Jak tam było, tak było - najlepiej wie pani Lichocka; czy się tłumaczy zgodnie z tą wiedzą, to inna sprawa. Nie oglądałem transmisji z Sejmu, więc kiedy się podniósł szum, nie miałem pojęcia, o co kaman; byłem przekonany, że zdarzyło się coś na miarę koronawirusa, bo nawet bloger Echo24 uznał sprawę za wartą swego ostrego pióra i się poskarżył, że mu jakaś bańka pękła w wyniku ugryzienia przez żubra - a w dodatku jest mu gorzko z powodu podatku cukrowego, jak sadzę. Wszystko to powiązał jakoś z palcem Lichockiej - więc ja głowy nie dam, czy czegoś nie poplątałem, ale tak bywa z echem: nie zawsze jest wyraźne, a więc - zrozumiałe.
Jestem tradycjonalistą i w związku z tym zwolennikiem starego obyczaju. Nie podobają mi się wygłupy wiązane ostatnio z Zaduszkami, do Walentynek ustawiam się bokiem - a wystawiania palca też nie akceptuję; cóż to - czy nie mamy własnego, wypracowanego na polskim gruncie sposobu na zademonstrowanie, gdzie się zgina dziób pingwina - poniekąd nobilitowanego przez Władysława Kozakiewicza pamiętnego dnia 1980 w Moskwie? Stary obyczaj miałby w przypadku Lichockiej ten walor, że ab y się do niego zastosować, trzeba by było wstać; w ławie poselskiej nijak nie dałoby się tego wykonać, w każdym razie - z należytą ekspresją. A skoro - wstać, to po drodze pewnie by naszło jakieś zastanowienie i na tym byłby koniec; samo wstawanie, póki co, za obelżywe uznawane nie jest. Z tego, co wyłożyłem jasno wydaje się wynikać, że jeśli o coś mieć do p. Lichockiej pretensje - to przede wszystkim o hołdowanie obcym nowinkom.
Rozpatrując casus "palec Lichockiej" warto rozważyć parę okoliczności. Po pierwsze - sądziłem, że posłanka zrobiła to na mównicy; taki się podniósł harmider. W takim przypadku rzecz byłaby nie do obrony, choć mównica nierównie grubsze numery w wykonaniu np. Szczerby czy Pomaski widziała; nie idzie jednak o to, aby równać w dół. Pani Lichocka pokazała paluszek siedząc w ławie, a to nie to samo, co wystawienie palca z mównicy. Posłanka z Gdańska i ten drugi darli kartki i rzucali pismami stojąc na tym najważniejszym miejscu; nie usprawiedliwiając naszej awanturnicy :-) warto tę różnicę zauważyć i pamiętać, że skoro posłowie - nie wszyscy po równo - pracowali nad pogarszaniem obyczajów sali sejmowej, to paluszek nie jest najgorszym tego skutkiem. To nie jest np. blokada mównicy czy sali - i to miałem na myśli przywołując w tytule mistrza Fredro. Po drugie - sprawa kontekstu; nasz tyczkarz na moskiewskim stadionie wykonał gest, co by nie mówić - wulgarny, ale wszystkim nam się z wiadomych względów spodobał. Poza tym - była to odpowiedź na gwizdy rosyjskich kibiców, a więc odniesienie do kontekstu. W przypadku Lichockiej palec był odniesieniem do kontekstu w postaci napastliwości opozycji podczas debaty. Powtarzam - nie należało tego robić, ale i przywiązywać do tego wagi niewspółmiernej też nie trzeba; koniec, bo rzecz nie warta dłuższego pisania.
Inne tematy w dziale Polityka