Przeczytałem wczoraj tekst Łukasza Warzechy zatytułowany "Władza ma działać na podstawie i w granicach prawa" - a dziś zrobiłem to po raz drugi; miałem szczęście, bo on - ten tekst - nadal wisi na SG, jak zresztą każdy zasługujący na uwagę. Dlaczego - po raz drugi? Ano - dlatego, że obudziwszy się rano nie byłem pewien, czy mi się to przyśniło - czy istotnie coś takiego przeczytałem. Ta niepewność wzięła się stąd, że nadzwyczaj rzadko przydarza się spotkanie z pisemną wypowiedzią tak ostro i celnie trafiającą w istotę rzeczy, a przy tym od strony warsztatowej dopracowaną tak, aby jak najlepiej służyła swemu celowi. Idzie mi o to, że redaktor już na początku tekstu swoje główne myśli (myśli - no, to może trochę na wyrost, ale niech już zostanie) podaje wytłuszczonym drukiem; to pozwala od razu zorientować się, o co kaman - i jak ktoś nie ma zbyt wiele czasu, to może sobie dalszy ciąg odpuścić. Wygoda!
No, dobra - przyznaję, że robię sobie tzw. jaja, ale od pewnego czasu publicystyki rzeczonego redaktora nie umiem traktować inaczej; przymuszony jednak okolicznościami (no, bo skoro już przeczytałem...) - spróbuję.
Poszło o to, że "gdańska policja zwinęła pana Daniela na podstawie zakazu, który nie istnieje". Przyjmijmy, że ten zakaz rzeczywiście nie egzystuje; nie jest to na tyle ważne, abym miał się angażować w żmudne dociekania - a zdania komentujących tekst ŁW były podzielone. Pan Daniel stojąc na estakadzie drogi szybkiego ruchu fotografował linię kolejową, zauważyli to przejeżdżający obywatele, zadzwonili gdzie trzeba i - jak powiada ŁW - hobbysta fotograf został "zwinięty"; nie - żadne tam środki przymusu, co zdaje się sugerować owo "zwinięcie" - a pan Daniel został tylko zaproszony do radiowozu, gdzie go jakoby pouczono, że nie wolno fotografować infrastruktury wrażliwej. Piszę - "jakoby", bo pan Łukasz dysponując relacją wyłącznie hobbysty nie może mieć pewności co do faktycznej treści rozmowy; niewykluczone, że policjanci napomknęli o potrzebie sprawdzenia, czemu ma służyć to fotografowanie wrażliwego obiektu. Nie dojdziemy, jakie słowa tam padły - i ŁW też nie doszedł, ale wali ostro: "władza ordynarnie łamie prawo!" To "łamanie prawa" wyglądało dalej tak, że po rozmowie z agentami ABW bohater tej przygody poszedł do domu zapłaciwszy mandat za wejście na estakadę, co mu się słusznie należało i czego się poniekąd spodziewał. W międzyczasie przeciw niczemu nie protestował i do niczego nie był przymuszany, a tylko wyjaśnił, po co mu zdjęcia; tych mu zresztą nie zabrano. "Łamanie prawa..." - możnaby o tym mówić, gdyby na podstawie nieistniejącego zakazu pana Daniela zatrzymano, a potem np. wlepiono grzywnę za fotografowanie; czy sprawdzenie, w jakim celu ktoś dokonuje czynności dość nietypowej nosi cechy łamania prawa? Dobra - przyjmijmy nawet, że policjant dla wzmocnienia swojej pozycji powołał się na nieistniejący przepis nie będąc pewnym swojej racji; byłoby to tylko indywidualne, przypisane wyłacznie do tego funkcjonariusza naruszenie prawa. Nie o to jednak w gruncie rzeczy idzie, co się tam dokładnie w Gdańsku zdarzyło. Przypuśćmy, że policjanci istotnie przesadzili - ale ukute na tym dość histeryczne pokrzykiwanie, że "władza ordynarnie łamie prawo", jest grubą przesadą - jako że terminu "władza" używa się tu sensu largo, a nie wąsko - odnośnie do pojedyńczego stóża prawa. No, chyba, że pan redaktor wie coś o tajnej instrukcji nakazującej funkcjonariuszom takie właśnie działania. Ta gruba przesada pojawia się - nie powiem, że w całym tekście - ale w znacznej jego części: - "ordynarne łamanie prawa" zachodzi "w ramach szpiegowskiej paranoi", "źle zorganizowane, źle funkcjonujące państwo", "antyrosyjska paranoja okazała się ważniejsza od pilnowania praw obywateli", "władza wydaje się już kompletnie nie liczyć z ograniczeniami, jakie nakłada konstytucja"; czy to są wyważone, a tym samym poważne opinie poważnego publicysty - czy hasła rzucane na zbiegowisku KOD-u ? Może też - robienie wideł z cieniutkiej igły. Nie jest moim celem stawanie po stronie władzy z przesłaniającą wszystko przepaską na oczach; jeśli coś przeskrobie, niech się broni - byle bez łamania prawa. Tak, co do tego się z panem redaktorem zgadzam - przypominając jednak, że co za grubo - to niezdrowo. W jego tekście o wiele jest "za grubo" - choćby to chętne odwoływanie się do paranoi; to, jak wiemy, przypadłość polegająca na nieprawidłowym postrzeganiu rzeczywistości. Chyba odrzucę kuszącą sposobność do przeanalizowanie, jak też postrzega rzeczywistość Łukasz Warzecha.
Inne tematy w dziale Polityka