Eurybiades Eurybiades
239
BLOG

O tym, że zabieram z banku pieniądze - i nie tylko

Eurybiades Eurybiades Polityka Obserwuj notkę 9

      To już postanowione:  jutro udaję się do banku, żeby wycofać cały skromny kapitalik, który się tam zgromadził przez lata cierpliwego ciułania.  Nie uda się to pewnie za jednym zamachem, bo się nie zapowiedziałem - ale tak, czy inaczej wkrótce potem  ułożę paczkę banknotów w skrytce pod podłogą  (myszy w domu nie ma)  i odetchnę:  co pewne, to pewne!  Ta skrytka - to rozwiązanie tymczasowe i już myślę, co potem;  pomysłów, wcale zresztą nie odkrywczych, jest parę.  To jasne, że powyższą decyzję podjąłem pod wpływem pojawiających się ostatnio w Salonie ostrzeżeń przed możliwością utraty zgromadzonych w banku zasobów wskutek działań rozmaitych oszustów.  Powinienem jednak wyjaśnić, że te ostrzeżenia skłoniły mnie do myślenia o bezpieczeństwie moich skromnych oszczędności w kontekście nieco szerszym, niż owe oszustwa, którymi zostałem postraszony;  a skoro już się za to zabrałem - to warto ten kontekst uczynić jeszcze przestronniejszym.

   Tę potrzebę szerszego myślenia uzasadniam tym, że okoliczności, w jakich od pewnego czasu żyjemy, nie są zwyczajne i do zanudzenia przewidywalne;  odwrotnie - podlegamy ciągłym zaskoczeniom związanym z wywracaniem do góry nogami porządku, jakim się dotąd rządziły sprawy publiczne:  ruszono z posad bryłę państwa - i dzieje się, oj - dzieje!  Te zaskoczenia stają się z dnia na dzień normą, a więc i zdumienie za każdym razem mniejsze, a  żaba jest gotowana systematycznie;  czy, gdybyśmy budząc się pewnego ranka stwierdzili, że nasze rachunki bankowe - no, może nie wyparowały, ale wyraźnie zeszczuplały - powinniśmy się dziwić?  W żadnym razie, gdyż władza swymi konsekwentnymi i nieustającymi posunięciami próbuje przyzwyczaić nas do poruszania się w rzeczywistości odmiennej od tej, do jakiej w ostatnich latach przywykliśmy:  prawo jest stosowane nie według litery wspieranej przez objaśniającego ją ducha, lecz wedle widzimisię z tą literą całkowicie sprzecznego, a kreowanego ku własnej wygodzie przez władzę;  jednym słowem - "prawa, jak je rozumiemy".  A skoro tak, to czemu z rachunkami nie miałoby stać się coś nieoczekiwanego?  Wiadomo, że to, co możliwe - stanie się prędzej czy później;  czy jeszcze półtora roku temu pomyślelibyśmy np. o mianowaniu prokuratora krajowego bez zgody prezydenta?  Albo - czy przez głowę przeszłaby nam myśl o kwestionowaniu prawa o stosowaniu przez prezydenta łaski w dowolnie wybranym czasie?  A to wszystko - i parę innych rzeczy - doszło do skutku. Łamanie prawa, choć niedopuszczalne i karygodne - jest możliwe, a więc nastąpiło.  Co, że z pieniędzmi taki niezgodny z prawem przewał nie mógłby się wydarzyć?  Nie tak dawno okazało się, że odkładane przez obywateli składki na fundusz emerytalny nie są ich własnościę - tak uznał ówczesny, a jednocześnie obecny premier i za jednym pociągnięciem jego długopisu połowa tej forsy poszła się, że tak powiem - czochrać.  A inny przykład - proszę bardzo:  swego czasu tzw. władza ludowa, do której obecna zaczyna się zdecydowanie upodabniać w dążeniu do mocnego ujęcia społeczeństwa za twarz, dokonała tuż na początku lat 50. manewru zwanego zmianą pieniędzy.  Pamiętam to dobrze, bo byłem już podrośniętym chłopakiem;  wstajemy pewnego ranka, a tu nowa rzeczywistość:  obowiązuje przelicznik - z tym, że nie wszystkie pieniądze są według niego przeliczane, bo forsa zachomikowana przez obywateli - tylko do pewnego limitu.  Podregulowaniu uległy też przy okazji ceny;  pamiętam, że cena np. cukru po przeliczeniu została pomnożona przez trzy. Jednym słowem, obywatel na tym - w odróżnieniu od władzy - korzystnie nie wyszedł.

   Nie idzie mi zresztą wyłącznie o to, co mogłoby się wydarzyć w związku z pieniędzmi - lecz o wszystko, co nadal  jeszcze może się wydawać nieprawdopodobne, a cośmy my, naród  (niektórzy utrzymują, że dumny!)  swoją decyzją sprzed półtora roku uprawdopodobnili.  Jak się rzekło:  co możliwe - stanie się prędzej, czy później;  skręcenie wyborów - proszę bardzo, delegalizacja PiS - czemu nie, a póki co - położenie np. łapy na pieniądzach, którymi niektórzy wspierają tę partię;  nie po to postanowiono ją zagłodzić przez wstrzymanie subwencji, żeby pozwolić na dokarmianie czymś w rodzaju kroplówki.  Nie twierdzę, że to wszystko się stanie, ale że może - to pewne, bo czy nie widzieliśmy dopiero co podobnych posunięć w innych krajach?  Gdybym pisał tę notkę niespełna dwa tygodnie temu, wśród tych moich przewidywań mógłbym umieścić np. likwidację niewygodnej telewizji;  teraz już nie muszę, bo - jak się okazuje - życie potrafi wyprzedzać proroctwa. Dekret czy uchwała - i, jak to się mówi - po ptokach.  Przywykliśmy, na przykład, mówić i pisać co nam się podoba - aż tu raptem chłopak za napisanie o szabrze na terenach powodziowych ma policję na karku i podobnie rzecz wygląda z panią, co wyraziła życzenie, aby ktoś tam zginął  (nie fizycznie, a w sensie - zgiń, przepadnij!).  Do tego doszliśmy, a dokąd zmierzamy - łatwo dopowiedzieć.  Póki co - śpieszmy się pisać;  wolność słowa tak szybko odchodzi!

Eurybiades
O mnie Eurybiades

Konserwatysta

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka