Nabyta z paska w telewizorze informacja pouczyła mnie, że większość obywateli ocenia sytuację w państwie, jako złą. Jak tak - to by znaczyło, że źle się dzieje w państwie polskim! U mistrza Williama taka konstatacja padła w związku z ukazywaniem się ducha. U nas duch się nie pojawia - no, chyba żeby przyjąć, iż duch demokracji, wedle niektórych brutalnie zamordowanej przez PiS przybrał postać niewypłacalnego gościa w czerwonych portkach, pojawiającego się co jakiś czas w podskokach na ulicy. To być może; wprawdzie u wspomnianego mistrza chodziło o bohaterskiego króla, a u nas... no, ale jakie czasy - taki duch.
A wracając do oceny z paska: może wstrząsnąć, ale jak zwykle, warto się zastanowić - i to koniecznie, bo może nie ma czym się martwić? Dlaczego zła - o to trzeba zapytać, bo gdyby szukać środków naprawczych - to dobrze byłoby znać przyczyny stanu rzeczy. Przede wszystkim - warto wiedzieć, jak brzmiało pytanie; jeżeli, jak przypuszczam: - jak oceniasz sytuację w państwie - "a". zła, "b". dobra, "c". nie mam zdania - to pogratulować badaczom, a jeśli pytania zadawano przez telefon, co nie skłania do rozwlekania rozważań - to te gratulacje należało by podwoić. Co praktycznego z takiego badania wynika? Nic zgoła - no, chyba tylko jakieś wnioski dotyczące metody. Ale - wbrew pozorom - sytuacje, które można by uznać za beznadziejne, nie trafiają się aż tak często; jeśli trafi się osobnik dociekliwy, to i z takiej informacji wyłuska coś ciekawego, a w każdym razie - jakieś myśli, które p.p. badaczom do głów pewnie nie przyszły. Przede wszystkim - co może odpowiedzieć człowiek zagadnięty, nie mając zbyt wiele czasu do namysłu? Naturalna ludzka skłonność do niezadowolenia oraz czarnowidztwa - i słuszne zakładanie, iż nigdy nie jest tak dobrze, aby nie mogło być lepiej - każą odruchowo wybrać "a". I tak pewnie często bywa, ale prawda może być znacznie bardziej złożona: przypuśćmy, że 25% pytanych obciąża nową władzę zarzutem niszczenia demokracji - i konsekwentnie wybiera "a"; 50% jest zdania, że wszystko o.k. - rząd działa, jak należy i można by wybrać "b" - tylko, że nieodpowiedzialne awantury niby to w obronie demokracji źle robią państwu i skutkiem tego część - np. 15% - opowiada się za "a". Wiadomo, co kto myśli - a efekt? 40% - "a", 35% - "b"; motywy i uzasadnienia dla "a" - różne, a rachunek wygląda, jak wygląda i wynik poszedł w świat. Jedni powiadają: atakujemy, bo jest źle, a drudzy - jest źle, bo atakują; nad paradoksem polegającym na tym, że całkowicie przeciwstawne oceny mogą prowadzić do identycznej konkluzji nikt się pewnie nie zastanawia.
Wiadomo, jak działa - czy raczej, jak w założeniu powinna na odbiorcę działać informacja: "większość uważa, że jest źle". Za stan rzeczy w państwie odpowiada, najogólniej biorąc, władza; jak jest źle - znaczy: władza do kitu. Jeśli ktoś chciałby mnie przekonywać, że takie nie mówiące niczego sensownego badanie jest czymkolwiek innym, niż pałką do okładania rządu - to ja mu sukcesu nie wróżę. Co innego, gdyby mi zaserwowano sondaż na temat: tzw. obrona demokracji - to uzasadniona potrzeba chwili, czy awanturnictwo polityczne? Albo: 500+ - to rujnujące finanse państwa rozdawnictwo, czy naprawa nieprawidłowej dystrybucji wypracowanych dóbr? Odpowiedzi na takie - no, może bardziej fachowo sformułowane pytania, chętnie bym poznał; ile byłoby na "a" - a ile na "b". Jeśli z tych odpowiedzi wysnułby się wniosek taki sam, jak z badania, nad którym się pastwię - moje zdziwienie byłoby bezgraniczne. Bo jak opisać tę złą sytuację; wszystko, za co odpowiada władza - funkcjonuje; to, co zapowiadano - zaczyna wchodzić w życie; nikogo w kamasze się nie bierze - a Macierewicz nieproszony nie roznosi mleka o świcie; dobre stosunki z sąsiadami - i nie tylko - sprawiają, że zyskujemy wsparcie wobec głupawych zakusów z zewnątrz. Trybunał Konstytucyjny wprawdzie nie działa, choć powinien i ma wszelkie warunki, aby to czynić; czy się tym denerwować? A skąd: państwo pomimo to istnieje - nie w teorii, a praktycznie i jest to praktyka rokująca dobrze. Przyznaję - do niedawna nie udawało mi się zachowywać spokoju wobec bezczelności i załgania prezentowanych przez obrońców niby to demokracji, a w rzeczywistości - starego ładu. Ale mam to szczęśliwie za sobą! Dystans wobec spraw - ot, co. Czy puszenie się samozwańczego "lidera opozycji" zasługuje na coś, poza pobłażaniem? I czy nie lepiej, zamiast zżymać się na szczerzącego kły w Brukseli szefa PO - wyobrazić sobie, jak pewnie niezadługo ten uśmiech będzie musiał spełznąć mu z oblicza? Pewnie, że lepiej; zero nerwów - luz. Spoko.
Inne tematy w dziale Polityka