Zdarzają się rzeczy poważne - a nawet i smutne, które potrafią przyprawić człowieka o rozpuknięcie się ze śmiechu; taki paradoks. Gdyby nie porządnie zaciśnięty pasek, coś takiego mogło mi się przydarzyć dzisiejszego ranka przy oglądaniu telewizji W POLSCE.PL - a ściślej, kiedy posłanka PiS relacjonowała swoją rozmowę z nieokreślonym z nazwiska posłem PO. Rzecz dotyczyła skandalu w Muzeum II Wojny, a poseł był nim jakoby tak samo wzburzony, jak pani posłanka i zadeklarował, że jak tak - to on się chyba przeniesie do PSL. Do PSL!!! - rany boskie, ten bezmiar determinacji i ogrom siły charakteru (albo na odwrót) odebrał mi na chwilę oddech - tak był wstrząsający.
A serio: warto podejmować przedsięwzięcia nacechowane choćby odrobiną sensu - to wydaje się nie ulegać wątpliwości. Gdzie tej odrobiny szukać w deklaracji wzmiankowanego posła - pojęcia nie mam i chętnie bym się dowiedział, któż to taki, nieprzymuszany okolicznościami postanawia zaprezentować się jako coś, co dzieci chętnie lepią ze śniegu. Bo i cóż miałby rzeczony parlamentarzysta przez swoją ewentualną manifestację osiągnąć? Nie po to się zrobiło, co zrobiło - żeby zaraz cofać, bo się koalicja wskutek śmiałego manewru jednego posła miałaby zachwiać. To może chęć przytulenia się do szefa PSL, który też oświadczył , że mu przykro i jest przeciw? Ale wiadomo, że oświadczenia ww. pozostają z reguły bez widocznego skutku; w sprawie skutych żołnierzy też był odmiennego zdania i wyraźnych następstw to nie przyniosło. Najwyraźniej deklaracja posła jest aktem o ograniczonym zasięgu, bo nie dokonanym publicznie i następstw żadnych za sobą nie pociągnie; miałoby to zresztą tyle samo sensu, jakby ktoś w kompletnie zagraconym i zasyfionym mieszkaniu, w poszukiwaniu porządku i czystości przechodził z jednego pokoju do drugiego. Tylko się jeszcze bardziej upaćka.
Minęła już 1/8 kadencji parlamentu, a więc - przynajmniej w założeniu - także i rządu. Przekładając to na procenty, jakieś 13 - i posłużyło to do wypracowania modus operandi, którym od teraz będzie się posługiwała władza; trochę może za dużo czasu na to poszło, ale nie czepiajmy się. On - znaczy, ten modus - nie będzie miał zastosowania np. przy budowie elektrowni czy innych portów, a posłuży do prezentowania się przez władzę wobec wyborców; to znacznie pożyteczniejsze i praktyczne. Na czym to będzie się zasadzać - widać już na przykładach: przedstawia się nowy pomysł na niby-CPK - i lewicowy koalicjant widząc przecież, że to lipa - popiera; Tusk i Siemoniak, po rozmowach ze swoimi niemieckimi odpowiednikami i po otrzepaniu pyłu z kolan oświadczają, że zostali przeproszeni i odtąd będzie ok. - choć na granicy widać, że odwrotnie; obronność - jak najbardziej, a przy tym - ciachnięcie budżetu MON; i tak dalej i dalej. Najkrócej i chyba najtrafniej da się to ochrzcić mianem gry pozorów - tak samo u wspomnianego posła, jak i u DT oraz całej reszty; skala zróżnicowana, a więc nie pozostawiająca niedopatrzonych luk. Coś się mówi - coś obiecuje wywołując u naiwnego ogółu oczekiwanie pozytywnego skutku, a wychodzi - jak zawsze; zupełnie, jak z naszą piłką. Jeszcze w jednym to, o czym powyżej, można odnieść do ulubionego przez Polaków sportu: wygrywają Niemcy.
Inne tematy w dziale Polityka