ziemię - jest wysokie), a do tego wiadomo, że woda gruntowa zalega tam wysoko i co znaczy budować w takich warunkach - też wiadomo. Taka koncepcja - rozumiem, ale czy jedyna i najlepsza z możliwych? Inna sprawa, to wieża (taką nazwę przeczytałem na informacji dotyczącej wejścia), która z natury bywa elementem ustawianym pionowo; Piza to wyjątek i wiadomo, o co tam chodzi. A o co chodzi tu? - najprościej byłoby sądzić, że może o takie skojarzenie, iż wieża oberwała pociskiem i się przewraca - no, przecież to muzeum wojny i utrwalono taki moment. Ale to mało wyrafinowane, może więc chodziło o taki przekaz: wojna w takim samym stopniu odchyla się od naturalnego porządku i norm ludzkich, jak ten przewracający się, choć nie padający element sprzeciwia się logice budowlanej? Może jednak ani to - ani to, a raczej chęć wywołania napięcia czy czegoś w rodzaju poczucia zagrożenia? Przyznaję - obchodziłem budynek w bezpiecznej odległości. Uspokoiłem się jednak wszedłszy na chwilę do hallu, bo tam kolumny stoją całkiem pionowo i podpierają stropy ułożone poziomo; nic się nie przewraca i nic się nie przechyliło z takiego czy innego powodu. Wyglądać może na to, że przechyleniu uległa tylko obudowa, a struktura wewnętrzna trwa stabilnie w poziomie i w pionie zgodnie z tradycyjnym obyczajem budowlanym. Czyżby więc była to sugestia, że wojna także polega na odchyleniu wyłącznie zewnętrznej warstwy norm ludzkich? Na dobrą sprawę, to ta warstwa zewnętrzna nie wiadomo, czy jest przechylona - czy nie, bo styki płyt okładziny elewacyjnej biegną pionowo i poziomo, zamiast skośnie. Jak się w tym połapać?
Do wejścia skierowałem się poinformowany przez inskrypcję, że jest ono z drugiej strony wieży - i zszedłszy po okazałych schodach stanąłem na placyku zamkniętym pochyłą szklaną ścianą. W bocznej ścianie placyku spostrzegłem jakieś drzwi: - to nie to, myślę sobie i przez chwilę kręcę się bezradnie, aż tu raptem rozsuwają się drzwi doskonale zamaskowane w szklanej ścianie - i wszystko jasne; wtedy też dostrzegam nie rzucający się nachalnie w oczy napis: main entrance. Bywało kiedyś, że wejścia do budynków akcentowano - vide choćby portale średniowiecznych kościołów. Ale to jasne, że stare zasady nie muszą obowiązywać także obecnie - mimo, iż niczego im nie można zarzucić.
Całe to moje czepialstwo mogłoby nie mieć ani odrobiny uzasadnienia, bo przecież rozwiązania dziwne i na pozór nieuzasadnione znajdują nierzadko wytłumaczenia, choćby np. w funkcji. Gdyby wieża służyła do zorganizowania ekspozycji niemożliwej do zrealizowania w normalnych salach - koniec, kropka, ani słowa sprzeciwu - a nawet uznanie. Ale tam na paru poziomach umieszczono najzwyklejsze pokoje.
Rozwodzę się prawie wyłącznie nad pochyloną wieżą, ale to na niej w istocie zasadza się cały pomysł przestrzenny. Jak go skwitować? Nie ma powodu, aby bawić się w eufemizmy - może więc warto odwołać się do słowa mającego od paru dni duże wzięcie i stwierdzić, że pachnie to lipą? Jestem świadom tego, że się czepiam - może przesadnie, a pewnie i trochę złośliwie. Nie wszystko zresztą wyartykułowałem tu serio. Zastanawiałem się przy tym, czy to, że mało co mi się ostatnio podoba, nie jest skutkiem starczego zgorzknienia: kiedyś bywało inaczej. Ale pewnie rzecz w tym, że skoro wszelakiego szumu wokół tej sprawy było aż w nadmiarze - chciałoby się, aby przynajmniej jedna rzecz, czyli forma - nie budziła wątpliwości.
Inne tematy w dziale Kultura