Tydzień poreferendalny dobiega końca, a szum ucichnąć nie chce - mimo, że więcej, niż już po parę razy powiedziano, o referendum powiedzieć się nie da. Chyba, że się jest pod wpływem imperatywu nieodpartego, jak to się zdarzyło wczoraj Julii Piterze, która po stwierdzeniu Joachima Brudzińskiego: "trudno, wypada powiedzieć, że choć minimalnie - to jednak przegraliśmy" - wypaliła: "ale muszę powiedzieć, że przegraliście !" Co nawet prowadzący redaktor skomentował: "pan poseł już to przecież przyznał !" Ten "imperatyw nieodparty" przypominam sobie chyba z bardzo starego filmu; jeśli mnie pamięć nie myli, uniewinniono zbrodniarza, bo popełnił morderstwo pod wpływem przymusu określonego, jak wyżej. Skoro tak, to wypowiadać się niemądrze tym bardziej można.
Powody, dla których referendum okazało się nieważne, co teraz zgodnie mianuje się klęską PiS, zostały przez wielu wyłożone dobitnie i jasno: tym razem Prezes nic wprawdzie nie powiedział o tym, gdzie kto stoi - ani nie wspomniał o Angeli Merkel, ale i tak zawalił sprawę, co było do przewidzenia już wcześniej - i o czym dowodnie przekonał się każdy, kto po referendum zobaczył Zbigniewa Ziobro przytaczającego opinię taksówkarza, który wprawdzie chciał odwołania pani prezydent, ale litera "W" tak go zniesmaczyła, że głosować nie poszedł. Wyszło więc na to, że na złość Kaczyńskiemu odmroził sobie uszy; frekwencja, która przy jego i jemu podobnych udziale mogłaby być wystarczająca, taką się nie okazała - a z czyjej winy, to wiadomo. PiS znowu przegrał na własne życzenie. To, że tak trąbią media, usłużnie przy okazji podpowiadając, kogo i za co w PiS należałoby zwolnić - to normalka nie zasługująca na komentowanie. Warto natomiast, jak się wydaje, zastanowić się nad tym co powiadają blogerzy, ktorych chyba można lokalizować po stronie dla PiS życzliwej:
- "Wczorajszy dzień pokazuje, że (niereformowalny) PiS nie jest w stanie zastąpić PO w wyniku wyborów powszechnych. Z Prezesem jako opozycją będzie 3 kadencja Tuska".
- "Partia opozycyjna kolejny raz dowiodła, że nie potrafi uruchomić potencjału drzemiącego w społeczeństwie".
Pomijając to, że referendum to nie wybory powszechne, w związku z czym opinię pierwszego z blogerów należy uznać za zbyt pochopną - wypada obie wypowiedzi odczytać jako życzenie, żeby PiS się zmieniło; zreformowało się, uruchomiło potencjał - i co tam jeszcze. Być może - żeby zmieniło Prezesa, bo z nim będzie "3 kadencja Tuska". Jest nad czym się zastanowić. Przede wszystkim - nad celem wyborczej wygranej. Sprawa wydaje się oczywista, ale niekoniecznie dla wszystkich w taki sam sposób. Na przykład - redaktor Knapik oceniając zaangażowanie prof. Glińskiego w rozmaite akcje PiS powiedział: "rozumiałbym, gdyby chodziło np. o wejście do Europarlamentu, albo coś podobnego". Takie myślenie o polityce jest wśród nas dość powszechne, a chęć osiągnięcia stricte prywatnego, a więc raczej płaskiego celu - zrozumiała i akceptowana. Przy tym - wszystko to wydaje się dość łatwe: facet z Biłgoraja przed ostatnimi wyborami wykonał pewną ilość czynności wzbudzających u człowieka uważającego się za przyzwoitego odruch wymiotny - i to wystarczyło na powodzenie w wyborach. A ileś lat wcześniej ktoś inny schudł, opalił się, włożył niebieski garnitur, zatańczył disco polo - i też odniósł sukces. Doprawdy, wygląda na to, że nic w tym trudnego. Rzecz jednak w tym, co ma w wyniku osiągnięcia tego sukcesu nastąpić. Jeśli jest on celem samym w sobie - w porządku; co wystarczy potem - to wiemy, jeśli prawidłowo posługujemy się oczami, uszami i mózgownicą. Sprawa komplikuje się, jeśli do wyborów idzie partia czy polityk z planem, który należy sytuować w kategorii tych z wyższej pólki. To znaczy: nie - wejść do Europarlamentu, nie - osiąść wygodnie na ministerialnym stołku, nie - zbudować sieć intratnych powiązań; natomiast - naprawić sypiące się państwo, włożyć, jak ów przysłowiowy król francuski kurę do niedzielnego garnka, zadbać o przyszłość narodu i takie tam podobne sprawy. Zabiegając o poparcie dla takich celów nie sposób ograniczyć się do sztuczek z zakresu PR. Poparcie, o które się zabiega powinno być stabilne - udzielone przez ludzi przekonanych do zaprezentowanego im programu i przekonanych co do tego, że mówi się im prawdę. To poparcie nie może być udzielane lub odbierane w zależności od chwilowych nastrojów uzależnionych od aktualnej narracji mediów. Jarosław Kaczyński w Krynicy powiedział parę rzeczy dotyczących przyszłości po ewentualnym zwycięstwie wyborczym - parę rzeczy, które nie wszystkim musiały się podobać. Komentarze, jakie się po tym sypnęły, w znacznej części brzmiały tak: "nie powinien był tego przed wyborami mówić - w ten sposób nie da się wygrać !" Najwyraźniej tak już przywykliśmy do ołgiwania nas we wszystkim, że jasne i otwarte stawianie sprawy w polityce jest uznawane za dziwaczne, naiwne i nieskuteczne. Do wyborów, które nas czekają, warto - o ile to możliwe - pójść z przekonaniem o znaczącej przewadze i o trwałości tej przewagi, która - po ewentualnej wygranej - nie powinna stopnieć w zetknięciu z nieuchronnymi trudnościami związanymi z naprawą państwa. To wszystko nie stanie się samo z siebie - i nie jest tak, jak by to wynikało z przytoczonych na początku cytatów: niech się partia zreformuje - no, to może ... Powodzenie w wyborach - to obowiązek wyborców, a partii - tylko w części; tylko o tyle, że ciąży na niej obowiązek przedstawienia przekonującej wizji przyszłych działań. Disco partia tańczyć nie musi. Pozostaje natomiast pytanie, co powinniśmy my ? To się wydaje proste: polegać na zdrowym rozsądku, obserwować i myśleć - i nie chwiać się. Opowiedzieć się za sprawą i jej się trzymać. Nie udzielać poparcia politykom ( ? ) budującym opinie na podstawie informacji od taksówkarza. Oddzielić ziarno od plew.
Bloger MYŚlĘ napisał: "To nie PiS ma się zmieniać, ale ludzie, którzy chcą władzy odpowiedzialnej". Tak własnie ! - a czy to jest do osiągnięcia ? Nie wiem, bo GIZ 3MIASTO pisze - i brzmi to podobnie do prawdy: "pozostajemy zbiorowiskiem indywiduów lekko głupawych i leniwych (zwłaszcza umysłowo) , takich niecierpliwych i niekonsekwentnych choleryków spontanicznych, a przy tym niezwykle podatnych na manipulację". W każdym razie - próbujmy.
Inne tematy w dziale Polityka