Nie - nie idzie mi o stwierdzenie faktu tak oczywistego, że aż banalnego - mianowicie takiego, iż PO żeruje na organizmie państwa; odkrywczość tego można by porównywać z olśnieniem, jakiego doznał ów bohater literacki dowiedziawszy się, że mówi prozą. Wyważanie otwartych drzwi nie ma, jak wiadomo, sensu i nie do tego zmierzam.
Przerzucam środowy numer Gazety Wyborczej (tak, tak - to mi sie zdarza!), a tam: - wywiad z Małgorzatą Kidawą Błońską w znacznej części poświęcony PiS i opatrzony tytułem: "Nie pozwolimy na PiS-owską Grecję!" - artykuł Gadomskiego "O eurolękach i hojności PiS" - tekst Agaty Kondzińskiej "Beata Szydło, wódz bez Indian" - Jacka Harłukowicza "Czarneccy - mistrzowie autopromocji" - Krystyny Skarżyńskiej "Wierna drużyna PiS i luźny związek Platformy" - Katarzyny Wiśniewskiej "Diecezjalne tuby PiS"
Pogięło kogoś? - myślę sobie; miesiąc temu przegrane wybory, notowania teraz fatalne, klęska za progiem - a tu larum nie grają, nikt za szablę nie chwyta i na koń nie siada: jakieś tam teksty o przeciwniku, wprawdzie w założeniu napastliwe - ale czy nie lepiej by było pisać o swoich i to jak najkorzystniej, wyszczególniać nie tyle, co zrobili, bo to mogłoby się okazać za trudne i niebezpieczne - ale co zrobią; a to co zrobią, żeby wyglądało wspaniale. I żeby tego było jak najwięcej - nawet, gdyby przyszło łgać (co ja piszę - "nawet": łgać wyłącznie!). Takie działanie w czasie, który mamy i w sytuacji, którą znamy powinno być z punktu widzenia Platformy racjonalne i oczywiste, tymczasem w jednym tylko numerze "medium zaprzyjaźnionego" sześć tekstów traktuje o PiS; nawet siódmy, o tytule: "Kukiz obrotowy" - de facto dotyczy PiS i Kaczyńskiego.
Po namyśle uświadamiam sobie, że to nie nowość: tak bywało i dawniej. Ot, przypominam sobie artykuł Dariusza Filara (członek Rady przy premierze) w Kurierze Finansowym; dotyczył Węgier i Orbana, ale autor nie odmówił sobie uszczypliwych uwag pod adresem PiS. To samo, albo i lepiej zdarzało się wszystkim bez mała działaczom Platformy ze Stefanem Niezłomnym na czele: trudno trafić na składającą się z dwóch słów wypowiedź na dowolny temat, w której nie napomknięto by trzy razy o PiS - a kwintesencją tego była słynna, sformułowana przez szefa rządzącej partii teza o "mniejszym złu" - czyli Platformie, w zestawieniu ze "złem większym", czyli PiS. Donald Tusk powiedzial wtedy, że jeśli się mówi, iż Platforma jest mniejszym złem, jest to dla niej największa pochwała.
No i wszystko jasne - racją uzasadniającą istnienie Platformy jest fakt, że w Polsce działa partia o nazwie Prawo i Sprawiedliwość - a nie to, że partia rządząca potrafiła dokonać czegoś istotnego: umocniła państwo, poprawiła byt obywateli i dała uzasadnioną nadzieję na coś jeszcze lepszego. Nie - wystarczy, w przeświadczeniu jej polityków, zająć wygodną i nie zmuszającą do wysiłku pozycję mniejszego zła i korzyść z tego płynąca powinna być oczywista i trwała. Wystarcza zamieszczać w Wyborczej odpowiednią ilość odpowiednich tekstów. To wygląda na uzależnienie, taki związek dwóch elementów polegający na występującej u jednego z nich niemożności obejścia się bez drugiego - i jest to uzależnienie działające w jedną tylko stronę; o ile PiS mogłoby doskonale funkcjonować, gdyby Platforma zniknęła z naszej rzeczywistości politycznej - o tyle z nią właśnie w przypadku braku PiS byłoby kiepsko. W stosunku do kogo miałaby być mniejszym złem? A żeby tym mniejszym złem nie być - należało by zaprezentować się z jakimś programem pozytywnym; tego, jak wiadomo Platforma nigdy nie miała - pamiętamy chyba te słynne 19 częściowo pustych kartek z 2005 roku? Tak to już jest - bez PiS Platforma śpiewałaby cienko. To trochę tak, jak z dębem i jemiołą: dąb bez jemioły ma się znakomicie, a jemioła bez niego - ani rusz. Ten przykład najjaśniej ilustruje to, co powiedziano w tytule: pasożytnictwo, a więc wyłączna zdolność do żerowania przy niemożności kreowania pozytywów. Przećwiczonej przez Platformę w ciągu długich już lat umiejętności przekonywania, że bywają gorsi i że to do uzasadnienia jej bytu jest wystarczające - trudno się najwyraźniej wyrzec i trudno się do innych form działania nakłonić; wygląda wprawdzie na to, że ten pasożytniczy układ powoli przestaje się sprawdzać, ale to, co widać w wydaniu Platformy i zaprzyjaźnionych mediów wydaje się potwierdzać, że od nawyków trudno odejść. No i dobrze - jest takie powiedzenie o karaniu poprzez odbieranie rozumu; może ono coś wyjaśnia.
Inne tematy w dziale Polityka