Eurybiades Eurybiades
2448
BLOG

"Ewa, Ewa!" - i racjonalność wyboru.

Eurybiades Eurybiades Polityka Obserwuj notkę 26

   "Ewa, Ewa!" - takimi okrzykami i frenetycznymi oklaskami przerywane było stargardzkie wystąpienie Ewy Kopacz.  W sumie - niczego nowego nie można było się z niego dowiedzieć - ot, zwyczajowe straszenie, że za ewentualnych rządów PiS zapanuje ksenofobia w miejsce tolerancji(?), fanatyzm zamiast zdrowego rozsądku - i będzie obowiązywał zakaz kochania dzieci z vitro, podczas gdy PEK chciałaby kochać je wszystkie; do tego demaskatorskie wytknięcie, że Kaczyński nie przyspieszy rozwoju Polski - a tylko budowę pomników.  A ponadto - twarde żądanie, aby prawo było dobre dla wszystkich, a nie - przychylne (jak to chyba jest teraz?) wyłącznie dla PiS; i jeszcze zapowiedź, że Polacy wrócą z zagranicy po zaprowadzeniu przez PO normalności polegającej na tym, że można tu będzie wziąć kredyt i - uwaga, to nowość w stosunku do dobrej rady Komorowskiego! - potem go spłacić; o możliwości zmiany pracy na lepszą nie było mowy.  Także to, że starzy powinni odpoczywać w ciepłych krajach.  Małe potknięcie przydarzyło się w kwestii obietnic: "musimy okazać determinację w dotrzymywaniu obietnic" - i zaraz potem: "my nie obiecujemy, my działamy!"; na coś chyba trzeba by się zdecydować?  Ale tę drobną niedoskonałość logiczną przykrywa całkowicie taki konkret: "PiS mówi o solidarności międzypokoleniowej, a my ten problem załatwiliśmy przy pomocy domów pobytu dziennego, w których starzy mogą spokojnie czekać, aż dzieci odbiorą ich po pracy; mogą czekać bez wyrzutów sumienia, że przeszkadzają dzieciom w karierze".

   To wystąpienie zostało skonstruowane tak, jakby jego celem było dotarcie do osób o ograniczonej zdolności pojmowania rzeczywistości; pewnie Ewa Kopacz wie o swoim elektoracie więcej, niż ja byłbym skłonny o nim mniemać - ale dlaczego stara się to swoje wyobrażenie rozciągać także na innych?  Może jednak jest inaczej; szczególnie dobrze zapamiętałem, co powiedziała o solidarności międzypokoleniowej i o domach pobytu dziennego - bo to pokazuje, na jakim poziomie pani premier  zdolna jest ogarnąć istotny problem i jak odpowiedzieć na poważne wyzwanie.

   To, o czym powyżej - sprawia, że rozważenie kwestii racjonalności wyboru staje się tzw. palącą potrzebą.  Racjonalność... - to słowo dość skutecznie obrzydził mi Bronisław Komorowski podczas swojej kampanii wyborczej, ale nie mogę nie przyznać, że rację miał twierdząc, iż wybierać należy racjonalnie.  Rację miał - rzecz w tym, że sporo zależy od tego, co kto pod pojęciem "racjonalność" rozumie; ja się z BK w tej sprawie mocno różniłem.  Tę racjonalność można, jak sądzę, rozważać na dwa sposoby: uwzględniając zróżnicowane punkty widzenia lub starając się dojść, co jest racjonalne obiektywnie.

   To pierwsze jest prostsze: mnie, na przykład, trafia do przekonania to, co powiada PiS i w dodatku widzę, że ma szanse wygrać wybory oraz próbować zrealizować rzeczy zapowiadane; głosowanie na tę partię jest więc z mojego punktu widzenia racjonalne jak najbardziej.  Mam też znajomego, dla którego prawdami objawionymi, a więc nie podlegającymi krytyce czy choćby próbom rozważenia są wszystkie słowno - myślowe produkcje przedtem PDT, a teraz PEK; on też ma na widoku tylko jedną  - dużą,  obecnie rządzącą i mimo wyraźnego spadku ciągle ciesząca się sporym poparciem partię.  Zagłosowanie na nią jest z jego punktu widzenia racjonalne w 100%. A co z innymi?  Pomińmy PSL - to partia o elektoracie dość szczególnym, powiązanym z partyjnymi kadrami więzami interesów - nie objawiająca ambicji objęcia władzy, a tylko jej towarzyszenia i utrzymania przynoszących intratę pozycji.  Natomiast poparcie przypisywane Nowoczesnej, Zlewowi czy innym pomniejszym skłania do zastanowienia.  Należałoby - jak sadzę - przyjąć, że oddanie głosu jest motywowane chęcią zapewnienia wygranej po to, żeby wybrana partia mogła zabrać się do realizowania tego, co obiecała.  Jaką szansę na realizowanie swojego programu mają po ewentualnym wejściu do sejmu te małe organizmy - to pytanie nie wymagające odpowiedzi i o ile potrzeba zaistnienia na scenie politycznej jest u kadr tych partyjek zrozumiała, to skłonność obywateli do ich popierania - nie bardzo; nie trzeba przecież tłumaczyć, jaki wpływ na kształtowanie rzeczywistości politycznej mogą mieć karzełki z trudem przeskakujące próg wyborczy.  Chyba, że celem jest koalicja - i teraz taka koalicja wszystkich przeciw PiS jest zapowiadana z zepchnięciem na odległy plan jakichkolwiek różnic programowych.  To jak w tej sytuacji traktować popieranie N i ZL przez tych, którzy odwrócili się  od PO zniesmaczeni jej dokonaniami?  Popieramy kogoś, kto otwarcie deklaruje sojusz z tym, kogo właśnie przestaliśmy lubić?  To się nazywa - zmiana bez zmieniania istoty rzeczy; inaczej - brak konsekwencji, czy jeszcze inaczej - oszukiwanie siebie?  Wynikałoby z tego wszystkiego, że racjonalnie i konsekwentnie, z naszych punktów widzenia, zachowujemy sie tylko my dwaj - ja i popierający PO mój znajomy.  Bo co do wspierających Kukiza - to też należałobypowiedzieć: - chcesz, bracie, prawdziwej zmiany?  To zagłosuj na silną partię takie zmiany deklarującą i nie ryzykuj możliwego zmarnowania głosu; JOW-ów może nie będzie, ale wszystko inne - tak!  Uprzesz się przy swoim  - z racjonalnością będziesz na bakier.

   A co z racjonalnością obiektywną?  Tu trochę trudniej, ale wszelkie podstawy do rozstrzygnięcia są.  Konieczna jest tylko odrobina wysiłku umysłowego niezbędnego dla wyrobienia sobie zdania co do racjonalności zaufania głównej osobie stargardzkiego spotkania.

Eurybiades
O mnie Eurybiades

Konserwatysta

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (26)

Inne tematy w dziale Polityka