Że komisji specjalnej w sprawie afery taśmowej nie będzie - należało się spodziewać; nie urodziłem się wczoraj i jestem mniej więcej świadom tego, co i w jakich warunkach można uznać za możliwe, a czego - nie. Ale diabli mnie wzięli, kiedy usłyszałem uzasadnienie tego, że ta komisja nie powstanie. Niejaki Borys Budka - postać, która całkiem niedawno wychynęła z otchłani niebytu politycznego, a przedtem zupełnie nieznana - obwieścił, iż chodzi o to, aby komisja nie stała się elementem gry politycznej. Wzięli mnie diabli, bo jako szeregowy obywatel, nie roszczący sobie wprawdzie pretensji do swobodnego poruszania się po zawiłościach naszej polityki, ale dostrzegający proste fakty i zdolny do wyciągania na ich podstawie wniosków (tak o sobie nieco nieskromnie mniemam) nie mogę znieść zwracania się do mnie przy pomocy do tego stopnia prymitywnych i kłamliwych frazesów. Opisaną w ten sposób jakością wypowiedzi ministra nie chcę obciążać wyłącznie jego samego - powiedział to, co w Platformie jest przekazem obowiązującym i opartym na przekonaniu, że ogółowi Polaków udało się zaszczepić przeświadczenie o ohydzie zawartej w terminie "gra polityczna"; tę grę uprawiają, rzecz jasna, wyłącznie przeciwnicy PO - a w jej ramach politycy kłamią, kręcą, oszukują, uprawiają niezrozumiałe podchody - od czego obywatel winien odwracać się z abominacją.
Udowadnianie, że jest wręcz odwrotnie nie powinno być, jak się wydaje, potrzebne - ale trudno nie dostrzec, że tzw. szary obywatel źle reaguje na słowa "polityka", "gra polityczna" i tym podobne; stąd ani chybi - przynajmniej po części - to, co się wyczynia w sprawie Kukiza. Masy popierają masowo (jak to masy) to, co w ich przeświadczeniu jest odejściem od polityki - i nie dostrzegają prostego faktu, że tym samym w tę politykę jak najgłębiej się zanurzają. Tak to już jest - gra polityczna jest stanem naturalnym i powszechnym, dotyczącym i polityków - i nas wszystkich; bierzemy w niej udział, zdarza się, wbrew własnym intencjom, bo nawet nie idąc do wyborów - po pierwsze, o czymś zaświadczamy - a po drugie, na wynik, choć nie bezpośrednio, wpływamy. Gra polityczna polegająca na dążeniu do władzy jednych - i bronieniu zajmowanych pozycji przez drugich ma być przez nas pilnie obserwowana, bo to my ostatecznie winniśmy wydać werdykt - kto wygrał; wedykt, daj Boże - rozsądny i uzasadniony. Trochę upraszczam, ale tak to z grubsza wygląda.
Jak bez pełnej wiedzy ustalić, kto powinien wygrać ? - otóż to. Na informacjach czerpanych z doniesień medialnych w pełni polegać trudno, bo media - jak wiadomo, mają swoje sympatie, uzależnienia, potrafią działać wybiórczo - a poszczególni ich pracownicy, co tu kryć - bywa, że najzwyczajniej łżą, a nawet przy najlepszej woli - nie o wszystko są w stanie pytać. Że prokuratura zrobi to, co do niej należy, od pewnego czasu liczyć nie bardzo można - i to samo z przykrością trzeba rzec o sądach. Że zainteresowani politycy zrobią wszystko, żeby, co się da, ukryć i zagmatwać w sprawach wstydliwych i niewygodnych - nie warto nawet nadmieniać. W takich okolicznościach dotyczących, rzecz jasna, spraw ważnych komisja sejmowa przynajmniej jakąś tam część prawdy jest zdolna odsłonić, a że ta prawda do skutecznego udziału w grze politycznej, w której, jak się rzekło, chcąc nie chcąc tkwimy po uszy, jest niezbędna - przekonywać raczej nie trzeba.
Przemawiający w imieniu władzy minister powiedział, co powiedział; równie dobrze mógłby to ująć inaczej: mamy władzę i durni byśmy byli godząc się na zbyt wiele prawdy o naszych przecherstwach; wszyscy coś tam wiedzą, żeśmy przeskrobali - ale pełna wiedza niech już lepiej zostanie przy nas. I co nam zrobicie ? Tak powiedzieć byłoby uczciwiej.
Inne tematy w dziale Polityka