Brejdygant do Hołowni: Okazało się, że nie tyle jest Pan świetnym pokerzystą, ile rewelacyjnie utalentowanym, przenikliwym politykiem.
Chcę odejść z tego świata ze świadomością, że sfrustrowany starzec z Żoliborza - notabene dużo młodszy ode mnie - nie zdoła zniszczyć mojej i, czego pragnę, mych dzieci i mych wnuków, a także ich dzieci i wnuków - ojczyzny.
Do Marszałka Sejmu RP Pana Szymona Hołowni
Publicznie wypowiadałem się o Panu krytycznie, zatem – takie są moje obyczaje – publicznie pragnę oświadczyć, że zmieniłem zdanie. I czynię to z wielką satysfakcją, ba, z ulgą. Upominałem Pana, powodowany lękiem o wynik wyborów, pisałem, że „nie godzi się grać w pokera o los ojczyzny".
Należałem, przyznaję, do tych z nas, wielu, którzy panicznie obawiali się nieprzekroczenia przez Wasze ugrupowanie, przez Trzecią Drogę, ośmioprocentowego progu wyborczego. Do końca byłem przekonany, że jedynie wspólna lista gwarantuje zwycięstwo. Myliłem się, jak miało się okazać. Cóż, okazało się, że nie tyle jest Pan świetnym pokerzystą, ile rewelacyjnie utalentowanym, przenikliwym politykiem.
Lepiej, niż przypuszczałem, zrozumiał Pan i ocenił nastroje wyborców. A jeżeli przewidział Pan także, że niepokój o rezultat skłoni niektórych spośród zwolenników innych, pozostających w sojuszu z Wami, opozycyjnych partii, zachęconych przez swych przywódców do przeniesienia swych głosów na Wasze ugrupowanie, to także powinno świadczyć o Pana wielkim talencie politycznym.
Bo Trzecia Droga – niezależnie od tego, czy jako jedno ugrupowanie, czy też dwa oddzielne byty – jest bardzo, ale to bardzo potrzebna, odpowiada potrzebom dużej części naszego społeczeństwa.
To, co napisałem wyżej, to spełnienie dla mnie koniecznego, moralnego obowiązku. A teraz chcę wyrazić mój podziw.
Otóż z głębokim wzruszeniem i, tak, właśnie, z podziwem, wysłuchałem pańskiego pierwszego wystąpienia jako marszałka, a potem mogłem podziwiać sposób, w jaki poprowadził Pan obrady. Po kilku latach zaduchu – nie waham się użyć tu tego określenia – jaki panował w sali sejmowej, odniosłem wrażenie, jakby nagle świeże powietrze wdarło się tam przez szeroko otwarte okna. Uczyniły to słowa. Pięknie wypowiedziane po polsku, słowa oddające szlachetne myśli. Doprawdy, powiało nadzieją, stąd wzruszenie. Bo czyż nie bywaliśmy już bliscy utraty nadziei? Takt i wielka kultura osobista – oto moja ocena.
Drogi Panie Szymonie, proszę przekazać pańskim czcigodnym rodzicom moje wyrazy najwyższego uznania, wszak to im zawdzięcza Pan tak wzorcowo dobre wychowanie.
W trakcie trwania tej samej uroczystości otwarcia pierwszego posiedzenia Sejmu nowej kadencji, a ściślej, bodaj w przerwie uroczystości, byliśmy świadkami kompromitacji człowieka, który mieni się inteligentem i z pochodzenia jest nim, wychował się wszak w żoliborskim, inteligenckim domu.
Bluzg inwektyw, jaki wylał się z ust Prezesa (rzucanie wyzwiskiem menela w stosunku do politycznego rywala, za chwilę wszak premiera nowego rządu, i wymyślenie terminu »niemieckie chamstwo«) świadczy o tym, że »przyszły zbawca narodu« zaiste dotknął dna. Tym mocniej, dzięki takiemu kontrastowi, dostrzeżona mogła zostać kultura pańskiego sposobu bycia.
Szanowny Panie Marszałku, czeka was wszystkich, którzy podjęliście się wziąć na swe barki odpowiedzialność za kraj, przyjmując określone stanowiska, ale zwłaszcza Was dwóch, Donalda Tuska i Pana, czeka was zadanie zaiste karkołomne.
Przecież wiemy, a przynajmniej ci, którzy ojczyźnie dobrze życzą, powinni wiedzieć, że wbrew bełkotowi sączonemu w oczy i uszy poddanym i poddającym się indoktrynacji ze szczujni TVPiS, naszą – w końcu, na miłość Boską, nie ich, ale naszą, wspólną – Polskę, wy, mający nią rządzić, dostajecie w spadku w krytycznym stanie.
A dzięki nikczemnemu – nie waham się użyć tego słowa – obstrukcyjnemu i destrukcyjnemu działaniu człowieka, którego należałoby nazywać Pierwszym Obywatelem Najjaśniejszej, a który okazał się być najgorszym, ostatnim z ostatnich, przyczyniającym się ze wszystkich swych sił do Jej zniszczenia – stan rujnowania, okradania, dewastowania ojczyzny jest wciąż przedłużany.
Łatwo nie jest, Panie Marszałku. Ludzie złej wiary, nie wiedzieć czemu aż tak źli (czy z natury?), będą wam – czyli nam, narodowi, naszej, czego oni nie są w stanie zrozumieć, wspólnej ojczyźnie – ze wszystkich swych sił szkodzić.
Otóż moje dla Was najgorętsze życzenia, życzenia człowieka starego, który, co naturalne, niebawem odejdzie, ale chce, by Polska trwała, by była, by żyła, są takie: wytrwajcie, ocalcie moją, to znaczy naszą, ojczyznę.
Chcę odejść z tego świata ze świadomością, że sfrustrowany starzec z Żoliborza – notabene dużo młodszy ode mnie – nie zdoła zniszczyć mojej i, czego pragnę, mych dzieci i mych wnuków, a także ich dzieci i wnuków – ojczyzny.
Stanisław Brejdygant, złożyli Jan Szańca, Eternity
l 17.11.2023
Try to be Meraki, - means “to do something with soul, creativity, or love”
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka