Powiało grozą, a może raczej - miało powiać, bo tak sobie najwyraźniej umyślili pojawiający się wczoraj na ekranie telewizora politycy głównie PO, ale nie tylko - bo przyplątał się także między innymi niejaki Gawkowski i ten to wydawał się naprawdę przestraszony - choć, co prawda, może dlatego, że zawsze tak wygląda. Czego to niby bali się ci wspomniani, a właściwie - czego według nich powinniśmy się bać my? Ano tego, że Prezydent spotkał się z Prezesem - z którego to faktu winno wynikać dla nas samo zło. "Prezydent biega do Kaczyńskiego po instrukcje!" - grzmiała Ewa Kopacz, a wtórowali jej, między innymi, Grupiński i jakiś często wypowiadający się w imieniu Platformy młody człowiek, którego nazwisko ani rusz nie chce trzymać się mojej pamięci; wszyscy ostro piętnowali niestosowność takich kontaktów kładąc szczególny nacisk na to, że spotkanie odbyło się nocą. Wiadomo przecież, że ciemności sprzyjają najbardziej złowrogim i niegodziwym poczynaniom - i choć tego wyraźnie nie wyartykułowano, sugestia była oczywista.
Jakoś się nie przestraszyłem, gdyż na sprawę patrzę tak: Andrzej Duda został prezydentem, bo zdobył nasze (wiem, wiem - nie wszystkich!) zaufanie. Prezes dopiero co wygłosił kapitalne przemówienie objaśniające cele jego działań politycznych i wyglądało to tak, jak u Babla: "On mówi smacznie. Jak on mówi, to człowiek chce, żeby on coś jeszcze powiedział." Dlaczego miałbym się obawiać, że skutki spotkania tych dwóch będą dla mnie i dla Polski w ogóle - niedobre? Kompletna bzdura - i niech nie straszą mnie ci, których towarzysze partyjni odbywali spotkania na cmentarzu, przy śmietniku czy u Sowy - że nie wspomnę o przywołujących dreszcze spotkaniach PDT na sopockim molo i Arabskiego w moskiewskiej knajpie.
A drugi straszak - to odpowiedź Prezesa na pytanie - co, gdyby Beata Szydło nie radziła sobie, jako premier. Odpowiedź najoczywistsza z możliwych posłużyła do wykoncypowania takich ostrzeżeń: - Kaczyński wyszedł z ukrycia i nie kryje, że o wszystkim będzie decydował; Kaczyński będzie pociągał za sznurki; - Kaczyński kieruje z tylnego siedzenia! Doprawdy, odkrycia godne najgłębszych umysłów politycznych, których, jak widać w Platformie nie brak, nie mogących wyjść ze zdumienia, że prezes partii wygrywającej (daj Boże!) wybory może decydować o sprawach najważniejszych - i usiłujących nas tym zdumieniem zarazić i przyprawić o strach. Takie one są - te umysły, a wśród nich egzemplarz ostatnio świetnie się prezentujący - senator Abgarowicz, rozbrajająco szczerze oznajmił odnosząc się do poznańskiego wystąpienia JK: - tego, co on mówił, nie rozumiem; Kaczyński po prostu chce powrotu IV RP. (nie dosłownie, ale prawie) Ot, poczciwina: jako jeden z niewielu chyba - nie rozumie, ale wypowiedzieć się po partyjnej linii - nie zaniedba; nie mogę oprzeć się wrażeniu, że dość reprezentatywny.
Doktor Ewa strasząc, nie omieszkała podtrzymać na duchu ogłaszając, że Kaczyński się jej boi - a wysnuła ten wniosek z faktu, iż nie chce z nią debatować; cóż to musi być za pociecha i wsparcie dla uprzednio nastraszonych!
Inne tematy w dziale Polityka