O czym - to chyba wiadomo, bo trudno przestać, szczególnie, że i waga sprawy - i zrozumiały szum wokół niej nie sprzyjają wyłączeniu się. Wiadomo - Konferencja, Smoleńsk.
Dopiero wieczorem u samego źródła zetknąłem się z tym, o czym ostatnio najgłośniej; profesor Cieszewski opowiedział o tym, co udało mu się drogą trwających dość długo badań stwierdzić. Króciutko, bo i czasu nie stało i audytorium zupełnie nie fachowe - przedstawił sposób dojścia do ogólnie już znanego wniosku. Co ja mogłem z tego wynieść ? Ano - przekonanie, że to, co mówił nosiło cechy profesjonalnego podejścia do sprawy. Że - rzecz nie polegała na prostym wślepianiu się w zdjęcia, ale że zostały one poddane obróbce m.i. przy zastosowaniu fotogrametrii - i że zajmowało się tym kilku uczonych raczej przez Macierewicza nie inspirowanych. Cieszewski, okazując co prawda dość wyraźną pewność co do swoich wywodów, objawił jednak gotowość skonfrontowania ich z poważnymi badaniami prowadzącymi do wniosków przeciwnych. Pytanie - czy się tego doczekamy; moim zdaniem - nie, bo i po co ? Co było do powiedzenia na ten temat, to już powiedziano. Po pierwsze - świadek Bodin, zwalony z nóg przez podmuch i omal nie porwany w powietrze, ratując się łapaniem za koło samochodowe zdążył jednak dostrzec, że samolot łamie brzozę. Nie mówi, że stwierdził to złamanie po fakcie - on to zaobserwował w trakcie dziania się. Czy to nie świadczy o wyjątkowej przytomności umysłu i o posiadaniu niebywale podzielnej uwagi, nie mówiąc o sprawności fizycznej ? Tu się przewraca i łapie za koło, a tam - patrzy. "Tam się śmiejesz, a tu lejesz" - jak to się śpiewało. A skoro ta przytomność umysłu jest tak wyjątkowa, to doprawdy - zeznanie wiarygodne być musi. Do tego jeszcze ekspert - nie wiem, od Laska czy od Millera pokazując coś palcem na zdjęciu orzekł, że to nie brzoza, a śmieci. Jaki inny z tego płynie wniosek, niż ten, że o kant potłuc te wszystkie amerykańskie wysoce naukowe metody, które nie ostają się w zetknięciu z psychofizycznymi możliwościami szeregowego rosyjskiego obywatela i zdrowym, nie wyposażonym w żadne mędrca szkiełko wzrokiem polskiego eksperta ? Do podobnych wniosków prowadzi przecież także zestawienie dociekań profesora Biniendy - który do swoich badań, symulacji i obliczeń potrzebował przynajmniej komputera - z prostym stwierdzeniem: "jak walnęło, to urwało" - i innym, prowadzącym do tego samego: "każdy, kto rąbał siekierą brzozę wie, jaka twarda". O kant tę naukę amerykańską, uprawianą rękami polskich profesorów potłuc.
A na serio: tak to właśnie wygląda. Badaniom naukowym - zgódźmy się, że nie rozstrzygającym jeszcze niczego ostatecznie - przeciwstawia się jakieś domorosłe badziewie w rodzaju: "jak walnęło..." - itd. Czy tak trudno byłoby położyć na stole obliczenia wykazujące, że brzoza utrąciła skrzydło, a nie odwrotnie - i w związku z tym Binienda nie ma racji ? Widocznie jednak trudno - i wybiera się w związku z tym drogę dyskredytowania i ośmieszania.
Dzisiaj pan Lasek powiada; 'nie tworzymy nowych teorii" - i chyba znaczy to tylko trwanie przy dotychczasowych, które zetknięcia z faktami zdecydowanie nie wytrzymały. Prokurator mówi: "nie mamy dowodów, że brzozę ścięto przed 10.04" - czy to znaczy to samo, co: "mamy dowody, że brzozy nie ścięto przed 10.o4" ? Żeby zaprzeczyć twierdzeniom Cieszewskiego, prościej byłoby powiedzieć to drugie, a jednak - nie. A premier obiecuje, że opowie, co z nami nierozgarniętymi szaraczkami zrobili w związku ze Smoleńskiem Kaczyński z Macierewiczem. To znaczy - jak nas oszukali. Rozjaśni nam w głowach, bo sami sobie z poznawaniem otaczającej nas rzeczywistości nie radzimy.
Wszystko to zbiera się w spójną całość polegającą na przekonywaniu nas do czegoś, o czym już wiadomo, że co najmniej w znacznym stopniu prawdą nie jest; przekonywaniu bez użycia konkretów, bo i jakie konkrety mogłyby zaświadczyć na korzyść nieprawdy ? Pozostaje obrona pozycji; właśnie obrona, bo takie znamiona noszą działania prowadzone z determinacją i przy użyciu środków bardzo różnych. Wczoraj prof. Sadurski pytany o to, czy nie uważa, że użycie przez niego w swoim czasie wyzwisk w stosunku do kilku osób - Rymkiewicza, Krasnodębskiego, Macierewicza - było jako sposób prowadzenia debaty stosowne, powiedział: tak, bo zaatakowani w ten sposób zasłużyli sobie na to. Zasłużyli ! Podobnie myślał pewnie Cyba - tyle, że był od Sadurskiego bardziej zdecydowany.
Inne tematy w dziale Polityka