Co mają teraz do powiedzenia ci, którzy niedawno próbowali politycznie i medialnie rozjechać Prezesa PiS w związku z jego uwagami dotyczącymi zagrożeń wynikających z napływu imigrantów - nad tym zastanawiałem się przez ostatnich kilka godzin. Wydawałoby się, że konieczność odszczekania spod ławy i ogłoszenia: "łgałem, jako pies!" powinna być najłagodniejszą konsekwencją, ale od wysłuchania wypowiedzi naszych ustępujących, pożal się Boże, dyplomatów - Schetyny i Trzaskowskiego - już tak nie myślę. Nie myślę tak, a raczej zastanawiam się, jak daleko można brnąć w błocko, w namieszaniu którego brało się jakiś tam udział twardo stojąc przy tym, że należy przyjmować wszystkich, których nam zechcą wepchnąć.
Idzie mi o wygłoszone przez tych dwóch komentarze dotyczące tego, co o sprawie powiedzieli ministrowie Szymański i Macierewicz - że, mianowicie, do kwestii przyjmowania uchodźców trzeba będzie podejść inaczej, niż dotąd. Tę oczywistą, zdawałoby się, konstatację skomentowano tak: - to szkodzi naszej opinii i zaburza nasze stosunki z europejskimi przyjaciółmi (Schetyna), a poza tym jedno - zamachy, nie ma nic wspólnego z drugim - imigranci (Trzaskowski). To drugie szczególnie wydaje się być trafione wobec stwierdzonego właśnie faktu, że jeden z zamachowców dopiero co przybył z Syrii przechodząc po drodze wszelkie wymagane kontrole i rejestracje. Zresztą - odkrycie, iż pozostali byli obywatelami francuskimi dowodzi tylko tego, że przybysze stamtąd poszerzają i wzmacniają bazę, na której w dowolnej chwili wojujący islam może się wesprzeć. Słusznie powiedział dziś Leszek Miller, z którym, nawiasem mówiąc, rzadko się zgadzam: - 11 września wojujący islam wypowiedział nam wojnę! A skoro tak - to żadnym odkryciem nie jest stwierdzenie, że podczas wojny przybysze z nieprzyjaznego nam świata winni być traktowani przede wszystkim, jako najeźdźcy - szczególnie, jeśli przychodzą w trudnej do opanowania masie, w sposób zorganizowany, wbrew naszej woli i bijąc się na granicach. Tak postępować kazałaby przezorność i ostrożność. Wiem, nie wszyscy chcą strzelać, wysadzać się i ucinać głowy - ale doświadczenie uczy, że nie zamierzają - szczególnie znalazłszy się w wystarczającej masie - spolegliwie wpisywać się w nasz obyczaj i prawo, a w razie potrzeby staną nie po stronie naszego porządku. Doświadczenie też uczy, że skuteczność przesiewu na granicy bywa wątpliwa. Czy to nie każe myśleć? Ależ tak - wszystkim, a w szczególności politykom, bo ich obciąża konieczność podejmowania decyzji trafnych i uwzględniających zmieniające się okoliczności. Jak się do tego ma zaprezentowane przez naszych ustępujących funkcjonariuszy państwowych tępe i zatwardziałe trwanie przy tym, co się raz powiedziało? Zawsze, a szczególnie w sytuacjach takich, jak obecna, potrzeba zaufania trafnemu myśleniu polityków jest nie do przecenienia; cóż za ulga, że tego zaufania nie trzeba już wiązać z właśnie odchodzącymi.
Inne tematy w dziale Polityka