Jana Radomskiego trzeba podziwiać, bo na napisanie tekstu takiego, jaki mu się wczoraj udało tutaj zaprezentować - nie każdy by się zdobył. Mówiąc dokładniej - nie każdy by pewnie sobie pozwolił. Tekst ma wiele zalet: jest mocny, zwarty i zdecydowany - a zaletą podstawową wydaje się być to, że podobnych produkcji można wykonywać kilka w ciągu dnia. Można, bo głoszenie czegokolwiek bez potrzeby uzasadniania - to czynność przyjemna i zbytnio nie trudząca.
Radomski powiada: "żyjemy w państwie, w którym słowom wierzy się bardziej, niż liczbom, a prawo jest pisane pod dyktando biblii, a nie encyklopedii". Bogu dzięki - chciałoby się powiedzieć - że to państwo jest takie: prawo oparte o zbiór pojęć i zasad, jak chcą jedni - objawionych, a inni - uformowanych w zbiorowym procesie myślowym rozpoczętym u pierwszego hominida, nie jest najgorsze - a pewnie daje człowiekowi lepsze oparcie niż coś wynikajacego z owej encyklopedii, czyli rzeczy zmiennej, zbudowanej na tym, co wiemy (czy też myślimy, że wiemy) aktualnie. A skoro jesteśmy przy liczbach, jakoby wiarygodniejszych, niż słowa - to dotknięta w ten sposób matematyka wymaga, aby za twierdzeniem postępował dowód.
Z dowodzeniem u Radomskiego nie jest nadzwyczajnie. Ot, choćby: "Polska jest krajem w pełni demokratycznym. W Smoleńsku nie doszło do zamachu" - i dowód na to jest jeden: "To nie są opinie, tylko fakty. Kto twierdzi inaczej, nie mówi prawdy". Kropka. Radomski wydaje się prezentować nadzwyczaj sformalizowany sposób myślenia. Potwierdzenia słuszności swoich twierdzeń szuka w tym, co oficjalne - a obserwacja faktów ma dla niego znaczenie najwyrażniej nie przesądzające. Polska jest według niego krajem w pełni demokratycznym, choć np. postępujące zacieśnianie więzów między władzą wykonawczą i sądowniczą mogłoby skłaniać do podania takiej oceny w wątpliwość. W Smoleńsku zamachu nie było, choć cała fura - jeśli jeszcze nie dowodów, to przynajmniej mocno uzasadnionych podejrzeń i wątpliwości pozwala myśleć zupełnie inaczej. Dla Radomskiego nie ma to znaczenia: demokracja jest - bo tak twierdzą politolodzy (dodałbym - bo tak zapisano w konstytucji), a zamachu nie było - bo tak orzekli eksperci; nic poza tym nie jest ważne. To wygodne, bo uwalnia od trudów związanych z dociekaniem, rozsądzaniem i wyciąganiem wniosków. Po co komu niepewność i duszne rozterki, skoro "kompetentne gremia ustaliły, opisały i wymierzyły" wszystko dla wygody obywatela. Jeśli istotnie kompetentne - to dobrze; jeśli kompetencje mają wynikać z oficjalnego charakteru - to nie koniecznie.
"Kłamstwo zawsze jest atrakcyjniejsze od prawdy" - mówi Radomski i nie sposób odmówić mu racji; świadomość tego rządzący posiedli w stopniu wysokim i to pozwala im osiągnąć wiele. Wiem, że nie chodziło o takie rozumienie tego zdania; łatwo domyślić się, iż miało ono prowadzić do prostego wniosku: kłamstwem jest to, co przeczy oficjalnemu stanowisku "kompetentnych gremiów". Radomski zachęca, aby raczej wiedzieć, niż wierzyć. Znowu zgoda: wiele prawd odkryto przez zanegowanie tego, co wcześniej kompetentnie "ustalono, opisano i wymierzono".
Inne tematy w dziale Rozmaitości