Rzecz nie dotyczy Roberta; jeśli nasz mistrz kopanej piłki strzeli gola, to sprawa jasna - a gdy mu się nie uda, to przeinaczanie prawdy nic by nie dalo. A co do europosła Janusza - to nad jego relacjami z prawdą nie przyszłoby mi do głowy się zastanawiać, gdyby on sam nie zaczął w tej materii grzebać publikując w sobotniej GW obszerny, jak nic liczący dobrze ponad półtora tysiąca słów tekst pod tytułem: "Ile kłamstwa zmieści się w Polsce?" Tytuł nieco koślawy, ale od biedy ujdzie i pierwsza, narzucająca się wręcz odpowiedź mogłaby brzmieć: - kto, jak nie człowiek Platformy miałby to lepiej wiedzieć? Jasne jest jednak, że ekskomisarz sprawę widzi inaczej: "Kłamstwo jest podstawowym budulcem państwa PiS. Dlatego Polska PiS źle się odnajduje w świecie zachodniej demokracji". No, to jesteśmy w domu.
Te wspomniane półtora tysiąca słów autor przeznaczył na bezlitosne obnażenie i wyłożenie czarno na białym kłamstw PiS, które tym gorzej powinny wypaść, że przeciwstawia się im prawdę - taką, rzecz jasna, jaką widzi wąsaty - nomem omen - Janusz. I w tym właśnie rzecz, jak ją widzi - a raczej, jak ją przedstawia; bo czy tak istotnie postrzega - to kto go tam wie? Ot, przykład pierwszy z brzegu: "Kłamstwo Smoleńskie", zaczerpnięty zresztą z zestawu pisowskich oszustw sporządzonego przez Dariusza Rosatiego ( jeszcze jeden, nawiasem mówiąc, prawdomówny). To jak to było ze Smoleńskiem - i w czym tam PiS łgał? Podejrzenia, stawianie hipotez i domaganie się wyjaśnień - to nijak nie przystaje do definicji kłamstwa; za to opowieści o pijanym generale i kopaniu na metr - jak najbardziej.
Albo to: "...Wałęsa... wtedy idol Kaczyńskich, po ich odtrąceniu przemianowany na Bolka". Temu, kto odrobine pamięta minione lata nie trzeba objaśniać, że nie żaden idol - tylko taki wybór w braku czegoś lepszego w tamtym czasie i dającego jakąś nadzieję wobec jej całkowitego braku w przypadku możliwej prezydentury Mazowieckiego; że nie odtrącenie, a odejście po stwierdzeniu, że nic się z tego nie ulepi; wreszcie - że nie przemianowanie, bo Bolkiem ówczesny wódz stał się już dawno i z własnej woli. Jedno zdanie, a trzy minięcia sie z prawdą.
I jeszcze - "Zdrada Okrągłego Stołu": PiS zdaniem Lewandowskiego kłamie tak właśnie oceniając tamto wydarzenie i europoseł podpiera się wyizolowanym z kontekstu zdaniem Lecha Kaczyńskiego, że "to taktyczne porozumienie było wtedy konieczne"; podpiera się nie zauważając, że to podpórka kulawa, bo dwa kluczowe słowa: "taktyczne" i "wtedy" jasno dowodzą, co śp. Prezydent myślał o celowości trzymania się przyjętych wówczas ustaleń.
A także to, jak się mają "...dwie minuty Dudy do dwóch godzin rozmowy Komorowskiego z Obamą"; jak tam było - nie sprawdzałem, ale żeby mierzyć te sprawy przy pomocy zegarka? Bywają okoliczności, w których większa ilość czasu nie przekłada się na sukces, o czym Lewandowski, jako były sprinter powinien wiedzieć; zwłaszcza, że w tym konkretnym przypadku te jakoby dwie godziny zostały poświęcone, jak powszechnie wiadomo, przekazywaniu przepisu na bigos i doradzaniu, aby Prezydent USA pilnował żony.
Tak można by długo, bo tekst - jak się rzekło - liczył przeszło półtora tysiąca słów i każde kolejne z nich, jeśli nie proste łgarstwo - to w najlepszym razie krętactwo, polegające np. na zachłystywaniu się, że przez 25 lat produkcja wzrosła 2,5 - krotnie (startowaliśmy, jak wiadomo, z poziomu octu na półkach) - albo tym, że prześcignęliśmy Grecję i może dogonimy Portugalię; rany, co za sukces! - i pozostaje wierzyć, iż niczego więcej osiągnąć już nie mogliśmy.
Przyjęło się uważać, że zajmujący się pisaniem - myślą; coś jest pewnie na rzeczy - choćby to, że planując napisać - wypada się zastanowić. Ale od posiadania tej podstawowej, przydzielonej przez naturę potencjalnej zdolności, do osiągnięcia poziomu uprawniającego do szczycenia się mianem człowieka myślącego - droga jest długa i nie każdemu udaje się ją przebyć. Moje ostrożne przypuszczenie, że Janusz Lewandowski podczas mozolnego jej pokonywania wymiękł - chyba dałoby sie obronić. Czemu tak sądzę? To proste: uprawiana przez niego technika polegająca na - kolokwialnie rzecz opisując - wykręcaniu kota ogonem, to jest - zastępowaniu prawdy fałszem i na odwrót, nie dość, że znana - jest i czytelna, bo uprawiana przez ideowych i organizacyjnych przyjaciół europosła od lat; spodziewanie, że będzie skuteczna nadal - i to w momencie, w którym skuteczna właśnie być przestała, jest dość zaskakujące. To właśnie miałem na myśli snując wywód o myśleniu. Nie mówiąc już o prawdomówności.
Inne tematy w dziale Polityka