Nie powiem, żebym Ewie Kopacz poświęcał szczególnie dużo czasu, zdecydowanie - nie, ale ostatnio - i owszem, zdarzyło się. A konkretnie - dwa razy w ciągu ostatnich dwóch dni. I w obu przypadkach rzecz dotyczyła tego, co pani Ewa ma do zakomunikowania nam w związku z wypowiedziami innych.
Najpierw poszło o Prezydenta, a ściślej - o te jego parę zdań z Londynu, że nie może powiedzieć nikomu: - pakujcie się, bo w kraju już wszystko o.k. Zbrodnie, jakie tą wypowiedzią Prezydent popełnił były według PEK rozliczne, a wśród nich najcięższe - te: że to oczernianie Polski - i to na zewnątrz - oraz, że fałszowanie rzeczywistości, bo wszystko, jak wiemy jest w najlepszym porządku; Polska rośnie w siłę, a obywatelom żyje się dostatnio. No, może nie wszystkim - ale nie oczekujmy zbyt wiele.
Nie warto wspominać, co osiem lat temu powiedział PDT - i że było to bardzo podobne do dzisiejszej konstatacji Prezydenta, a różnica polega wyłącznie na kontekście - jako że wszystkie wskaźniki gospodarcze były wtedy, po dobiegających kresu rządach PiS lepsze, niż dziś; nie warto dlatego, że działania Prezydenta nie potrzebują uzasadnień w jakichkolwiek poczynaniach wcześniej wspomnianego. Warto natomiast uświadomić sobie, a właściwie nie tyle sobie, co doktor Ewie - że powody, które skłoniły rozmówców Prezydenta do opuszczenia kraju nie zniknęły i że nic w tym względzie nie zmieniło się na lepsze; na gorsze - to i owszem. Wiedza o tym jest Londyńczykom polskiego pochodzenia dostępna, mimo, iż żyją za morzem - a Andrzej Duda powiedzieć inaczej, niż powiedział - nie mógł, bez obawy o zrobienie z gęby cholewy; ta kwestia dla pani premier może być mało zrozumiała, bo co ze swoją g.. przepraszam - buzią, zrobiła już pięć lat temu - przypominać nie trzeba.
PEK poskarżyła się też, że rząd promuje Polskę nie szczędząc kosztów, a tu Duda jednym zdaniem odstrasza zagranicznych inwestorów; wypadałoby na to powiedzieć chyba, że skoro pani Ewa uważa, iż inwestorów przyciąga się nie rzeczywistymi walorami (które oni doskonale potrafią dostrzec!), a przy pomocy czegoś w rodzaju tańca godowego z wygibasami - należy jej życzyć powodzenia, a do tego jeszcze - zdrowia, szczęścia i pomyślności!
A dziś pani premier naraził się JK: słyszałem, co powiedział - i było to kilkanaście (może kilkadziesiąt?) sensownych zdań o niebezpieczeństwach związanych z najgorętszą obecnie sprawą i o możliwych sposobach zaradzenia złu. Uszom nie mogłem uwierzyć usłyszawszy na to od Ewy Kopacz, że JK nie kocha ludzi, chce nas wyprowadzić z Unii i że w ogóle - wszystkiemu winien jest ś.p. Lech Kaczyński.
Rozumiem, jak sądzę, niemało - i wiem, o co chodzi. Poprzednio udawało się uczepić odpowiednio wyselekcjonowanej wypowiedzi przeciwnika - i wybory załatwione! A to - Angela obrażona, a to - wy tam gdzie ZOMO. Skutkowało, więc czemu nie spróbowac i teraz? Ale teraz ta pazerność, z jaką PEK i jej ludzie rzucają się na każdą wyartykułowaną przez Prezydenta czy kogokolwiek z wrażej partii kwestię - jest w swej rozpaczliwej nieporadności rozczulająca, bo każe suponować, na przykład, że z rozumieniem usłyszanego tekstu - to u pani premier cienko, a za to zgodność gęby z cholewą - całkowita. A skoro jesteśmy przy rozumieniu tekstu: minister Schetyna miał dziś przed sobą tekst na kartce i czytał go dukając i przekręcając wyrazy; też nie rozumiał, czy nie przykładał się w szkole do czytanek?
Wracając jeszcze do pani premier: powiedział kiedyś bodajże Słonimski, że od polityki to on ma Piłsudskiego; wychodzi na to, że od tego samego to ja mam Ewę Kopacz. Kiedy patrzę na to, co się za jej przyczyną dzieje i myślę o tym, co się jeszcze może zdarzyć - jest mi smutno i otuchy dodaje mi tylko pewna nieodległa już jesienna data. Wiem, proporcja pewnie zachowana - tak się mają do siebie ci przywódcy państwa, jak ja do Słonimskiego; ale czy mimo to nie zasługuję na nic lepszego?
Inne tematy w dziale Polityka