Indagowana w sprawie swojej wcześniejszej wypowiedzi, że niby - czasy, w których żyjemy nie pozwalają na stosowanie prawa ściśle według jego zapisów - prokurator Wrzosek wygłosiła mały wykład na temat rozróżnienia między literą prawa a jego duchem, nie zaniedbując przy tym objaśnienia, co to lex oraz jus.
Treść zapisów zawartych w rozmaitych kodeksach - to nie jest, jak mawiał Jack Reacher - chirurgia mózgu ani fizyka kwantowa, więc każdy, pod warunkiem stosowania zdrowego rozsądku oraz elementarnej logiki może się o nich wypowiadać. Co to jest - ten duch prawa? Ja to rozumiem tak, że idzie o intencję zawartą w prawie zapisanym; odczytanie i zrozumienie tej intencji zapobiega wykoślawieniu prawa w wyniku bezrefleksyjnego stosowania jego litery. Jednym słowem - duch uzupełnia literę, a inaczej - intencja objaśnia suchy zapis. Z tego, co pani Wrzosek pod drzwiami prokuratury mówiła - a także z ogólnie dostępnej wiedzy dotyczącej jej poczynań nie wynika, aby ona te sprawy pojmowała tak właśnie. "Nie możemy stosować prawa wedle litery, lecz według jego ducha"; to nie jest cytat dosłowny, ale streszczenie jej publicznie ogłoszonego stanowiska w tej sprawie - i on, ten nie-cytat dowodzi, ,ze pani prokurator te obie wartości - literę i ducha - ustawia w opozycji względem siebie: nie litera, ale duch! Do czego może prowadzić stosowanie takiej na własny użytek przyjętej doktryny - obrazuje taki choćby przykład wzięty z aktywności zawodowej tytułowej postaci; pani prokurator czynnie uczestniczyła ( tak donosiły media i takie jej postawiono zarzuty) w przekazywaniu Rafałowi Trzaskowskiemu informacji za śledztwa dotyczącego katastrofy, co się wydarzyła w zarządzanym przez niego mieście; wielokrotnie tu wspominana "litera" tego wyraźnie zabrania, ale omawianej tu postaci najwyraźniej jakiś bliżej nie określony "duch" podpowiedział zachowanie całkowicie temu przeciwne. Ani chybi - był to taki duch prawa, jaki mieści się w jej tego prawa rozumieniu. A inny przykład - brak zgody, aby ś.p. pani Barbarze Skrzypek mógł towarzyszyć pełnomocnik; przepis powiada, że jako świadek miała do tego prawo, jeśli było to w jej interesie. Przepis mówi też, że prokurator mogła odmówić - i też szło o ten interes świadka, lub jego brak. Trudno nie zauważyć, że intencją, czyli duchem tego zapisu była potrzeba uwzględnienia interesu świadka - i pytanie, czy to on właśnie, ten świadek, czy raczej pani prokurator mogła ten interes lepiej rozpoznać i zdefiniować - wydaje się bezsensowne, bo odpowiedź - oczywista.
Możnaby tak deliberować dłużej - ale to, co powyżej - wyczerpuje chyba zasygnalizowaną w tytule kwestię. Warto to tylko uzupełnić o stwierdzenie, że termin "duch" - mało precyzyjny, a przy tym określający jakiś byt o charakterze nieziemskim - nie powinien być stosowany w sprawach tak przyziemnych, jak wymiar sprawiedliwości; lepiej tu mówić o intencji lub po prostu sensie. Szczególnie, iż trudno nie dojść do przekonania, że jeśli w opisanych sprawach pani prokurator kierowała się wskazaniami jakiegoś ducha - niechby to i był "duch prawa" - nie był on duchem dobrym, bo doradzał źle. A skorośmy już doszli do tego, że duchy mogą być dobre, albo i złe - to lepiej tego wątku nie ciągnąć; co robiono kiedyś z kobietami kontaktującymi się ze złym duchem - strach przypominać.
Inne tematy w dziale Polityka