Ostatnio- a zdarza się to od pewnego czasu dość często - ilekroć widzę posła Gowina w telewizorze, niezależnie od tego, co mówi wyobraźnie podsuwa mi przed oczy obraz maluśkiego staruszka z pieskiem - i on powiada: "... siedziałem... długo w tej grocie - skumbrie w tomacie, skumbrie w tomacie; dłużej nie mogę - skumbrie w tomacie, skumbrie w tomacie - pstrąg !". Dłużej nie może, bo mu na to nie pozwalają takie szczególne cechy jego osobowości, jak: konserwatywny światopogląd, sumienie, poczucie przyzwoitości i świadomość odpowiedzialności za państwo i współobywateli; także - za partię, która cokolwiek pobłądziła. A ja nie mogę pozbyć się natrętnej myśli, że on w tej grocie siedział bardzo długo - i przez długie lata te wyżej wyszczególnione wartości snu mu nie odbierały, bo jeśli pukały do jego jestestwa, to nad wyraz nieśmiało i cichutko; zaryzykowałbym twierdzenie, że może wcale. Jeżeli jednak pukały, to poseł wykazał się znaczną nawet jak na polityka odpornością na niepokoje moralne. Teraz, chyba po doznaniu jakiejś iluminacji mówi różne rzeczy i z wieloma możnaby się zgodzić, gdyby je oddzielić od wszystkiego, co było przedtem. Słowa jednak ważą więcej, niż czyny - a czyny były dotąd takie: Gowin przez długie lata podnosił rękę tak, jak jego partyjni towarzysze i do takiego stanu państwa, którego jakość niektórzy dopiero ostatnio sobie uświadamiają - on tę rękę przyłożył. Jest w takim samym stopniu, jak cała Platforma i wszyscy ją wspierający winien zadłużenia, kolejek w służbie zdrowia, bezrobocia, zapaści armii, wydłużenia wieku emerytalnego, podnoszenia podatków - dosłownie wszystkiego niedobrego, co się w kraju od prawie sześciu lat dzieje - a od spisywania czego mogłaby uschnąć ręka, gdyby chcieć tego dokonać sumiennie. Jest nie bez winy także w sprawie Smoleńska, bo nie jest przecież tak, że można być w partii rządząceji i w rządzie, a jednocześnie stać spokojnie na uboczu i za nic nie przyjmować odpowiedzialności. Nie mogę wzbudzić w sobie obserwowanej u wielu ekscytacji poczynaniami pana posła, bo na pytanie: ile czasu potrzebuje średnio rozgarnięty osobnik na zorientowanie się, w czym bierze udział - muszę odpowiedzieć, że na ogół nie tylu lat, ile Gowin spędził w PO. I w tym cała rzecz. Nie potrafię też ekscytować się tym, co dla niektórych wydaje się być nadzieją na jakieś pozytywne wydarzenia w polityce: Gowin jakoby zmierza do aliansu z Kowalem i Wiplerem - może także z Dornem. Nadzieją ? - ależ ona pojawia się tam, gdzie nie ma realnych spodziewań, żelaznych argumentów i solidnych przesłanek. Litości - błagam o posługiwanie się rozsądkiem. Ja swojemu ufam być może nadmiernie, ale będę się go trzymał - a on mi podpowiada, iż nie można zapominać o tym, że wszyscy wymienieni odeszli z PiS ; w oczach stronnika tej partii, jakim się deklaruję, to powinno dyskwalifikować. Zamiast uprawiać swoją partyjną działkę dla ogólnego dobra, poszli za głosem przesadnych ambicji - tylko ambicji, bo przecież nie zaczęli raptem głosić innych, niż dotąd poglądów. Budować teraz na nich ( nie zapominajmy, że rozłamowcach) jakieś nadzieje ? - przypominam jeszcze raz mój apel o rozsądek. Szczególnie, że jeden z nich gotuje w ościennej telewizji, drugi, będąc w dojrzałym wieku i obarczony rodziną złamał nogę próbując latać na spadochronie za samochodem - a trzeci swoją samodzielną aktywność polityczną rozpoczął od listu do HGW w sprawie niedobrych strażników miejskich. Trochę się czepiam i być może te rzeczy nie mają większego znaczenia, ja jednak swoje oczekiwania polityczne wolałbym wiązać z postaciami zajmującymi się sprawami cokolwiek poważniejszymi. I nie z takimi, rzecz jasna, co przez lata brodzili twardo w błocie - a teraz próbują demonstrować czysto umyte nogi.
Inne tematy w dziale Polityka