Nie mogę potwierdzić tego, co tu ostatnio napisał JJarecki - że PiS każe w kioskach chować Newsweeka pod inne pisma. Ja ostatni numer zauważyłem od razu; okładka na tyle przyciągnęła moją uwagę, że po krótkiej walce z sobą zdecydowałem się wydać 6,90. Moją decyzję tłumaczy to, że niełatwo było nie ulec widokowi nasępionego oblicza Leszka Balcerowicza opatrzonego tekstem: PiS robi z Polski Białoruś. Niewiele mówiący ogólnik, to prawda - ale stoi za nim takie nazwisko, że warto pomyśleć. My - mniej więcej rówieśnicy kończącego właśnie siedemdziesiątkę profesora - wiemy, z kim okoliczność; znacznie od nas młodsi - nie koniecznie, choć nazwisko znane. Tak, czy inaczej - przypomnieć warto: polityk i ekonomista, przede wszystkim to drugie. Znakomity! - twierdzą jedni, a inni - policzywszy, ile razy bywał cytowany w publikacjach naukowych - że powodów do zachwytu nie ma. Skuteczny autor i realizator naszej transformacji - powiedzą ci pierwsi; skuteczny, jak konował leczący kurzajki amputacją kończyn - będą utrzymywali drudzy. Opinie niejednoznaczne, więc pewnie i ten alarm z Białorusią w tle warto potraktować z rezerwą, a w każdym razie - zastanowić się.
Tekst, który zapowiada ta okładka odnosi się do poglądów i przemyśleń Balcerowicza dotyczących Polski takiej, jaką jest ona od roku - zawartych w jego książce "Trzeba się bić z PiS o Polskę". Współpracownicy profesora twierdzą, że on dobrze ukrywa emocje, ale nigdy nie był tak wzburzony cynizmem i podłością polityków; których - nie trzeba pytać, skoro on sam już w tytule wskazuje, z kim się bić. Dobrze ukrywa emocje? Ależ porównanie do Białorusi - to wyraz emocji w najczystszej postaci, natomiast ani odrobiny w nim profesorskiej precyzji, konkretu i obiektywizmu. Warto przy tym pamiętać, że takie geograficzno-polityczne odniesienia czynione dla zobrazowania postawionej tezy bywają zawodne i chyba nie zdarzyło się, aby do czegoś sensownego prowadziły: druga Japonia, druga Irlandia a ostatnio Grecja - i co? Ano, nic zgoła.
Niewątpliwie z tym porównywaniem do wschodniego sąsiada profesorowi chodzi o demokrację, że niby - tam jej nie ma i u nas zaczyna być podobnie; dlatego PiS i Białoruś tak go bolą. Każdą rzecz daje się sprzedać, a wiele w tym zależy od sprzedającego; od jego wiarygodności - najwięcej. Czy w tym bólu Leszek Balcerowicz jest wiarygodny? Dwanaście lat między 69 a 81 spędził w PZPR i to nie koniecznie, jako całkiem szary - za przeproszeniem - członek, bo gdzieś tam plątał się Instytut Marksizmu -Leninizmu. Wtedy panowała demokracja, nawet - ludowa, a więc jakby podwójna; w jej ramach zamykano za nieprawomyślność, a niektórych zabijano. Nie chcę twierdzić, że przywiązanie do tamtej demokracji pozostało profesorowi do dziś - i dlatego obecna mu nie odpowiada; nie myślę też utrzymywać, że powinien był się wtedy z władzą bić, bo nie tak znów wielu to robiło. Ale wspieranie jej poprzez aktywną przynależność partyjną wydaje się coś mówić - i to nad wyraz dobitnie. Szczególnie, że teraz to idzie się bić.
Dobra, wiem - to było dawno, a wszystko się z czasem zmienia. Ale procesy zachodzące w skomplikowanej machinie, jaką jest człowiek nie zawsze biegną w kierunku nie budzącym wątpliwości. Na okładce widnieje zdanie: "Leszek Balcerowicz krytykował różne rządy, ale z PiS poszedł na wojnę". A więc tak - on się także zmienia, ale jak się wydaje, nie co do kierunku, lecz intensywności; kiedyś bywał umiarkowany (w tym - w PRL), a teraz mu się zaostrzyło. Cóż, wielu krytykuje przepis każący wysyłać profesorów po siedemdziesiątce na emeryturą - ja też uważałem go za niedobry. Leszek Balcerowicz sprawił, że się w tym przekonaniu mocno zachwiałem.
Inne tematy w dziale Polityka