Jan Pospieszalski przekonuje, że tak - ale ja tej opinii nie podzielam, przynajmniej nie całkowicie i nie bez zastrzeżeń. No, bo jeśli przyjąć, że celem jakiegokolwiek działania powinien być skutek dający się ocenić, jako sensowny - to w wyniku tego rozmawiania winno nastąpić częściowe choćby porozumienie; doświadczenia naszej rzeczywistości politycznej uczą, że nie następuje. A skoro tak, to czy warto się do tego zabierać? Zdania są najwyraźniej podzielone, ale ja swoje wiem. Udają się i dobrze się kończą rozmowy towarzyskie, ale wystarczy zahaczyć o politykę - to nie daj Boże: kłótnia czy przepychanka, jak nic gotowe. To mi się zdarzało nieraz, a w najlepszym razie - takie oto zawstydzanie: - jak ty, człowiek wykształcony i oczytany możesz trzymać się tego ciemnogrodu?! Ocena przesadzona, ale z taką się spotykałem i ona w żadnym razie nie skłaniała adwersarza do zastanowienia, że a nuż - mam rację? Każdy zostawał przy swoim, można więc było równie dobrze nie zaczynać.
Ale zdarza się czasem, że słuchając tego czy owego polityka albo publicysty myślę sobie: - temu to bym odpalił! Na przykład - wczoraj świętokradczo uznałem, że mógłbym ustawić do pionu samego red. Miecugowa, który pokazał sędziego Żurka zwracającego się do posła PiS (chodziło o ustawę m.in. przerywającą kadencję członków KRS): - panu nikt nie przerywa kadencji! Redaktor skomentował to jednym słowem: - celnie! - a ja myślę, że jak kulą w płot, bo jeśli w Sejmie przegłosuje się samorozwiązanie, to kadencje posłów diabli wezmą; nespa? Takie buńczuczne myśli nachodzą mnie jednak rzadko, a do prawdziwych zapasów słownych ze znanymi osobistościami to bym się w ogóle nie zabierał. Miałbym zasiąść do rozmowy z, na przykład, Janem Grabcem? Ależ co tylko go widzę, to mi się przypomina, co mówi Grabiec w "Balladynie": - nie trącaj, bom pijany! A ilekroć pomyślę o pogawędce z panią Scheuring - cofam się; pamiętam, że bardzo usilnie nakłaniała Korwina Mikke, aby patrzył jej w oczy - a mistrz Adam ostrzegał: - lękaj się jadu, który w oczach żmii płonie! Uciekaj, nim cię oddech zatruty owionie... itd. Na szczęście nikt się do mnie z tamtej strony z propozycjami pogadania nie zgłasza - ale na wysokim szczeblu to się właśnie odbywa: przewodniczący PO ogłosił, że chce rozmawiać o programie i zażądał od PiS wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu. Nie bardzo wiadomo, o czyim programie miałaby być mowa; jeśli PiS-u - dyskutować nie warto, bo został w wyborach przyklepany przez obywateli i niejedno z tego mamy już za sobą. A co do PO, to jaki program - czyżby na pamiętnych częściowo zapisanych kartkach z 2005 roku pojawiło się w końcu coś nowego?
Jeśli posłuchać rozmaitych głosów, to one w znacznej ilości są przeciw rozmowom - i ja bym się tego trzymał: z takim interlokutorem, jak PO - nic pożytecznego z nich nie wyjdzie. W "Ziemi Obiecanej" niemiecki właściciel fabryki na wiadomość, że chce z nim rozmawiać pewien baron, powiada: - on może mieć sprawa do mój pies! My tacy wredni, jak ten brutalny fabrykant nie jesteśmy: odsyłać kogoś, kto chce rozmawiać - do psa? Co to, to nie - to się po nas nie pokaże, ponadto - nie ma przecież żadnego psa na podorędziu. Ale, jak wiadomo, jest pewien kot ...
Inne tematy w dziale Polityka