Pewien architekt u Choromańskiego nie miał światopoglądu i to mu mu utrudniało życie do tego stopnia, że nie mógł nawet nawiązać romansu z żadną z otaczających go pań, choć były więcej, niż gotowe. Nic nie wiem o ewentualnych tego rodzaju kłopotach redaktora Warzechy - pewnie dlatego, że on poglądy posiada, a choć był ostatnio atakowany przez różne panie "W tyle wizji"- to te ataki miały inny charakter; dzięki nim właśnie z ust własnych redaktora dowiedziałem się, że poglądy ma.
Tym paniom poszło o to, że Łukasz Warzecha powszechnie widziany jako publicysta prawicowy, napada na PiS; no, może nie aż napada - ale ostro krytykuje. Musiało to zahaczyć o jakąś wrażliwą strunę w jestestwie redaktora, bo z trudem radził sobie ze zdenerwowaniem. Zarzut odparł krótko: - bo mam takie poglądy i nie mogę pisać i mówić wbrew nim. Bo takie poglądy... - czy w przekonaniu, że to wyjaśnia i usprawiedliwia wszystko nie zawiera się odrobina pychy? No, dobra - panu redaktorowi wolno kierować się, czym chce - ale i paniom nie można odmówić prawa do zgłaszania pretensji. Bo tak: jest wojna, temu się nie da zaprzeczyć - i to wojna totalna. Aktywność prasowa, a szczególnie to, co się dzieje w RTV - nic nie ma wspólnego z dyskusją polegającą na eleganckim przerzucaniu się argumentami; totalni walą cepem. Nie sposób nie zauważyć, iż sprawy zmierzają do zbudowania wrażenia, że wszystko, co dotyczy rządów PiS - wali się: PO idzie w górę (już lecę wierzyć!), PiS - jeśli do końca jeszcze nie złamał wszelkiego możliwego prawa - to niechybnie zaraz to uczyni, Berczyński wykończył Caracalle, pani Strężyńskiej knebluje się usta i w ogóle - to Kaczyński musi odejść, co po wielekroć dobitnie wyartykułował Adamowicz. To tylko część obszernej całości, którą dość trudno ogarnąć. Jestem w stanie zrozumieć opozycję - robią, co mogą nie licząc się z niczym. Ale temu chórowi zaczynają basować różni tzw. nasi, to jest - publicyści reprezentowani w tym tekście przez Warzechę (żeby to on jeden!), a też i blogerzy - niestety. Tak, tak - Berczyński be, Strężyńska ok.! Nawiasem mówiąc - gdyby Berczyński istotnie miał coś wspólnego z utrąceniem śmigłowcowego kontraktu, to tylko mu podziękować; jakiś bęcwał w TV grzmiał, że to skandal - zerwanie kontraktu na tak olbrzymią kwotę. Nieszczęśnik nie jest w stanie zrozumieć, że to nie my mieliśmy te 13 mld zarobić - tylko je wydać na coś zupełnie nam nieprzydatnego i horrendalnie drogiego? A co do pani minister od cyfryzacji: branie jej w obronę, że niby - ma prawo do krytyki, dowodzi kompletnego minięcia się ze zrozumieniem sprawy. Owszem, jej wolno to robić w trakcie obrad rządu; potem - sza; zrozumie to nawet dziecko. Dziś redaktor Lisicki z rozkoszą wałkował błędy, jakie PiS jego zdaniem popełnił ostatnio w sprawie Tuska. Ani on, ani inni w podobnych okazjach nie używają słów: sądzę, przypuszczam, wydaje mi się - a skąd; wygląda na to, że mylą swoje poglądy z prawdami objawionymi. No i tak to jest: grzmią armaty opozycji, a do tego ten i ów z niby naszych wypali od czasu do czasu z mniejszego wprawdzie kalibru, ale w tę samą, co opozycja stronę. Jasne, wolnoć Tomku - i od nikogo nie można wymagać mówienia inaczej, niż myśli. Rzecz jednak w tym, że człowiek rozsądny powinien wiedzieć, co mówi - i nie koniecznie mówić, co wie lub myśli. Czy w sytuacji kipiącej od wydarzeń, wrażeń i nastrojów, w której rozstrzygają się sprawy najistotniejsze - tak trudno wybrać, za czym się opowiedzieć? I w związku z tym - czego nie mówić, a co - i owszem? Krytyka wygłaszana publicznie w takiej burzy traci swą konstruktywną wartość i zaczyna być niszcząca. W dzisiejszym "Saloniku" Rafał Ziemkiewicz rozkosznie wyraził nadzieję, że "nie zabraknie nam radosnych okazji do komentowania". Gdybyż to tylko o to chodziło... od publicystów chciałoby się oczekiwać więcej, ale skoro tak - to przynajmniej my, blogerzy, trzymajmy kurs.
Inne tematy w dziale Kultura