Idzie mi o zdanie, które Jarosław Kaczyński ostatnio wygłosił - a ja potem przeczytałem na pasku: - "Ekipa, która dzisiaj jest przy władzy, po prostu nie umie rządzić". Z takim postawieniem sprawy zgadzam się tylko częściowo; rzecz wygląda tak, jakby Prezes, strzelając do tarczy - owszem, trafił w nią, ale ciut obok dziesiątki. Ma rację - jednak, moim zdaniem, nie w pełni - i gdyby stwierdził, że ta ekipa zawiaduje państwem źle - co zresztą w podtekście tej jego wypowiedzi się mieści - to zgoda i ja bym teraz nie zasiadał do pisania, a zajął się czymś przyjemniejszym, niż rozważanie działań paczki dowodzonej przez skłonnego do napadów furii gościa.
No, ale skoro już zasiadłem, to trzeba wyłożyć, jak moim zdaniem sprawa się ma: o nieumiejętności albo braku kompetencji nie może tu być mowy, a w każdym razie - nie w pierwszym rzędzie. Niekompetencja - to owszem, trochę też, ale przede wszystkim - brak zamiaru, aby sprawami państwa kierować w sposób dla niego korzystny; nie po to ta doraźnie zorganizowana grupa sięgnęła po władzę, żeby "państwo rosło w siłę, a obywatele żyli dostatnio" - jak się swego czasu mawiało. Wszystkie te wydarzenia i procesy, które od roku zachodzą i powoli, niestety, przestają wprawiać obserwatorów w osłupienie - są następstwem planu opracowanego i realizowanego - żeby użyć ulubionego zwrotu szefa tej grupy - "w sposób precyzyjny". Gdyby tak nie było, a wszystko, co dzieje się na naszych oczach okazywało się skutkiem wyłącznie braku umiejętności - upadek nie mógłby być tak boleśnie raptowny i nie dotyczyłby wszystkiego, na co tylko spojrzeć; niekompetencja rządzących - przy jednoczesnym objawianiu przez nich dobrych zamiarów, mogłaby skutkować potknięciami czy poślizgami - ale sprawy państwa lekko kulejąc czy zataczając się , lub może odrobinę zwalniając tempo - zmierzałyby jednak w pożądanym kierunku. Możnaby wtedy biadolić i narzekać, ale tak raczej dla porządku, że niby - władza winna się lepiej postarać i nadrabiać to, co jej na razie średnio wychodzi.
Rzeczywistość przedstawia się jednak inaczej - i koń, jaki jest - każdy widzi; jeśli tknąć jakiejkolwiek sprawy związanej z pomyślnością i rozwojem państwa - to nic, tylko upadek, odwrót, zaniechanie czy rezygnację widać, jak na dłoni - i dziś okazuje się, na przykład, że ta wielka inwestycja Orlenu jest przerośnięta i niepotrzebna, podobnie, jak te wszystkie wcześniej odsunięte na bok elektrownie, porty i co tam jeszcze. Jasne, że rozpatrując sposób obsadzania stanowisk państwowych, nie da się w wielu przypadkach nie dostrzec wyraźnie braku nie tylko kompetencji, ale i podstawowych kwalifikacji umysłowych niezbędnych w pełnieniu ważnych funkcji - i nie dojść do wniosku, że to przecież część tego wspomnianego planu, a nie przypadek; nieszczęścia, jak wiadomo chadzają parami - ale czwórkami, piątkami albo i lepiej - to już nie, chyba, że się je świadomie ściągnie. Że świadomie - nie sposób wątpić, bo czy w całej koalicji nie znalazłoby się trochę cokolwiek bardziej kumatych czy wykształconych osobników? Najwyraźniej - nie o to chodzi.
Jakieś 10 lat temu - jeszcze przed wyborami 2015' zamieściłem w Salonie notkę "Nasza piąta kolumna". Wiem, że stawiam się poniekąd w pozycji szwejkowskiego porucznika Duba, który zwykł był mawiać: - "jeszcze przed wojną rozmawiałem o tym z moim starostą powiatowym!" - ale trudno: wrażenie pełnej aktualności treści tamtej notki odbieram, jako nieodparte. Napisałem wtedy, że piąta kolumna, zjawisko znane w realiach wielu państw - ma w Polsce specyfikę polegającą na tym, że rolę tej formacji działającej na niekorzyść własnego państwa, a za to w interesie mało nam przyjaznych sąsiadów, pełni u nas władza. Tak to wyglądało wtedy - a teraz, po kilkuletniej przerwie - to samo, tyle tylko, że w większym natężeniu i całkiem już bez osłonek; w TV pojawiają się dziś, jak prawie co dnia, druzgocące informacje - jak choćby ta o gmeraniu przy WOT czy o likwidacji CBA. Ewolucja działań sił rozumiejących interes państwa w sposób sobie tylko właściwy postępuje tak gwałtownie i bez jakiejkolwiek przykrywki, że w formule funkcjonowania piątej kolumny przestaje się to mieścić - no, chyba, że w czasie wojny; czy więc mamy już wojnę domową?
Pytanie, jak sobie z tym poradzić - jest pytaniem o to, ilu z nas te sprawy postrzega w takim świetle i w takim wymiarze, jaki winien im być właściwy; kto oglądając TV wybierze sensowny program publicystyczny i wysłucha go ze zrozumieniem - a kto włączy raczej "Wycieczkowiec" czy inne "Królowe życia". Ale to już wychodzi poza zakres tego, co w tytule.
Inne tematy w dziale Polityka