Mądra natura problem żywienia rozwiązała nader pomysłowo przy pomocy łańcucha pokarmowego, co - jeśli w pewnym uproszczeniu na rzecz patrzeć - oznacza ustalenie zasad, według których jeden organizm jest zjadany przez inny; najlepiej ma ten, którego nie zjada już nikt. No, chyba tylko drobnoustroje po naturalnej śmierci. Czy analogii z tym można doszukiwać się w polityce? Czemuż by nie, skoro na ogół bez sprzeciwu przyjmuje się, że rządzą w niej prawa dżungli. W moim przekonaniu ta analogia jest pełna, bo i tu - i tu występuje najzwyklejsze w świecie pożeranie, a także układy subtelniejsze, polegające na wzajemnym lub tylko jednostronnym uzależnieniu. Wzajemne - to np. mrówki broniące mszyc, które odwdzięczają się im produkcją smakołyków; jednostronne - to choćby jemioła, która bez dębu żyć nie może, a on bez niej - jak najbardziej. I to jest - jak mi się zdaje - przypadek Platformy, od początku swego poważniejszego zaistnienia na scenie politycznej - to jest od roku 2005 - uzależnionej od PiS w stopniu skrajnym, sprowadzającym się do tego, że bez tego przeciwnika politycznego jej istnienie byłoby wysoce wątpliwe. No, może nie samo istnienie - ale co do wdrapania się na sam wierzchołek, to z pewnością nie byłoby łatwo; szczególnie, że zaczęło się podwójną przegraną wyborczą, dość zrozumiałą wobec faktu, iż PO nie była w stanie wylegitymować się posiadaniem jakiegokolwiek, a co dopiero przekonywującego programu - a jej przywódca nie mógł wykazać, że jego stosunek do ojczyzny jest bez skazy. Mógł za to wykazać się refleksem i intuicją, która mu podpowiedziała skuteczną strategię adaptującą do potrzeb partyjnych zachowania pasożytnicze; właśnie takie, bo Platforma - nie próbując podejmować własnych istotnych działań politycznych - zawisła na PiS-ie jak, nie przymierzając, kleszcz - albo wgryzła się, jak jakiś inny giez. Nie, nie piła krwi - to trzeba przyznać; to miało inny wymiar. To było nieustające ciągnięcie takich przewinień i zbrodni PiS: JK nie poczęstował okupujących pielęgniarek kolacją, PiS nie umie rzadzić, JK wierzy w diabła w polityce, Pierwsza Dama podała mężowi reklamówkę, Prezydent nie pamięta nazwiska bramkarza, JK coś napisał o Angeli - a ostatnio, onże nie kocha ludzi. To nie suma ani komplet tego, co było: wszystko - sprawy rozdęte, przeinaczenia, a w najlepszym razie - przychwycenia na niezręcznościach czy drobnych potknięciach; jednym słowem - żerowanie na tym, co można nazwać odpadami pojawiającymi sie przy uprawianiu polityki. Odwoławszy się znów do przyrody - jaki przykład można by podrzucić? Wesz tu nie bardzo pasuje, bo - jak się rzekło - uzależnienie PO od PiS nie polega na piciu krwi. Ale matka natura zna też przypadki żywienia się odchodami; zresztą - nie wałkujmy już tej sprawy.
Skuteczność tej strategii żywieniowej przez długi czas nie podlegała dyskusji; dlaczego - mimo, że związany z nią zapach powinien był odstraszać? Stary Mann w swoim "Józefie..." mówi coś takiego: "Tak to już jest, że człowiek przeważnie myśli gotowymi szablonami i formułkami, a więc nie tak, jak sobie umyśli..."; to najwyraźniej zauważalne było już w jego czasach - a co dopiero teraz, kiedy człowiek bywa poddawany bombardowaniu przez media, o jakim ten czcigodny pisarz i myśliciel nawet nie śnił? Odbyłem sporo rozmów, w których próbowałem wykładać wyniki swoich lepszych czy gorszych przemyśleń, a w zamian rzucano we mnie wyłącznie gotowcami prosto z TVN i GW.
Coś się może jednak zmienia; ostatnie wydarzenia mogą wskazywać na to, iż przy zachowaniu pewnej ostrożności można sobie pozwolić na twierdzenie, że - odwołując się do Manna - ten i ów człowiek coś tam "sobie umyślił" i szablon przestał być wszechobowiązujący. Jednocześnie niektóre ostatnie wydarzenia wydają się dowodzić, że w strategii żywienia u Platformy nie zmienia się nic; takie skrajne przywiązanie do obyczaju i niemożność dostosowania się do zmiennych okoliczności zwykle prostą drogą prowadziły do wyginięcia gatunków. Cóż, prawa natury są nieubłagane.
Inne tematy w dziale Polityka