Macierewicz serdecznie poZdrawia debili z salonu24.
Sprawa od dawna zakończona z tym ze jeszcze czeka nas kilka poważnych procesów karnych, tak karnych, nie politycznych.
To, co wykonał Jarosław Kaczyński przejdzie do historii nie tylko wypadków samolotowych. Jak zawsze w podobnych wypadkach główną i bezpośrednią winę ponosi kapitan, czyli:
"Dowódca kapitan Protasiuk z zawieszonymi wszystkimi uprawnieniami, bez ważnych dopuszczeń do lądowania. Nawigator pokładowy bez praktycznego przeszkolenia na samolocie Tu-154M i bez uprawnień. Drugi pilot przy niewielkim doświadczeniu. Załoga nie powinna być dopuszczona do lotu w dniu 10 kwietnia 2010 r." - tak brzmi fragment ekspertyzy biegłych powołanych przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Biegli wskazują, że taki dobór załogi nie był przypadkiem, a jedną z przyczyn katastrofy smoleńskiej był rozkład elitarnego 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego”.
Jest mi przykro to pisać, bo do dzisiaj pomatum jednego hienę dziennikarzynę, który zaprosił się do domu rodziców Protasiuka zadając obrzydliwe pytania.
- naprawde nas syn chcial zostac cywilnym pilotem, chodzil na kursy LOT.
Politycy często oszukaja przekladajc ważniejsze cele polityczne od prawdy. Ale, jak to było możliwe, ze az tak duzy procent polskiego spoleczenstwa dal się nabrac na ta tragi-komedie?
Amerykanie tylko mogli pomarzyc, aby okazalo sie, ze to 'ruscy' zrobil.
Nietety, nawet oni nie mogli przekroczyc pewnej granicy przyzwoitosci
Załoga tupolewa mogła lądować na 2 innych lotniskach - w Witebsku (130 km od Smoleńska) i Mińsku. Lot na te lotniska zająłby Tu154M odpowiednio 19 i 26 minut.
Załoga Tu-154 podczas lotu połączyła się z pilotami rządowego samolotu Jak-40, który wiózł na miejsce dziennikarzy. Rozmowę pilotów Jaka-40 z załogą Tu-154 odczytano z czarnych skrzynek rozbitego samolotu.
Pierwsza rozmowa odbyła się o godzinie 8.25:
- No witamy Ciebie serdecznie. Wiesz co, ogólnie rzecz biorąc, to piz.. tutaj jest. Widać jakieś 400 metrów około i na nasz gust podstawy są poniżej 50 metrów grubo - mówi jeden z pilotów Jaka-40.
- (...) Jeśli można to spróbujemy podejścia, ale jeśli nie będzie pogody, to odejdziemy na drugi krąg - mówi dowódca Tu-154. - A wyście wylądowali już? - pyta drugi pilot Tu-154.
- No, nam się udało tak w ostatniej chwili wylądować. No, natomiast powiem szczerze, że możecie spróbować, jak najbardziej. Dwa APM-y są, bramkę zrobili, tak że możecie spróbować, ale.... Jeżeli wam się nie uda za drugim razem, to proponuję wam lecieć na przykład do Moskwy albo gdzieś - odpowiedział pilot Jaka. Najprawdopodobniej to słowa por. Artura Wojsztyla, dowódcy Jaka-40, który wcześniej w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" mówił, że poinformował załogę Tu-154 o tym, że im udało się wylądować oraz ostrzegał, że warunki są trudne.
"Grube są te chmury?"
Chwilę później, o godzinie 8.27 znów połączono się z załogą Jaka.
- Remuś, spytaj Artura, czy grube są te chmury - prosi drugi pilot Tu-154 członka załogi Jaka. Po chwili jest odpowiedź: - Jakieś 400-500 metrów.
- Ale grubość tych chmur to 400-500 metrów? - dopytuje drugi pilot. Odpowiedź załogi Jaka: - Z tego, co pamiętamy na 500 metrach jeszcze byliśmy nad chmurami. Drugi pilot Tu-154: - A... Na 500 metrach nad chmurami... Dobra, dobra, dzięki. Załoga Jaka: - A... Jeszcze jedno... APM-y są oddalone od progu pasa jakieś 200 metrów.
- APM-y rozstawili. Od progu pasa 2100 metrów - przekazuje swojej załodze drugi pilot. Dowódca poleca, by spytać, czy na miejscu są już Rosjanie. Chodzi o rosyjskiego Iła-76, który wcześniej podejmował próby lądowania.
- A Rosjanie już są? - pyta drugi pilot. Załoga Jaka: Ił dwa razy podchodził i chyba gdzieś odlecieli.
- No rozumiem, dzięki - odpowiada drugi pilot.
