Początek lata.. ciepło, a ponieważ pogoda jest przekropna, to ogródek w pełni rozkwitu: zielono - z jednych róż płatki już opadają, a za to na innych pękają pąki i motyle oraz pszczoły obrabiają kwitnącą lawendę. Do tego - "kwiecie pachnie" całkiem, jak w "Krzyżakach" i ogrodowy parasol rzuca dobroczynny cień; idylla - et in Arcadia ego! Jeśli o mnie idzie - mogłoby to tak trwać i trwać, a do poczucia pełnej błogości, która i tak mnie od czasu do czasu swoim skrzydełkiem próbuje musnąć, brakuje stopniowo napływających informacji o tym, że w Baranowie wbito pierwsze pale, na Odrze wznowiono roboty - w a Elblągu samorządowcy zmądrzeli i zaczęto pogłębiać port. I tak dalej. Tak właśnie jeszcze do niedawna wyobrażałem sobie końcówkę mojej już mocno zaawansowanej starości: kraj się rozwija i kwitnie, a choć ja w tym czasie więdnę - to bilans wypada nienajgorzej. Ech, jakże często bywa, że marzenia rozmijają się z realiami... to, skądinąd, zrozumiałe - ale żeby tak całkowicie, jak widać? I do tego świadomość, że czasu - żeby czekać na odmianę - coraz mniej, a po prawdzie - całkiem już brak.
Nie idzie tu o bezproduktywne narzekanie na to, na co - jak się wydaje - przynajmniej na razie nie ma sposobu. Kieruje mną "imperatyw nieodparty" zmuszający do zastanowienia nad tym, co z moich pragnień, spodziewań i nadziei może się ziścić; nie jestem maksymalistą i choć wiem, że moje marzenia zbiegają się z dobrem Ojczyzny - no, bo niby czemu miałyby jej przeszkadzać te wszystkie porty, elektrownie i inne lotniska - gotów byłbym trochę odpuścić, bo rozumiem, że w obecnej - tzn. powyborczej rzeczywistości nie wszystko może wyglądać tak, jak bym chciał i jak mi się podoba. Każda władza ma prawo do własnego widzenia spraw państwa i bywa, że choć niechętnie - trzeba się z tym godzić; z tym jednak zastrzeżeniem, że tylko do pewnego stopnia, bo to prawo władzy nie jest nieograniczone.
Daleki staram się być od błędu popełnianego przez wielu - twierdzących, że władza nic nie robi; że jest mało kompetentna - to owszem - ale bezczynności z czystym sumieniem nie mógłbym jej zarzucić. Przeciwnie, jest dość zabiegana wokół wielu spraw, a jej aktywność można podzielić na dwie kategorie znakomicie dające się określić przy pomocy podstawowych znaków arytmetycznych: - i +. Pierwsza z tych kategorii - minus - to rzeczy, których władza nie zrobi i myliłby się ten, co by twierdził, iż one nie wymagają od niej zachodu i trudu; trzeba się niemało nagimnastykować dla upozorowania tych wszystkich niby- audytów i studiów prowadzących do wytłumaczenia, że elektrownia nie może stanąć w wyznaczonym miejscu - a w jakim, to się zobaczy; że port kontenerowy - w żadnym razie, a w związku z tym żeglowna Odra - po co; silna armia - owszem, ale niezupełnie, bo przy obciętym budżecie - to jak? Do tego CPK - niby tak, ale na odwyrtkę - więc w gruncie rzeczy nie. I co najważniejsze - żeby to wszystko odbyło się, czy raczej nie odbyło "bez krzywdy ludzkiej", na którą władza jest szczególnie wrażliwa - i to do tego stopnia, że potrafiła w swoim czasie zdjąć z obywateli ciężar nieopatrznie przez nich odłożonych pieniędzy. A co z kategorią oznaczoną znakiem plusa? - nienajlepiej, bo choć tego sporo - to proszę: związki partnerskie jedno czy wielopłciowe kręcą mnie średnio - no, dobra, choć wstydzę się swego obskuranctwa - przyznaję, że ani trochę; pigułki "po" zażywać nie planuję, a co do "vitro" - to mógłbym w ostateczności zadeklarować swój brak zaointeresowania i obojętność - choć myślę, że jeśli natura w sposób skrajnie zdecydowany odmawia komuś prawa do prokreacji, to może lepiej tego jej sprzeciwu na siłę nie przełamywać. Jak idzie o aborcję - to cóż, myślę o niej to, co każdy rozsądny człowiek - a co się tyczy innych spraw, to wspomnę, że nie chciałbym koło domu wiatraka sprowadzonego z zagranicy po znacznym wyeksploatowaniu; jak mowa o "Panu Tadeuszu" - to nie zgadzam się, żeby moi wnukowie w szkole przerobili z niego tylko parę kawałków - zaznaczając jednocześnie, że nie wymagałbym od pani minister nadrobienia zaległości i przeczytania tego eposu od deski do deski; jestem przeciwny przymuszaniu kogokolwiek do czynności mogących skutkować trwałym uszczerbkiem na zdrowiu.
Z tego pobieżnego i niekompletnego wyszczególnienia działań władzy widać, że w obu kategoriach - plus i minus - jest ich całkiem sporo. A trudno nie zauważyć, że przy tym wszystkim należało jeszcze zwiększyć deficyt, obniżyć przychody z VAT, podnieść ceny - a do tego nie zaniedbać odebrania, komu trzeba, immunitetu albo i wsadzenia do paki - nie zapominając o należytym udręczeniu. To i tak nadal nie wszystko, ale nie zabrałem się do sporządzania rejestru dokonań władzy - a jedynie do wykazania, jak jest ona pracowita; trudno nie orzec, że ponad pospolitą miarę. Próbując to ocenić - z czymś w rodzaju wstrząsu konstatuję, że cokolwiek by ta władza zrobiła albo i nie zrobiła - wymierzone jest przeciw mnie, to jest - przeciw memu rozumieniu dobra Ojczyzny; nie błędnemu przecież, bo - sięgając po możliwie najprostszy przykład - nie spotkam się chyba z twierdzeniem, że lepiej nie mieć elektrowni atomowej - niż ją posiadać.
Pochlebiam sobie, że dla Donalda Tuska stanowię jakiś problem - co sam przecież przyznał; nie w pojedynkę, rzecz jasna - a w grupie liczącej ileś tem milionów. Zastanawiano się, w jaki sposób wyżej wzmiankowany zamierza ten problem rozwiązać - czy przez jakieś porozumienie? Hm... dziś w telewizji pewna posłanka TD wyraziła przekonanie, że najlepiei byłoby się dogadać. Dogadać... tak, tak - różne jednak wydarzenia coraz wyraźniej wydają się dowodzić, że decyzja nie w tym poszła kierunku.
Inne tematy w dziale Polityka