Eurybiades Eurybiades
224
BLOG

Hołownia, Trzaskowski i najnowsza koncepcja obrony

Eurybiades Eurybiades Polityka Obserwuj notkę 6

      Jeśli idzie o linię Wisły, to sprawa się - że tak powiem - rypła i powrotu do niej, mimo powrotu stosownej władzy, najwyraźniej nie będzie.  Coś jednak na to miejsce powinno było się pojawić - i kiedy tymi sprawami zarządzał Mariusz Błaszczak, rzecz wydawała się oczywista:  nakupimy tyle czołgów, armat i samolotów, że nikt nam nie podskoczy, a w szczególności - sąsiad ze wschodu;  koncepcja prosta, jak konstrukcja cepa i w swej prostocie zatrącająca niemal o banał.  Jasne jest przecież, że warto sypnąć forsą nawet się zadłużając, żeby nie przyszedł  Buriat czy, nie przymierzając, jakiś inny północny Koreańczyk z zamiarem poderżnięcia nam gardła.

   Ale przy nowym ministrze od tych spraw - dwojga nazwisk ludowym doktorze nauk medycznych - okazuje się, że pomysły i rozwiązania proste nie zawsze okazują się być najlepszymi;  kupić czołgi potrafi byle kto, a poradzić sobie bez nich - to dopiero wyzwanie!  Z początku sprawa nie była jasna, choć trudno było nie zauważać, że coś się zmienia:  tych wszystkich wojennych zabawek nie kupujemy tyle, ile zapowiadano - czołgów wedle koreańskiego projektu nie będziemy w Polsce produkować, a rodzimych  "Borsuków" zamówiono dziesięć razy mniej, niż miało być.  O co kaman - zapytywał człowiek interesujący się tymi sprawami i choć o odpowiedź było niełatwo, to trudno też było  zaprzeczyć, że w naszej strategii obronnej powiało czymś tajemniczym, a tym samym - świeżym i ożywczym.

   Nie ma spraw, które by się kiedyś nie wyjaśniły;  jednym przydarza się to wcześniej, innym później.  Tak też stało się w tym przypadku:  jakiś czas temu Szymon Hołownia ogłosił, że  "wdepczemy Putina w ziemię".  A całkiem już niedawno Rafał Trzaskowski zapowiedział:  "USA będziemy trzymali blisko i Europę tak samo, a Putina złapiemy za gardło!"  Sprawa się tym samym wyjaśniła;  wprawdzie kolejność  działań będzie prawdopodobnie inna, niż w tych oświadczeniach: najpierw - za gardło, a potem - w ziemię  (bo trudno byłoby inaczej) - ale szczegóły zostawmy na boku.  Istotne jest to, że w wyniku zastosowania tak prostego pomysłu  rzeczywiście tych wszystkich czołgów kupować nie trzeba;  no, chyba, że od Niemców - a przeznaczoną na to kasę obrócić na wsparcie np. organizacji LGBT lub dla oczekiwanych już niebawem lekarzy i inżynierów z Afryki i Azji.  Można też będzie jeszcze bardziej poluzować restrykcyjne poprzednio egzekwowanie VAT.

   A poważnie -  nie tyle idzie mi tu o strategię obronną, ile o to, że takie enuncjacje padają z ust osobników z naszego świecznika politycznego, aspirujących w dodatku do zajęcia pozycji głowy państwa:  niepotrzebna i niczym nie uzasadniona buńczuczność, brak powagi i wyraźna niemożność kontrolowania, czy to, co się narodziło pod sklepieniem czaszki - nadaje się do puszczenia w świat.  Tusk Trumpowi strzelał w plecy;  to ta sama szkoła i ten sam poziom powagi.  Hołownia - pal go sześć;  już się w tym wyścigu nie liczy, ale piękny Rafał?  Deklarując chwytanie Putina za gardło prezentuje się jako gość niepoważny i lekkomyślny, bo gotów pleść od rzeczy.  Te dwie cechy - niepoważny i lekkomyślny - wystarczają, aby w zgodzie ze  "Słownikiem wyrazów obcych" zakwalifikować go, jako fircyka;  jeśli dodać do tego wytworne witanie się z Polakami po francusku, zachęcanie do picia wina i uciechę z tego, że się dziennikarza wyprowadziło w pole co do miejsca spotkania - to ten obraz się dopełnia.  Kandydat na Prezydenta RP... o tempora, o mores!  W pewnej osiemnastowiecznej komedii fircyk zabawiał się zalotami;  tak byłoby lepiej i teraz.

Eurybiades
O mnie Eurybiades

Konserwatysta

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka