Eurybiades Eurybiades
273
BLOG

Co nas czeka ? Pewnie nic dobrego.

Eurybiades Eurybiades Polityka Obserwuj notkę 8

    Pewnie nic dobrego - do takiej niewesołej konkluzji doszedłem drogą przemyśleń, a nie tylko wskutek przyrodzonej skłonności do czarnowidztwa i pesymizmu. Ulegając dość powszechnemu przekonaniu o tym, że ciąg dalszy wydarzeń można przewidywać sądząc po ich początku postanowiłem jakiś możliwie solidnie uzasadniony, a tym samym - wiarygodny obraz rozpoczętego właśnie roku sobie zbudować. Jasne jest chyba, że tego obrazu nie będę budował w oparciu o oświadczenia przedstawicieli władzy - co to, to nie; to byłoby dowodem braku przezorności graniczącego z nieodpowiedzialnością. Chyba, żeby brać wszystko na odwrót i kiedy, na przykład, premier zapowie obniżenie podatków - spodziewać się podwyższenia tychże;  kiedy obieca skrócenie kolejek do lekarzy - uważać ich wydłużenie za pewne, jak w banku. Podobnie, kiedy nadmieni o spodziewanych powrotach rodaków z emigracji zarobkowej - oczekiwać raczej dalszych masowych wyjazdów.  Ale ciekawsze i pewniejsze wnioski daje się wyciągać ze spraw zwykłych, codziennych i na pozór błahych - takich, które zdarzają się wszystkim i ciągle - i tylko na pierwszy rzut oka nie niosą w sobie niczego istotnego.

   Ot, choćby to: odwiedziłem Urząd Miasta w celu złożenia wniosku o pozwolenie na budowę. Robię to często - więc rutyna: wyciągnąłem stosowny formularz z internetu, wypełniłem (co było czynnością prostą), dokumentacja pod pachę - i jazda do urzędu. A tu - niespodzianka: pani w okienku mówi, że formularz  nieaktualny;  jak to - powiadam - przecież wydrukowałem go pół godziny temu !  To jednak nie zmieniło faktu zasadniczego - tego mianowicie, że istotnie formularz był nieaktualny. Trudno. Zabieram się do wypełniania - i następna niespodzianka:  formularz wniosku mieszczący się dotychczas na 1 kartce formatu A4 ma teraz objętość 4 takich kartek.  "To wzór ministerialny" - powiada pani w okienku. Ta objętość staje sie zrozumiała po zagłębieniu się w treść tego, co jest do wypełnienia;  między innymi musze odpowiedzieć przy pomocy stawianego w odpowiednim kwadraciku krzyżyka na pytanie, czy załączam uzgodnienie z jakimś organem od energetyki jądrowej albo zgodę wojewody na budowę w pasie przymorskim. Mój wniosek dotyczy obiektu niewielkiego i o funkcji wcale nie unikalnej - równie daleko mu do brzegu morza, jak i do rozbijania jądra. Stawiać krzyżyki w odpowiedzi na inne równie bezsensowne pytania jednak muszę i robię to, aż się przekonuję, że trzeba zaczynać od początku; pierwsza połowa formularza dotyczy bowiem, czego nie zauważyłem, tylko domków jednorodzinnych - a dopiero druga ma zastosowanie do pozostałych rodzajów budownictwa i to właśnie ją powinienem wypełnić. To oczywiście w końcu robię zastanawiając się tylko, czemu czynność dotąd prosta musi być teraz skomplikowana  - i czemu nie można było sporządzić formularzy osobnych: dla domków jednorodzinnych - i dla reszty. Łatwa do obliczenia oszczędność papieru widoczna byłaby gołym okiem.  Dla pełnego opisu sprawy trzeba dodać, że obok każdego postawionego przeze mnie w stosownym kwadraciku krzyżyka (jest tego naprawdę sporo !) urzędnik rozpatrujący wniosek musi postawić swój krzyżyk, potwierdzający poprawność mojego. Czyli przyklepać, że ja - stwierdzając,  iż mojego wniosku dotyczącego budowy np. sklepu nie muszę uzgadniać z organem od energetyki jądrowej - mam rację.