Przeczyny katastrofy smoleńskiej są już od dawna znane. Odpowiedzialność za tego rodzaju wypadek jest jednoosobowa. Kapitan w czasie lotu jest 1-szym po Bogu. Nikt, nawet prezydent nie może mu rozkazywać. Natomiast, czy spory sztab ludzi odpowiedzialnych m.in. za: usuniecie w latach 2005 – 07 znakomitych, doświadczonych pilotów wojskowych, powinien być poddany przesłuchaniu prokuratorskim? Zmian politycznych, które doprowadziły do znamiennych wypadków samolotowych w armii. Brak adekwatnego sprzętu i potrzebnych szkoleń m.in. zagranicznych. Wybrani piloci do zadań najważniejszych, czyli przewózki głów państwa i najwyższych urzędników państwowych, byli najlepszymi z możliwych. Niestety, sami posiadali bardzo kiepskie doświadczenie, praktykę, szkolenia etc. Najlepsi szkolili się nadal w „Locie” marząc, aby zostać pilotami. Zaciąg na studia oficerskie i późniejsze upodlająco niskie pensje nie były zachęcającymi to tego rodzaju służby. Polska armia, lotnictwo w Wielkiej Brytanii zostało - z wiadomych powodów – w 1947 r. zlikwidowane. I tak dobra sprawę, nigdy nawet po 1990 r. nie uzyskało miana godności tradycji Wojska Polskiego.
Jak to możliwe?
Załączona rozmowa pilotów – „śmietany” naszego lotnictwa, to wstyd i hańba dla polskich oficerów, bohaterów a także, gentelmen’ow z RAF’u. Ludzi, którzy swoja postawa, walecznością, wiedza, doświadczeniem rozsławili nasz kraj na całym świecie. Niestety, rozmowa pomiędzy pilotami Tu-154 a Jaka-40 to wstyd i zażenowanie. Język robotnika, małolata z okolicznego baru czy dresowego kibica.
No cóż, nadal stare powiedzenia ma się znakomicie. Ojciec miał dwóch synów. Jeden był w wojsku, drugi był mądry.
Niedawno ukazała sie znakomita książka autorstwa Lynne Olson i Stanley Cloud. Co za paradoks, Amerykanie dla Polaków? Dlaczego nie pielęgnujemy własnej historii??
Bo może domorośli historycy jak Sławomir Cenckiewicz, czy małolat Paweł Zyzak zajmują się polityczną propagandą wynajętych sługaczy z partii opozycyjnej?
The Polish Air Forces, RAF
Polish War Memorial. London
Mjr.Arkadiusz Protasiuk
US president-elect Barack Obama (L) shakes hands with Col. Scott Turner as he boards an Air Force 757 for his official flight to Washington to join his wife Michelle, who traveled the previous day, at Chicago's Midway Airport. Obama, starting his new life in Washington, faced the first major embarrassment over his cabinet lineup as Bill Richardson, his choice for commerce secretary, was forced to pull out. AFP PHOTO/Tim SLOAN (Photo credit should read TIM SLOAN/AFP/Getty Images)
Rozmowy między pilotami Tu-154, Jaka-40 i wieżą kontroli lotów w Smoleńsku
08:24:49
KBC
Temperaturę i ciśnienie poproszę.
Kapitan wyjaśnia, że potrzebuje ciśnienie i temperaturę.
08:24:49
044
No witamy Ciebie serdecznie. Wiesz co, ogólnie rzecz biorąc, to pi..a tutaj jest. Widać jakieś 400 metrów około i na nasz gust podstawy są poniżej 50 metrów, grubo.
08:24:51
D
Temperatura plus 2, ciśnienie 7-45, 7-4-5, warunków do lądowania nie ma.
Kontrola podaje ciśnienie i temperaturę. Bardzo wyraźnie zaznacza, że warunków do lądowania nie ma.
08:25:01
KBC
Dziękuję, no jeśli można, to spróbujemy podejścia, ale jeśli nie, nie będzie pogody, to odejdziemy na drugi krąg.
Kapitan prosi jednak o pozwolenie na zniżanie do wysokości decyzji.
08:25:04
2P
A wyście wylądowali już?
08:25:05
044
No, nam się udało tak w ostatniej chwili wylądować. No, natomiast powiem szczerze, że możecie spróbować, jak najbardziej. Dwa APM-y są, bramkę zrobili, tak, że możecie spróbować, ale... Jeżeli wam się nie uda za drugim razem, to proponuję wam lecieć na przykład do Moskwy albo gdzieś.
Artur Wosztyl proponuje załodze Tu-154M spróbować podejścia do lądowania, choć zaznacza, że warunki są złe.
08:25:12
D
1-0-1, po próbnym podejściu wystarczy wam paliwa na zapasowe?
Kontroler upewnia się, że załodze wystarczy paliwa na lot na lotnisko zapasowe, po "próbnym podejściu".Tego określenia używa kontroler.
