"Za dawnych czasów biesiadnicy kazali różnym potworkom, by ich zabawiali" - powiada feldkurat Katz w "Szwejku". Teraz taką rozrywkę niewysokich lotów można sobie zapewnić słuchając niektórych polityków lub sięgając po wybrane tytuły prasowe. Ja zaglądam czasem do "Newsweeka" - i właśnie ostatnio w nieco już nieaktualnym numerze tegoż znalazłem parę zabawnych ciekawostek. Na przykład - sędzia Rzepliński ubolewa, że byliśmy dla Wietnamczyków latarnią morską, a już nie jesteśmy - i to przy ich poszarpanej linii brzegowej. Od niego też dowiedziałem się, że cesarze rzymscy mieli władzę mianowania konia bogiem (!!!) ; dotąd wydawało mi się, że owszem, konia - ale kimś innym. Zresztą, co tam - to i tak nienajgorzej; wyobraźmy sobie np. mianowanie osła sędzią!
A co z Lisem? Otóż redaktor martwi się, że "babcia mogłaby dłużej popracować na godną starość", ale wredny Kaczor przy pomocy swojej opresyjnej ustawy to jej uniemożliwia. Prawdę mówiąc - ta babcia osiągnąwszy sześćdziesiątkę bardzo młoda już nie jest i nie jestem przekonany, że roztaczanie przed nią perspektywy dłuższej pracy, szczególnie np. fizycznej, to takie dobrodziejstwo. To po pierwsze, a po drugie - ustawa, o ile wiem, nie wygania jej z roboty, a tylko pozwala dać sobie spokój, jeśli taka wola.
No, dobrze - pan Tomasz, to wiadomo. Zaglądam jednak do "Do Rzeczy" - a tam redaktor Gabryel, do "W Sieci" - a tam (nieco żartobliwie) redaktor Warzecha (onże poza tym w "Saloniku Politycznym"); nie tylko oni zresztą - dmuchają w tę samą trąbę: że ustawa o emeryturach zła, bo nie będzie pieniędzy, nastąpi katastrofa finansów, a emerytury będą malutkie. O ile redaktora Lisa rozumiem, bo często się zdarza, że zaangażowanie bierze górę nad trzeźwością ocen - to pozostałych nie bardzo. Jeżeli przewidziany w ustawie wiek emerytalny ma przynieść złe skutki, to chyba nie te wszystkie wymienione jednocześnie: albo ruina finansów - albo niskie emerytury; na coś trzeba by się zdecydować, bo jeśli te dolegliwości miałyby nastąpić łącznie, to lepiej chyba od razu się zastrzelić. Nie muszę mieć racji, ale sprawę można chyba widzieć tak: jeśli na emerytury - obliczone tak, jak dotychczas - zacznie brakować pieniędzy, to one po prostu zmaleją i wtedy niezadowoleni z ich wysokości będą mogli dłużej pracować, bo ustawa pozwala. Można jednak zakładać, że rządzący, dla których jest to sprawa jedna z zasadniczych - staną na głowie, aby się powiodła. I ja bym na to stawiał - a w każdym razie dał im szansę na dowiedzenie, że rzecz jest realna; jakoś trudno mi z góry przyjąć, że w tym akurat nie władza, a na przykład redaktor Warzecha ma rację. On, nawiasem mówiąc, w swoim skeczyku (?) w "W Sieci" powiada, że sprawa emerytur rypnie się za 15 lat; jasne, że trochę żartem - ale nie całkowicie. Tymczasem - czy ktoś w niezbity sposób udowodnił, że te czarne prognozy się sprawdzą? Trudno nie odnieść wrażenia, że wyliczenia, jeśli je ktoś sporządził, nie uwzględniają osadzenia emerytur w całokształcie spraw składających się na funkcjonowanie państwa i że rzecz widzi się tylko poprzez takie realia: czas, składka, wysokość. Nie od rzeczy jest też pamiętać, co się (no, może nie całkiem serio) mawia o ekspertach od ekonomii: że doskonale opisują i objaśniają wydarzenia i procesy post factum.
Tyle o emeryturach; podobnie wybrzmiała reakcja na wypowiedź Prezesa o wyhamowaniu inwestycji. Podobnie - to znaczy, że ze strony tych samych osób i środowisk. Ktoś w telewizji w świętym oburzeniu powiedział: "nie wierzę, że to zostało powiedziane!" - a mnie się nie chce wierzyć w naiwność tak reagujacych. Padł argument: "Przedsiębiorca nie zrezygnuje z możliwości osiągnięcia zysku!" - na co wypada odpowiedzieć, że skoro od dawna przestało się twierdzić, iż kapitał nie ma narodowości - tym bardziej należałoby dopuścić też tę oczywistość, że przedsiębiorcy miewają przekonania lub sympatie polityczne; ponadto - że zdarzały się im nierzadko dobre stosunki z minionym układem. Co to szkodzi trochę poczekać, a nuż znowu będzie, jak dawniej? Szczególnie, że Komorowski wali dechą, a Wałęsa obiecuje wyrzucać przez okno; odrobina cierpliwości mogłaby się w mniemaniu niektórych wydawać nie od rzeczy. Zasadność zaprezentowanego w Salonie wezwania: "Od przedsiębiorców, Panie Prezesie, proszę się odczepić" może się okazać nie tak oczywista. Warto przy tym pamiętać, że cokolwiek Prezes w przeszłości powiedział, zaczynając od tego, gdzie kto stał - poprzez sprawę zagrożenia ze strony Rosji, przeszłość Angeli czy niebezpieczeństwa wynikające z wędrówki ludów - wszystko to okazywało się najoczywistszą racją, niezależnie od natychmiast podnoszonego, głupawego raczej szumu.
Wygląda na to, że dość daleko udało się odejść od zatroskania redaktora Lisa; tak się kończą niekontrolowane dywagacje.
Inne tematy w dziale Polityka