No, przesadziłem: kochają go nie wszyscy - ale, że tym uczuciem jest on obdarzany przez wielu - nie ma dwóch zdań, gdyż poparcia, jakim się cieszy nie można w żaden rozsądny sposób uzasadnić; ergo - musi to być miłość, w dodatku - ślepa. Bo gdyby nie ona, to należałoby uznać, że Polak nic, tylko uwielbia, jak się g.... przelewa, ryby oraz kozy zdychają, jezdnie się zwęża - a po każdym większym deszczu można po nich pływać; itp - itd. Do tego - że gospodarza na ogół nie ma na miejscu, a kiedy z rzadka bywa - to zabawia się niewinnymi igraszkami w rodzaju zdejmowania krzyży, erygowania tęczowego hotelu lub zatrudniania byłego esbeka. I w związku z powyższym ten wspomniany Polak na prezydenta najbardziej ze wszystkiego pragnie wybrać sobie osobnika jak najściślej się z tymi sprawami kojarzącego.
Niewykluczone jednak, iż rzecz ma się nieco inaczej, niż to opisano wyżej - i wygląda następująco: Polak lubi celebrytów, czy raczej - to zjawisko, którego są oni emanacją. Jakiego procentu populacji to upodobanie dotyczy - nie mam pojęcia, ale opowiadał mi przyjaciel, że kiedy ostatnio był w gościach - włączono telewizor, bo szedł taki celebrycki program - i on kilka razy wychodził na balkon, żeby złapać oddech - a reszta się zachwycała; z tego jednostkowego przykładu wynika, że ten mój przyjaciel był znikomym procencikiem tej doraźnie zebranej grupy i przewaga liczebna osób o upodobaniach przeciwnych jego preferencjom była miażdżąca. To oczywiste, że tego nie można przenosić na całe społeczeństwo, bo nie była to grupa reprezentatywna, ale że coś jest na rzeczy - to pewne. Te programy telewizyjne w rodzaju: "Wycieczkowiec", "Hotel Paradise" - propagują młodość, urodę, beztroskę, brak zahamowań oraz przeświadczenie, iż myślenie, jako czynność często niełatwa i przez to uciążliwa - nie jest konieczne. Rafał, uznawany powszechnie za ładnego - a przez wielu, mimo pozostawionej w tyle pięćdziesiątki - za chłopca, do obrazów prezentowanych w tych produkcjach przystaje jak najdokładniej: jego gładka prezencja i sposób wypowiadania się nie angażujący w najmniejszym stopniu szarych komórek słuchacza stanowią dającą się łatwo przełykać papkę. Raz tylko, jak pamiętam, zdarzyło mu się wspomnieć o czymś wyższego lotu - o prowadzonej w języku francuskim rozmowie z prof. Geremkiem, dotyczącej intelektualnych dokonań pewnego cudzoziemca; tego błędu już nie powtórzył, bo kto jeszcze pamięta, kim był Geremek - i co kogo może obchodzić jakiś przemądrzały obcokrajowiec; lepsze są treści wylatujące drugim uchem natychmiast po usłyszeniu - takie, po których mózg słuchacza nie okazuje się być pofałdowany bardziej, niż przedtem.
W wyniku ostatnich rozmów w kręgu moich znajomych uzyskałem potwierdzenie mego przekonania, iż Rafał Trzaskowski przemawiający w jakieś ważne święto na Placu Piłsudskiego byłby zjawiskiem mocno zaskakującym i nieprzystającym do okoliczności; dupiarz na uroczystej mównicy - no, to ja nie wiem... ale za to na "Wycieczkowcu" - jak najbardziej na miejscu. Niestety - to drugie właśnie może pokierować dłońmi wielu wyborców w procesie stawiania krzyżyka przy urnie.
Rafał Trzaskowski może - wbrew moim nadziejom - wygrać wybory, bo są one ze swej natury sprawą niepewną. Jeśli to się stanie - będziemy mieli do czynienia ze smutnym przypadkiem: sukces zwycięzcy nie weźmie się z jego walorów i zasług - przy dość ryzykownym założeniu, iż je posiada - lecz z niedostatków, w jakie są wyposażeni wyborcy. Wyposażeni w niedostatki... zapachniało oksymoronem, ale niech tam!
Inne tematy w dziale Polityka