Dzięki wrodzonemu refleksowi już w tydzień po Marszu Wolności uświadomiłem sobie, że jestem człowiekiem wolnym. Czuję się nim, bo jak się tak zastanowić - to wolno mi wszystko. Chodzę, gdzie chcę - czytam, co sam sobie wybieram i rozmawiam, z kim mi przyjdzie ochota. Żadnego przymusu - nul; jak dość mam TVP czy Republiki, mogę zaczerpnąć odświeżającego tchu w TVN. Do GW czy Newsweeka też czasem zaglądam, choć znajomi wzruszają ramionami - a co, wolno mi! Żyję sobie w związku z tym spokojnie, choć ten spokój i płynące z niego dobre samopoczucie trochę mi zaburza świadomość, że nie wszyscy tak mają; uwiera mnie, że co któryś tam ze współobywateli nie czuje się wolny. Na przykład - oddaję się jakiś czas temu ulubionej rozrywce oglądając w TV protest KOD-u - i co widzę? Reporterka z mikrofonem podchodzi do mojego znajomka i zadaje pytanie na okoliczność, czy w Polsce prawo jest łamane. Oczywiście! - pada odpowiedź, a w jej następstwie pytanie: - w jaki sposób? - No, tak od ręki to trudno - ale powiem, że jest mi duszno, choć zima i na dworze ziąb.
Wrażenie silne, bądź co bądź - znajomy; jak narzekają jacyś tam Kierwiński czy inny Budka, to proszę bardzo - ani mnie to ziębi, ani grzeje. Cierpią, bo im ktoś jakoby złamał prawo albo wywichnął konstytucję - a niech im będzie! Co innego ktoś, z kim się od czasu do czasu rozmawia. On mi zresztą pozwolił uświadomić sobie, że te wszystkie wałkowane ostatnio sprawy - demokracja, konstytucja, prawo i wolność - to jedno; jemu z powodu łamania przez władzę prawa jest duszno, czyli - ma ograniczona możność zaczerpnięcia powietrza (dobra - wiem, że to taka figura retoryczna), a wszelkie ograniczenia - to brak wolności (c.b.d.o.)
To jasne, że wnioski wyciąga się m.in. na podstawie obserwacji. Nie chcę twierdzić, że nie da się u nas zauważyć niczego, co nad wolnością, a ściślej - jej brakiem, kazałoby się zastanowić. Ot, choćby przedwczorajszy dzień: minister Ziobro ogłosił, że prokuratura prowadzi 150 dochodzeń w sprawie warszawskich nieruchomości; CBA zatrzymało osiem osób - i to kogo? - sami biznesmeni i prawnicy, a więc śmietanka; krwiożerczy Patryk Jaki został szefem czerezwyczajki, która odbierze dorobek ostatnich lat ludziom nawykłym do zręcznego poruszania się w meandrach prawa. To tylko jeden dzień, a jest ich w roku wiadomo, ile; jak sobie człowiek to uświadomi, to czarna groza ogarnia i włosy dęba stają: jak żyć? Postawcie się też w sytuacji tych w Krakowie, co to chcą sobie od czasu do czasu pokrzyczeć i pomachać transparentami, a tu akurat JK pcha się bezczelnie na Wawel. Czy to ich nie ogranicza? Jak tu się potem dziwić, że mój znajomek ma duszności, a z wyżyn Brukseli płyną dobrotliwe napomnienia.
Nie ma się co dziwić, natomiast zaskoczyła mnie taka sprawa: czytam ci ja na pasku wiadomość, że w Italii rząd czterem miastom rozwiązał władze (czyli chyba samorządy?) za kumanie się z mafią. No, myślę sobie - takie łamanie wolności to nawet u nas się nie pokazało; jakże to tak - rozwalić samorząd, największą - jak mawiają ci z peezelu - zdobycz demokracji? Wiadomo, wiedzą, co mówią - parę lat temu tak się nad tą zdobyczą natrudzili, że ręce mdlały od dostawiania krzyżyków na kartach. Władze takiej np. Warszawy przez lata owocnie współpracowały z paczką specjalistów od przepływu dóbr, a pani prezydent oświadcza, że pana Patryka cznia razem z jego komisją - i nikt ani jej, ani jej urzędu nie rozwiązał. Wygląda na to, że Włosi pojechali po bandzie - i to ostro. Marnie coś z tą europejską demokracją i wolnością, skoro taki kopciuszek jak Polska pokazuje, jak być powinno.
Czekałem, że na Rzym polecą gromy: wrażliwi na wszelkie zejścia ze słusznej ścieżki - Juncker, Timmermans, Schulz i inni, nie zapominając o Donaldzie - tym, o którego jest za dużo w polityce - pouczą makaroniarzy o świętości i nienaruszalności samorządu. Jakże tak - przecież u nas zdarzało się, że przymknięty za machlojki burmistrz sprawował swój urząd zza krat - a kudy nam do prawdziwej wolności, co dowodnie nam pokazano przed tygodniem. Nie doczekałem się - nie odezwało się też to grono dam i dżentelmenów jakoś tam powiązane z Wenecją, tak ochocze w innych przypadkach. Wszyscy zaspali, czy jakaś krótkowzroczność ich dopadła: do Polski - to sięgają wzrokiem; co widzą - to osobna sprawa. Ale dalej - ani ciut ciut.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo