Ewa Kopacz pyta przy pomocy spotu wyborczego, który ostatnio kilka razy obejrzałem. Konstrukcja tego krótkiego filmiku jest prosta: pierwsza część - sam optymizm bijący z obrazków z naszej rzeczywistości wspartych liczbami informującymi, o ile procent to czy owo wzrosło; jeżeli dobrze zarejestrowałem - coś namnożyło się aż do 380 %. Co dokładnie - nie wiem, bo migało szybko. A druga część - jedna ponurość: tłum ludzi wznoszących okrzyki i machających nieprawomyślnymi transparentami; ponadto - twarze Kaczyńskiego i Macierewicza. Co oni mówią - nie bardzo wiadomo, ale to wydaje się być nieważne, bo najwyraźniej zdaniem Ewy Kopacz wystarczy dla wzbudzenia pożądanego lęku czy odrazy pokazać ich fizjonomie.
Piszę ciągle - Ewa Kopacz, choć ona w tym spocie osobiście nie występuje; usprawiedliwia mnie chyba jednak odwołanie się do klasyki: gawarim Ewa - padrazumiewajem partia, gawarim partia - padrazumiewajem Ewa. A pytanie, które wymieniona zadaje na zakończenie spotu, brzmi: - jaką Polskę wybierasz?
Skoro pytają - odpowiedzieć wypada, ale nie tylko dlatego; obok czegoś, co w gruncie rzeczy nie jest pytaniem nawet retorycznym, a oszukańczo i kłamliwie sformułowaną sugestią czy tezą - nie umiem przejść spokojnie i bez reakcji.
Wszystko, co w spocie pokazano, to podfałszowana rzeczywistość; Polska z pierwszej części faktycznie nie istnieje, bo cóż jest prostszego od wyeksponowania detali pozytywnych, które wcale nie stanowią sumy czy kwintesencji. Całkiem niekłopotliwe bywają próby udowadniania postawionej tezy przy pomocy jednostronnie i dowolnie dobranych argumentów. Pamiętamy, że próbowano tu i ówdzie wyciągać takie pozytywy dotyczące aktywności jednego z ubiegłowiecznych dyktatorów: - ale budował autostrady i zwalczał bezrobocie. Odpowiedź - w jakim stopniu naprawiało to obraz całokształtu jego dokonań, można sobie oczywiście darować. Ale tak właśnie - i na inne podobne sposoby daje się tworzyć nadmuchane bańki reklamowe, z rzeczywistością związane tylko trochę. Filmik mógłby być równie dobrze bogatszy o prezentacje otwieranych ostatnio, a niedokończonych obiektów; niewątpliwie Ewa Kopacz chciałaby, abym taki obraz Polski wybrał.
A co do drugiej części: podobnie nonsensownego pytania nie postawiono mi od dawna. Jasne - ja nie chcę Polski, w której ludzie domagający się respektowania ich praw i pragnień muszą wychodzić na ulicę; muszą, bo władza wcale, albo w stopniu choćby od biedy wystarczającym nie jest łaskawa zajmować się ich sprawami, nie rozwiązuje istotnych problemów i nie odpowiada na ważne pytania. Pokazane w spocie transparenty manifestujących nawiązują do Smoleńska; to tym mnie Ewa Kopacz usiłuje przestraszyć? To jest bodaj najważniejszy powód, dla którego odpowiadam: tak, nie chcę takiej Polski, w której ludzie żądający prawdy o śmierci swojego Prezydenta bywają zmuszani do walki o nią mając za przeciwnika władzę. A to jest właśnie rzeczywistość Polski przez Ewę Kopacz i jej poprzednika rządzonej. Powtarzam - takiej rzeczywistości nie chcę.
Domyślam się, że nie takiej odpowiedzi Ewa Kopacz oczekuje. Ale bezsens jej pytania polega także na tym, że po (daj Boże!) przegranych przez nią wyborach nikt z transparentami domagającymi się prawdy o Smoleńsku nie będzie musiał na ulicę wychodzić! Straszyć czymś, co po przegranej Platformy nie nastąpi? To zabieg równie skuteczny i ważący intelektualnie, jak uznanie planów życiowych własnej progenitury za argument w sporze politycznym.
Inne tematy w dziale Polityka