Petru i Schetyna zgodnie dali dziś wyraz przekonaniu, że Unia nie powinna debatować nad naszymi aktualnie najważniejszymi sprawami, to jest - nad gołym okiem widocznym, karygodnym łamaniem prawa przez PiS i Prezydenta, bo to nasza sprawa. Ściślej rzecz biorąc - to oni powiedzieli tylko, że nie są za tym; oczywiście, Unia zrobi to, co uzna za słuszne i oni nic do tego nie mają.
Takiej deklaracji tylko przyklasnąć, bo kto by nie uważał, że nasze sprawy powinniśmy załatwiać u siebie, we własnym domu? Chyba tylko ktoś, kto latał wcześniej z jęzorem do zagranicznych telewizji, gazet - i pewnie do Brukseli też. Tak, czy inaczej - deklaracja padła, wygląda nieźle i na tym, jak się zdaje, polega tanie cwaniactwo tych na wstępie wymienionych. Dlaczego cwaniactwo, w dodatku - tanie? Ano, bo powiedzieli coś, co się pewnie wszystkim spodoba - i to jest fajnie. Ale jest i drugie dno, a ono wygląda tak, że - jak to zwykle bywa - możliwości są dwie: debata się nie odbędzie - albo i odbędzie; raczej to drugie. Jeśli nie - to też fajnie: - przecież mówiliśmy, że niepotrzebna! A jeżeli tak - to ta dychotomia będzie kontynuowana i w jej wyniku znów pojawią się dwie ewentualności: pierwsza - że brukselscy mądrale zechcą, nie oglądając się na fakty pojechać po PiS-ie - bo przecież bez wdawania się w szczegóły różni Szulce i podobni wiedzą, co o niegodziwościach polskiej prawicy myśleć; wtedy też będzie fajnie - i to już po raz trzeci! A druga - taka, choć może raczej teoretyczna: przedstawiciele nie wszystkich unijnych państw mogą o Polsce myśleć to samo i nie powstrzymają się od dania temu wyrazu - a i poza nimi ten i ów może, okazawszy nie tak już całkowitą poprawność, spojrzeć na sprawę trzeźwiej. Efekt mógłby okazać się niespodziewany! - wyjdzie na to, że nic takiego, co by zasługiwało na napiętnowanie, w Polsce się nie dzieje - no, może forma czy jakość trochę cierpią - ale dajmy spokój, bo trzeba by dochodzić - z czyjej winy bardziej.
Tego, jak się można domyślać, panowie P. i S. (niechcący tak to wyszło, ale może jakiś omen?) na pewno by nie chcieli - ale to tylko jeden z czterech wariantów tego, co mogłoby się zdarzyć - i tylko ten jest dla nich niekorzystny. O co mi chodzi z tym cwaniactwem? A o to, że się deklaruje coś, co się nie koniecznie myśli - licząc na zysk. A dlaczego tanie? Ano, bo takie czytelne.
Inne tematy w dziale Polityka