Skoro chcącym pokoju zaleca się przygotowywać do wojny, to jakie środki winien przedsięwziąć ten, co się do niej szykuje? Przygotować się dwa razy lepiej, to jasne - podobnie jak to, że w takich przygotowaniach nagromadzenie amunicji pełni rolę niepoślednią. Wydawałoby się, że zaopatrzenia w rozmaite pociski i środki wybuchowe totalna opozycja nie zaniedbała, bo wypowiedziawszy władzy wojnę od samego początku prowadzi ogień ciągły i końca tego nie widać. Inna sprawa - to jakość amunicji; skutek tej nieprzerwanej kanonady wydaje się być mierny, żeby po zastanowieniu nie powiedzieć - żaden. Ostrzał ze strony totalnych nie tylko nie przynosi ruiny, ale nawet rys czy pęknięć nie sposób zauważyć w tym, co od bez mała dwóch lat na naszych oczach się buduje. Szczerbę, paradoksalnie, można natomiast znaleźć po drugiej stronie.
Tak to wygląda: z jednej strony - solidność, rzetelność i skuteczność działań - a z drugiej odpalanie głośnych granatów hukowych: - Misiewicz, Piotrowicz, Macierewicz! Doświadczyłem tego też w rozmowach prywatnych: przedsięwzięciom zmierzającym do odbudowy państwa przeciwstawia się wydumane lub naciągane zastrzeżenia wobec upatrzonych. "Nie ma w tym równości!" - jak mawiał stary Weller dolewając wódki do grogu. Wszystko to obliczone na małą skłonność do refleksji u obserwatorów tych wojennych przepychanek, bo jeśli się trochę zastanowić - to czym tak zawinił choćby Misiewicz? Zgoda - mnie też denerwowało niezasłużone odbieranie honorów wojskowych, ale jako rzecznik MON był ok. I co by nie mówić, nie nosił zegarków niewiadomego pochodzenia; to taki osobnik miałby posłużyć opozycji za bombę do zdetonowania na szkodę PiS? - wolne żarty. Słucham ostatnio takiej rozmowy: - ten rząd za chwilę całkowicie się skompromituje i padnie! Już się skompromitowali - Szyszko, Jurgiel, Ziobro, Macierewicz... - A czym się skompromitował np. Szyszko? - No, swoim stosunkiem do przyrody! Tak mizerny i tak nieudacznie wymierzony pocisk miałby coś obalić? Nie przypuszczam. Podobnie wygląda i reszta tej aktywności: przeciw potężnie skutecznym dokonaniom w rodzaju 500+, wieku emerytalnego, płacy minimalnej itp. próbuje się wytaczać zarzuty o łamanie prawa, czego nie potrafią uzasadnić sami zarzucający - likwidowania swobód obywatelskich czy ograniczania wolności mediów; kto to oglądał na własne oczy? A ostatnio - taki straszak w TVN: - wyroki sądów będą teraz zapadały na Nowogrodzkiej! Taką oczywistą bzdurą próbuje się straszyć obywateli nie bacząc na to, że spora ich część pewnie przyklasnęłaby podobnemu rozwiązaniu, gdyby tylko było możliwe; tam by nie uniewinniano posłanek łapowniczek czy lekarza zaszywającego wacik w sercu. Ani prokuratora przejeżdżającego przechodnia na śmierć.
To, czym próbuje razić przeciwnika opozycja - to słabizna. Gdzie zdałyby się przeciwpancerne pociski podkalibrowe czy bomby typu Tallboy - odpala się petardy i strzela ślepakami z prochem dymnym; nic innego najwyraźniej nie ma. Za mego dzieciństwa strzelało się z klucza - i to też by tu pasowało. Huku jest niemało, ale słupków sondażowych to nie przewraca - a w dodatku opozycja potrafi wejść obiema nogami na własną minę zapowiadając likwidację 500+ i wydłużenie wieku emerytalnego.
Ciągle jeszcze widoczna jest u opozycji nadzieja podobna do tej towarzyszącej Niemcom - pardon, nazistom - u końca przegrywanej wojny: wunderwaffe. Kto miałby nią być - to oczywiste: prezydent Europy, który za dwa lata pojawi się tu i zrobi, co trzeba. Tyle, że już próbował - i w grudniu, a także teraz, kiedy upomniał panią premier w związku z Oświęcimiem. Upomniał! - ze skutkiem, jak prztyknięcie mokrego kapiszona. A od wczoraj ta wunderwaffe leży rozłożona przez nazbyt szczerego juniora - i czy kiedykolwiek będzie zdolna wybuchnąć, to ja wątpię. Dla pewności warto wykręcić zapalnik.
Inne tematy w dziale Polityka