Nie wie człowiek, kiedy i skąd najdzie go impuls pobudzający do rozważań. Mnie to się zdarzyło parę dni temu; jakiś poseł Lewicy (nazwiska nie zarejestrowałem) podzielił się w telewizji wrażeniami ze spotkania z mieszkańcami miasteczka, którego nazwy też nie zapamiętałem. Ci mieszkańcy poskarżyli mu się jakoby, że za rządów PiS żyje im się gorzej, bo muszą płacić więcej za gaz i prąd. Gorzej, niż za jakich rządów - nie wyjaśnił. Piszę - "jakoby", bo wprawdzie nieomal puściłem to mimo uszu, ale przeważyła dawno przyjęta zasada, która każe mi szczególnie uważnie słuchać tego, co opozycja głosi. Posłuchałem więc - i zaraz wątpliwość: czy aby poseł nie zełgał? Nie po to przecież chodzi opozycja do TVP, aby tam mówić prawdę; to po pierwsze. A po drugie - jaki sens miałoby skarżenie się przedstawicielowi partii z marginesu politycznego, skoro wiadomo, że on nic nie może i rachunków z pewnością nie obniży. Co innego - pójść na spotkanie z Kaczorem i jemu wyłożyć lepiej czy gorzej uzasadnione pretensje - a nawet postraszyć, że za pół roku zagłosuje się na Tuska. To bym rozumiał - a tak, to z nieodpartą siłą narzuca się przeświadczenie, że poseł ściemnia i intencje ma nieczyste. No, bo tak: co to znaczy - " za rządów PiS"? Jak poeta napisał, że "Za panowania króla Stanisława mieszkał ubogi szlachcic na Podolu" - to z pewnością nie chciał obciążać wzmiankowanego króla odpowiedzialnością za ubóstwo tego szlachcica; po prostu - zamiast napisać: w latach 1764 - 1795 - użył frazy: za panowania... Czysta chronologia, osadzenie w czasie - i tyle; może w tym przypadku jest tak samo?
Dobra - nie będę się upierał, ale spójrzmy na rzecz z takiej strony: ci mieszkańcy mówią - "za rządów PiS"; te rządy trwają od ośmiu lat bez mała i w tym czasie doświadczyli oni (przyjmijmy, że był tam pełen przekrój społeczeństwa) wzrostu wynagrodzeń i emerytur, obniżki podatku, najróżniejszych dodatków na dzieci - i czego tam jeszcze... nie chce mi się wyszczególniać. Gaz jest droższy od roku - czy zestawienie tych lat korzyści z jednym rokiem wyższych rachunków uprawnia do narzekania, że "za rządów PiS" - i tak dalej? Dlatego myślę, że poseł przegiął - no, chyba, że zachodzi taka okoliczność: on to rzeczywiście usłyszał, gdyż na spotkaniu pojawił się nie ten "przekrój społeczeństwa", a grupka skupiona chyba drogą szczególnej selekcji, nie koniecznie pozytywnej - złożona z osób beztrosko traktujących wymagania zdrowego rozsądku, bo nie potrafiących dostrzec, skąd się te ceny gazu biorą - i całkowicie na bok odkładających zdrową zasadę, wedle której komentować rzeczywistość należałoby dopiero po jej należytym i prawidłowym rozpoznaniu. Zresztą, jak się wydaje - trafił swój na swego, bo poseł przed wygłoszeniem swojej enuncjacji też się raczej nadmiernie nie zastanawiał. Jak to wszystko razem - to znaczy, posła i jego rozmówców - ocenić? Nie chcę nikomu narzucać swojej opinii, a zamiast tego przywołam nieocenionego Szwejka: " Na świecie muszą też być ludzie głupi!" Jak się tak zastanowić - to właśnie mogłoby wyjaśniać frekwencję na spotkaniach z posłami Lewicy; moim zdaniem, oczywiście.
Pewien redaktor o "odchyleniu prawicowym", bo piszący w tygodniku "Sieci" (starsi pamiętają ten termin z dawnych czasów!) powiedział, że opozycja potrafi go pobudzić intelektualnie; u niego brzmiało to uszczypliwie, ale ja całkiem serio uważam, że coś w tym jest. No, może z tym "intelektualnie" - to lekka przesada.
Inne tematy w dziale Polityka