08:25:18
KBC
Wystarczy.
08:25:19
D
Zrozumiałem.
08:25:22
KBC
Proszę o pozwolenie na dalsze zniżanie.
08:25:24
2P
Dobra, przekażę to Arkowi, na razie, heja.
Przeczytajmy fragmenty stenogramu czarnej skrzynki:
10:24:49,7 - Pilot Jaka 40 - No witamy Ciebie serdecznie. Wiesz co, ogólnie rzecz biorąc, to pizda tutaj jest. Widać jakieś 400 metrów około i na nasz gust podstawy są poniżej 50 metrów grubo.
10:25:04,3 - Drugi pilot - A wyście wylądowali już?
10:25:05,8 - Pilot Jaka 40 - No, nam się udało tak w ostatniej chwili wylądować. No, natomiast powiem szczerze, że możecie spróbować, jak najbardziej. Dwa APM-y są, bramkę zrobili, tak że możecie spróbować, ale.... Jeżeli wam się nie uda za drugim razem, to proponuję wam lecieć na przykład do Moskwy albo gdzieś.
10:25:24,8 - Drugi pilot - Dobra, przekażę to Arkowi, na razie, heja.
10:25:55,1 - Drugi pilot - Na ich oko jakieś 400 widać, 50 metrów podstawy
10:37;01- Pilot Jaka 40 - Arek, teraz widać 200
A więc na długo przed zejściem na krąg nad lotniskiem, pilot Tupolewa wiedział już od kolegów pilotów Jaka 40, że podstawa chmur w Smoleńsku jest na wysokości 50 metrów nad ziemią, a widoczność pod podstawą chmur wynosi 400 metrów (później pogorszyła się do 200 metrów według relacji pilotów Jaka 40). Według karty podejścia, minima dla Smoleńska wynoszą 100/1000 metrów.
Pierwsza liczba oznacza wysokość podstawy chmur, druga, widoczność pod podstawą. Oznacza to, że jeśli na 100 metrach wysokości na ścieżce podejścia nie nastąpi wizualny kontakt z pasem lub jego światłami, należy zaprzestać lądowania i odejść. Pilot zdecydował się jednak rozpocząć procedurę lądowania pomimo wiadomych mu aktualnych warunków będących poniżej minimum, co wkazuje na jego determinację dokonania ladowania w Smoleńsku.
Powód tej determinacji - to osobny temat. Robiąc to wiedział już, że na wysokości 100 m nie uzyska kontaku z pasem lub jego światłami, gdyż będzie leciał w chmurach, a w chmurach nic nie widać. Zdecydował się zatem zejść pod podstawę chmur i zrobił to jeszcze przed markerem bliższej radiolatarni, który jest w odległości 1100 m od progu pasa - ponieważ według karty podejścia na ścieżce nad markerem powinien być na 70 metrach, czyli byłby w chmurach, a więc bez widoczności. Natomiast odległość 1100 m od markera do progu, lub bliżej (jeśliby schodził po ściezce do 50-ciu metrów) nie wystarczy mu żeby zrobić korektę kursu o niewiadomej wielkości na oś pasa takim kolosem jak Tupolew.
Procedura podejścia na dwie radiolatarnie i PAR, która była wykonywana w Smoleńsku, nie jest bowiem podejściem precyzyjnym, tak jak na ILS. Zawsze wychodzi się z boku osi pasa i korekta kursu musi być wykonana wystarczająco wcześnie na kontakt wzrokowy ze światłami pasa (w Smoleńsku dodatkowo ustawiono APM-y) lub samym pasem. Pilot zatem próbował zejść pod podstawę chmur wynoszącą 50 metrów nad ziemią wystarczająco wcześnie, tylko że znalazł się w wąwozie. Z 50 metrów szybko zrobiło się 20 metrów za sprawa wznoszącego się zbocza wąwozu przed samolotem.
http://johnkowalski.salon24.pl/247411,lex-parsimoniae
Cyt:
No witamy Ciebie serdecznie. Wiesz co, ogólnie rzecz biorąc, to pizda tutaj jest.
II pilot: Dobra, przekażę to Arkowi, na razie, heja.
Oto forma rozmowy pomiędzy polskimi oficerami. Język prymitywa zastąpił najlepsze tradycje polskiego lotnictwa. Teatr znakomitej rozrywki ma się w najlepsze. W salonie podobnie, cyt:*
... uwielbiam patrzec jak miernoty tlumacza "oczywiste oczywistosci", a panienki, ktorych najwiekszym zyciowym zmartwieniem jest dopasowanie torebki do sukienki, żądają dowodów na wylot prezydenta Kaczynskiego z Polski...
*L.L.Leming
Try to be Meraki, - means “to do something with soul, creativity, or love”
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka