Pewnie ominąłbym tekst p.t. "Pan Prezydent na dywaniku u Prezesa", ale zachęcony hasłem "Nie przegap" zajrzałem - i dobrze się stało, bo dzięki temu utwierdziłem się w przekonaniu, że czarom w żadnej postaci ulegać nie należy; autor tego tekstu, znany bloger najwyraźniej był odmiennego zdania i jemu jakiś czar ostatnio prysł, na co się właśnie poskarżył - a ja, niepodatny na takie pozamaterialne czynniki wcale nie poczułem się ani rażony odpryskiem, ani nawet opryskany. To pryśnięcie wzięło się z tego, że Prezydent spotkał się z Prezesem i tym samym, w oczach blogera, przestał być prezydentem wszystkich Polaków; przestał, bo spotkał się z JK, ktorego ów bloger, jak skądinąd wiadomo, nie lubi i nie jest w tym osamotniony. Jednocześnie, nie spotkał się - i to mu się zarzuca - z Ewą Kopacz; domniemywać z tego chyba należy, że gdyby się spotkał - prezydentem wszystkich Polaków mógłby spokojnie pozostać. Tylko co zrobić z faktem, że PEK nie lubię ja i jeszcze paru takich też by się znalazło? Ech, tylko kłopot z zadowoleniem wszystkich - choć myślę, że od Prezydenta najpewniej bym się w takiej sytuacji nie odwrócił. I pomińmy już fakt, że Ewa Kopacz domagała się spotkania nie po to, żeby się poradzić lub poprosić o pomoc w rozwiązaniu jakiejś sprawy; tej oczywistej oczywistości nie chce się tłumaczyć. W sprawie imigrantów, którą bloger wspomina, na pewno pomocy nie potrzebowała, skoro potem w Brukseli potrafiła dzielnie huknąć: - przestańmy gadać, zróbmy coś!
Wracając do spotkania: jedną czwartą tekstu bloger poświęcił na wyliczanie, o czym to też obaj panowie mogli rozmawiać i jakie plany snuć - żeby stwierdzić w końcu, że nie ma pojęcia, o czym; skoro tak, najlepszym według niego wyjściem było skwitowanie sprawy określeniem: konszachty. Najlepszym? - powątpiewałbym, bo dobrze jest używać słów zgodnie z ich znaczeniem; o co mi idzie, najlepiej wyjaśnić na przykładzie. Konszachty - to np. spotkanie prezesa banku centralnego z ministrem w celu uknucia, jak przy pomocy publicznego grosza zrobić Platformie dobrze w wyborach, a niejako mimochodem wykopsać innego ministra. Ale tu moglibyśmy nie dojść do porozumienia, bo nie pamiętam, aby rzeczony bloger wtedy ubolewał; możliwe, że za konszachty tego nie uznał.
Przestał być prezydentem wszystkich... ale, na litość boską - dlaczego? Czy zrobił coś niedobrego części choćby Polaków? Zamiast ogólników - najlepiej o konkretach. Jak na razie - złożył projekt ustawy o emeryturach trafiający w ducha tego, czego chcieli wszyscy protestujący w swoim czasie przeciw wydłużeniu wieku emerytalnego. Ta pierwsza realizacja jego zapowiedzi - wprawdzie nie wszystkich bezpośrednio dotycząca -nikogo przecież nie krzywdzi, a i co do następnych - to nie pamiętam, aby z założenia miały przynosić cokolwiek niedobrego - natomiast odwrotnie, to i owszem. Prezydent wypowiada się w tonie podobnym, jak największa partia opozycyjna (nie tylko!) - to prawda, ale tak też wydaje się teraz mówić znaczna większość Polaków!
Blogerowi nie leży "sposób, w jaki (Prezydent) aranżuje spotkanie..." - etc. Sposób... styl, jednym słowem. Ech, stylu przy poprzednim prezydencie mieliśmy dość, a nawet w szokującym nadmiarze. Może wreszcie przyszedł czas na coś normalniejszego? Andrzej Duda pokazuje, że tak.
Inne tematy w dziale Polityka