Od wczoraj wiem, czemu mają służyć wyjazdowe posiedzenia rządu. Właściwie - to podobnie, jak pewnie wielu wiedziałem, że to kampania wyborcza Platformy fundowana jej przez nas wszystkich niezależnie od tego, czy tę partię popieramy - czy nie; od wczoraj natomiast jestem świadom, co na ten temat chce mi zakomunikować pani premier.
A pani premier we wszystkich możliwych serwisach informacyjnych ogłosiła:
- po pierwsze: to nie żadna kampania !
- po drugie: premier chce być blisko ludzi
- po trzecie: tam, na miejscu lepiej widać, na co wydawać pieniądze
To niezłe i można by z tego nieźle podworować, gdyby rzecz była do śmiechu. Ale nie jest - bo pani premier mówi śmiertelnie poważnie i właśnie dlatego nam też za wesoło być nie może.
Co do pierwszego - jasne, żadna kampania; cóż innego może powiedzieć na dwa miesiące przed wyborami ktoś, kto ma władzę - a za to skrupułów ani trochę? Rady na to, jak się wydaje, póki co nie widać - więc najrozsądniej będzie zachować spokój.
Jak idzie o drugie - to tę bliskość, deklarowaną przez co drugiego polityka i rozumianą na ogół, jako troskę o potrzeby obywateli, łatwy kontakt z władzą i tym podobne różnej wartości konkrety - pani premier woli traktować literalnie, a więc - jako rzecz mierzalną; najlepiej w kilometrach. To jasne, że przyjeżdżając na posiedzenie do, dajmy na to - Katowic, jest się znacznie bliżej górników (o jakieś 200 - 300 km), niż siedząc w Urzędzie Rady ministrów. Co pożytecznego z tej mierzonej niewielką ilością kilometrów bliskości - poza możliwością utrzymywania: byłam bliżej ! - miałoby wynikać, trudno dociec. No. może możliwość zajrzenia komuś do talerza.
A co do trzeciego - że niby na miejscu lepiej widać potrzeby; premier ma do dyspozycji potężny aparat zapewniający m.in. dostarczanie pełnej informacji niezbędnej do rządzenia, jednak Ewa Kopacz woli pojechać i na własne oczy zobaczyć może coś takiego: - o, mają tu rzekę, trzeba im zbudować most! Jak czytałem u Gołubiewa, to Chrobry robił takie objazdy, żeby jakoś utrzymać księstwo w garści; wzorzec osobowy niezły, ale cofnięcie się do metody sprzed tysiąca lat...?
Tak, czy inaczej - pani premier powiedziała to, co powiedziała; zakładam, że serio. Czy sama w to wierzy - to dobre pytanie. Jeśli nie wierzy, to zakładając, że my uwierzymy - traktuje nas, jak przygłupów. Jeżeli zaś wierzy, to sama stawia się w pozycji kogoś, kto - jak to zgrabnie potrafił ująć mistrz Henryk - "na umyśle szwankuje". Tertium - jak to się mawia - non datur.
Inne tematy w dziale Polityka