W rocznicowym przemówieniu na Majdanie prezydent Ukrainy przez kilka przypadków odmienił termin "piąta kolumna" i nie miał na myśli tych, którzy teraz Ukraińców rozjeżdżają czołgami i walą do nich z armat. Mówił o działaniach subtelniejszych i skrytych - o tym, że Rosja od dawna budowała u nich piątą kolumnę zmierzającą obecnie do stworzenia wewnętrznego, wrogiego niepodległemu państwu nurtu. To, co wydaje się ze strony nieprzyjaznego sąsiada oczywiste, zostało przez prezydenta jasno nazwane.
A u nas ? A u nas, Bogu dziękować - spokój, o piątej kolumnie nikt nie mówi. Na Ukrainie wojna - a polska wieś spokojna; nie dzieje się nic, co mogłoby myśli o czymś podobnym nasuwać. Władza, zajęta sprawą obecnie najważniejszą, tj. jednymi i drugimi wyborami, dostrzega wprawdzie pewne zagrożenia, ale wiążą się one wyłącznie z rodzimymi szaleńcami (to wedle diagnozy prezydenta) i podpalaczami (a to ocena p. premier). No i - oczywiście - z dzieleniem Polaków. Żadna tam piąta kolumna. I pewnie to wszystko prawda, bo nawet jakoś nie słyszy się, aby łapano obcych agentów - a więc najwidoczniej aktywność wrażego wywiadu, kojarząca się w sposób oczywisty z piątą kolumną, jest słaba albo żadna; jednym słowem - spokój i można odetchnąć.
Istotnie - można by odetchnąć, gdyby nie wyobraźnia - a ta podsuwa mi obraz takiego oto tworu o strukturze wprawdzie zróżnicowanej, ale jednorodnego co do celu, sunącego niepowstrzymanie przez przestrzeń naszej rzeczywistości politycznej: na skrzydłach i od czoła buszują lekkozbrojni harcownicy, a środkiem wali ciężka formacja; poważne znaki, jak kiedyś mawiano. Ci harcownicy odpalają jakieś tam lekkie pociski albo zgoła race oświetlające: opowiadają o swoich znakomitych rosyjskich przyjaciołach, deklarują: "..kocham pana, panie Ławrow !", klękają po 10 kwietnia przy grobach radzieckich żołnierzy - i takie tam inne. Co innego, ci z szyku głównego - jak wypalą, to z grubego kalibru: postawią pomnik najeźdźcom z 1920, zrezygnują ze wsparcia Unii w sporze o embargo, nie sprzeciwią się - a więc de facto zaakceptują rurociąg, wystąpią na Ukrainie w roli rzecznika Rosji ("..podpiszcie, bo zginiecie !"), podpiszą stawiającą włosy na głowie umowę gazową, storpedują próby zbudowania wzajemnie przyjaznego bloku z byłych demoludów, po 10 kwietnia (a także przed !) zadziałają tak, że brak słów. Do tego, w sytuacji takiej, że niedaleko od nas pali się i trzeba by mieć dobry sprzet do ewentualnego gaszenia - zaoszczędzą przeznaczone na to miliardy. Czy te wystrzały małego kalibru razem z tymi z grubej rury składają się na spójną całość, czy to tylko moja podatna na teorie spiskowe wyobraźnia każe mi tak widzieć rzeczywistość ?
Może się czepiam, bo ostatnio w mediach często i chętnie mówiono o "antyrosyjskiej retoryce", która sie u naszej władzy pojawiła; tyle tylko, że z samego gadania nic nigdy jeszcze sensownego nie wyszło. To, co wymieniłem - to fakty, a innych - i to przeciwstawnie zorientowanych - nie widać. Czy te wyżej opisane sprawy można uznać za korzystne dla naszego państwa ? W żadnym razie, a wręcz odwrotnie. Czy wobec tego należy przyjąć, że wyczerpują one znamiona działań piątej kolumny ? Moim zdaniem - bez wątpienia; występuje tu tylko ta niezręczność, że to ludzie władzy i wspierający ją osobnicy z elity intelektualnej - choć nie wiem jak by człowiek tego nie chciał - są autorami tych działań. Odpowiedź na pytanie, które się w związku z tym nasuwa, nie jest łatwa - a może i nie konieczna; może to tak się jakoś sprawy same poukładały... Może jest tak, jak w popularnym ostatnio kawale: "..właściciel Russia Today chciał kupić TVN, ale po obejrzeniu Faktów stwierdził, że to nie jest konieczne".
Inne tematy w dziale Polityka