Wrażenia, jakie wyniosłem z urządzonego przez Platformę spędu - są mieszane i dość nieskładne, ale trudno; i tak się podzielę. Po pierwsze - liczebność: połowa przyjechała, ale druga - została w domu. Ni to, ni sio - ani mało, ani dużo; zależy, jak patrzeć: jakaś taka nieokreśloność i brak pewności, co myśleć; wypisz - wymaluj, zupełnie, jak ogólna sytuacja Platformy. Niby - wiadomo: co tylko mogło, to się zawaliło - a co na razie przetrwało - wydaje się walić teraz właśnie. Larum odegrano dawno, PiS już nie u bram - a w środku; czas, wydawałoby się ostatni z ostatnich, żeby próbować zewrzeć szeregi, podładować akumulatory, podnieść ciśnienie czy nadmuchać balonik - a połowa w domu! Jak to tłumaczyć - licho wie: może po prostu ta ciągle uprawniona do głosowania połowa, to już nie Platforma i tylko centrala o tym nie wie? A może - zostali w domu, bo spodziewali się, co tu mogą usłyszeć i ochotę na to mieli średnią. A niesłusznie, bo ja posłuchałem i czasu na tym strawionego nie żałuję; było śmiesznie.
Było śmiesznie, czasem - z powodu lotnego dowcipu prezentowanego z mównicy, kiedy np. jedna z pań nazwała szefa TV bullterrierem i sala huknęła brawami oraz zdrowym śmiechem, a czasem - kiedy satysfakcję odnosiłem ja i swoim pisowskim chichotem kwitowałem co celniejsze wykwity politycznego geniuszu nowego przewodniczącego; takie choćby, jak jego wywody o zaufaniu. Zaufanie - według niego - odegrało zasadniczą i zbawienną rolę w najnowszych dziejach Polski poczynając od roku 1980; wtedy właśnie Polacy zaufali Borusewiczowi, Wałęsie i Borowczakowi (ich Grzechu wymienił) - i tak się zaczęło. Później, w 1989 Polacy ponownie zaufali tym samym, a jeszcze później - Platformie, w wyniku czego nastąpiło pasmo sukcesów, których skutków doświadczamy dotąd; pasmo - trzeba to wyraźnie powiedzieć - przerwane przez PiS, który to zaufanie zniszczył i Polaków oszukał. "Chcieli wybrać lepszą Platformę, a wybrali gorszy PiS!" - powiedział wyżej wspomniany i brawa dostał gromkie, co dowiodło, że chyba tylko ja nie zgłębiłem jego myśli.
We wspominkach historycznych Przewodniczący oddał też sprawiedliwość ojcom założycielom - "trzem tenorom": - gdyby nie oni, nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy! - powiedział i znów aplauz widowni kazał się domyślać, że chyba tylko ja zrozumiałem to tak prostacko: - pewnie, gdyby jej nie założyli - Platforma nie musiałaby teraz padać.
Obok tego dość odkrywczego spojrzenia na historię ostatnich lat nie brakło też trzeźwej oceny bieżącej sytuacji: - jeśli nie będziemy mówili o sukcesach naszego rządu pod wodzą Donalda Tuska i Ewy Kopacz - to nikt o nich nie powie! Co prawda, to prawda - szczególnie, gdy te sukcesy dopiero co spowodowały odesłanie wzmiankowanego rządu na aut.
Sporo haseł budziło optymizm - przyznaję, że i mój: - mamy zespół ludzi do działania (jasne, to się pokazało po frekwencji); - nasi ludzie w samorządach pokażą, jak wydajemy unijne pieniądze! (niby już widzieliśmy, jak to z tym wydawaniem bywało - i jeśli to ma być atutem - to pogratulować!). A szczególnie podnoszącą nastrój okazała się zapowiedź nowego programu; która to już - nie pomnę, ale od pamiętnego roku 2005, kiedy obejrzeliśmy kilkanaście niekompletnie zapisanych kartek - któraś tam, a tym razem pewnie mogąca oblec się w realność. Skąd ta nadzieja? A stąd, że bezlitosny Grześ zapowiedział: - w każdym powiecie stworzymy Komitet Obywatelski, razem- 400! Przewodniczący nie wyłożył, co one - te Komitety - będą robiły poza oczywistym popychaniem PO do zwycięstwa, ale ja się domyślam, czego nie dopowiedział: w każdym powiecie są już Orliki - i jeśli to nie na nich Komitety miałyby haratać w gałę, to nie rozumiem, na czym miałaby ta koncepcja polegać. A swoją drogą - Komitet Obywatelski - czyli KO: miłośnicy boksu domyślają się, co chcę powiedzieć; czy nie brzmi to złowróżbnie?
Ewa Kopacz zaapelowała, żeby Grześ "nie oglądał się za siebie", czyli - nie wykańczał tych, co mu w przeszłości nadepnęli na odcisk; on zaś obiecał, że nie będzie i że dla każdego znajdzie się miejsce. Słusznie, koncepcja naprawy oparta o tych, co właśnie zepsuli - bardzo przemawia mi do przekonania; podobniej jak zapowiedź stworzenia gabinetu cieni przez partię będącą cieniem siebie sprzed lat. I ten cień w dodatku nawołuje: - "Chodźcie z nami"! Czy do krainy cieni?
Inne tematy w dziale Polityka