   No, dobrze - rzecz jest denerwująca, ale o czym może nas pouczyć co do tego, co nas w tym roku czeka ? Może - choćby co do tego, że skoro panowie w ministerstwie poświęcili czas na wytworzenie produktu idiotyzmem zalatującego na kilometr - to w tym czasie nie zajmowali sie niczym pożytecznym; pytanie - czy dlatego, że już nie starczyło na to czasu - czy, co gorsza, że tylko takiego poziomu myślenia koncepcyjnego sięgały ich możliwości. Obie konstatacje nie są pocieszające, a brak nadziei na to, że w ciągu rozpoczętego roku coś się na lepsze zmieni wygląda na całkowicie uzasadniony - tym bardziej, że ta objawiająca się powszechnie skłonność do mnożenia i komplikowania przepisów i procedur wydaje się być podstawową cechą obecnej władzy. Tym bardziej także, że wprowadzanie takich nieprzemyślanych (kto to zresztą wie, czy nieprzemyślanych) zmian ciągnie za sobą konsekwencje takie choćby:  urząd nie może sobie poradzić z zaprowadzeniem w tych nienormalnie często następujących zmianach elementarnego porządku - stąd pomyłki i zaniedbania w internecie; pewnie wypadnie zatrudnić kogoś, kto nad tym zapanuje ? Ponadto - do sprawdzenia tego obecnie kilkakrotnie obszerniejszego formularza trzeba będzie więcej czasu; czas w sposób najoczywiściej prosty przekłada się na ilość rąk czy głów do pracy - i pewnie także w związku z tym wypadnie stworzyć jakieś etaty. Tak to więc będzie wyglądało - biurokracja spęcznieje, rozrośnie się i być może, że ze strony władzy nie jest to takie nieprzemyślane, jak by się wydawało. To przecież naturalny rezerwuar głosów wyborczych oddawanych za władzą, bo tylko poniektóry, bardzo nieliczny urzędnik  da przewagę swoim ewentualnym przekonaniom politycznym nad świadomością, że co stabilne - to bezpieczne, a co dynamiczne - to choć być może interesujące i z zasady słuszne, może okazać się ryzykowne; i nad świadomością, kto tu daje na chleb.

   Tak właśnie - skracając ten przydługi nieco wywód - widzę tegoroczną przyszłość wywnioskowaną z wydarzeń początku roku: rozrost biurokracji i - w konsekwencji - wzrost poparcia władzy. Niewielki wprawdzie, ale pewny; co się straci u rozczarowanych, to się choć częściowo w ten sposób odbije. Niedobrze.

   Nie denerwuj się - powiada towarzysząca mi w wyprawie do urzędu osoba - przyjdzie rewolucja, która to wszystko zmiecie !   Jaka rewolucja - pytam - i kto ją zrobi ?   Młodzież - pada odpowiedź. Znowu niedobrze: nie lubię słowa "rewolucja" - wolę zmiany, nawet raptowne, ale zachodzące przy urnach. Nie lubię, bo doświadczenie uczy, że rewolucje bywały prowokowane, a ich uczestnicy - manipulowani przez sprytniejszych.  I że rewolucja ma niesympatyczną skłonność do zjadania swoich dzieci. W dodatku to zestawienie z młodością; niski wiek nie musi być mocnym argumentem w działaniach wymagających rozwagi i doświadczenia - z historii wiemy, czym kończyły się krucjaty dziecięce. A z niedalekiej przeszłości pamiętamy młodych odbierających babci dowód. Kto teraz zaręczy, że nie pójdą za sztukmistrzem z Biłgoraja albo za Korwinem ?  Nie chcę na siłę forsować twierdzenia o przewadze mądrej starości nad niedowarzoną młodością - bywa rozmaicie. Ale piszę to, co piszę - bo sam młody kiedyś byłem, więc to i owo o przedmiocie wiem.

   Odczucia mam mieszane, bo rewolucji nie lubię - a swoją drogą niczego bym tak nie pragnął, jak porządnego kopa wymierzonego władzy. Nie wiem, za czym się opowiedzieć - ale może nie warto się zastanawiać, bo rewolucji raczej nie będzie; ani młodzieżowej, ani żadnej innej - i to z najprostszego powodu. Do rewolucji potrzebna jest siła, a siłę dają masy. Co to masy - wiadomo, pisywali o nich dawniej teoretycy i praktycy komunizmu, a i nie tak dawno wypowiadał sie o nich taki, na przykład, Ortega y...td.  Na masy działają najskuteczniej bodźce elementarne. Nasze zrywy z niedalekiej przeszłości  kojarzone z hasłami szczytnymi: wolność, godność, demokracja itp  zaczynały się od spraw przyziemnych - od ostrych podwyżek cen, np. od rozszerzenia cen z mięsnych sklepów komercyjnych na sklepy pozostałe; pamiętamy to ?  Teraz, póki co, talerz nie jest zupełnie pusty - a i zapić jest jeszcze czym; władza jest niegłupia i całkowicie nie dorzyna. Rewolucji nie będzie - ciekawostką natomiast jest to, że ta rewolucyjna przepowiednia padła z ust osoby dotąd zdecydowanie głosującej za wszystkim, co platformerskie. Budzi się coś w rodzaju świadomości ?  Może w tym jest odrobina nadziei na coś jaśniejszego w tym roku.

Eurybiades
O mnie Eurybiades

Konserwatysta

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka