Kto jest winowajcą antysemityzmu we współczesnych Niemiec? Cz.I
https://www.salon24.pl/u/eternity/1318150,kto-jest-winowajca-antysemityzmu-we-wspolczesnych-niemiec
Kto jest winowajcą antysemityzmu we współczesnych Niemiec? Cz.II
https://www.salon24.pl/u/eternity/1318332,kto-jest-winowajca-antysemityzmu-we-wspolczesnych-niemiec-cz-ii
Po wystąpieniu Feinberga, szef RIAS, Benjamin Steinitz, powiedział, że organizacja udokumentowała ponad 3000 antysemickich incydentów od czasu jej założenia. Jeden z reporterów zapytał Steinitza, kto jest sprawcą fizycznych ataków: "Czy są to zupełnie normalni obywatele? A może to prawicowi ekstremiści?". Steinitz powiedział, że z opisów dostarczonych przez ofiary wynika, że istnieje różnica między dużymi miastami a obszarami wiejskimi. W metropoliach sprawcy często wywodzili się ze "środowisk islamistycznych lub środowisk opartych na lewicowej, antyizraelskiej ideologii". Dodał, że na obszarach wiejskich i w małych miastach "jest wyraźnie inaczej".
Raport RIAS opublikowany w kwietniu zilustrował złożoność tego problemu. Kiedy badacze przyjrzeli się wszystkim zgłoszonym incydentom antysemickim - w tym groźbom, nękaniu i ukierunkowanym aktom wandalizmu - w Berlinie w 2018 r., nie byli w stanie określić motywacji ideologicznej w prawie połowie przypadków. Mogli przypisać 18 procent incydentów prawicowym ekstremistom, co czyni ich największą znaną grupą, ale przy tak dużym odsetku brakujących informacji liczby nie były rozstrzygające co do tego, które poglądy dominowały. Polityczne motywacje brutalnych napastników były jeszcze trudniejsze do przeanalizowania. Spośród 46 zgłoszonych ataków antysemickich w Berlinie w 2018 r., RIAS mógł zidentyfikować ideologiczną motywację sprawców tylko w 19 przypadkach. Pięć ataków zostało przeprowadzonych przez osoby wyznające "lewicowe poglądy antyimperialistyczne"; pięć ataków zostało sklasyfikowanych jako "spiskowo-ideologiczne"; cztery zostały sklasyfikowane jako "wrogie Izraelowi"; dwa jako "islamistyczne"; dwa inne jako "prawicowe ekstremistyczne"; jeden atak został przypisany światopoglądowi "politycznemu środka".
Po wydarzeniu, gdy goście zajadali się falafelami i hummusem, Felix Klein zajął miejsce przy narożnym stoliku. Klein, 51-letni dyplomata w okularach bez oprawek, jest pierwszym niemieckim federalnym komisarzem ds. życia żydowskiego w Niemczech i walki z antysemityzmem, co jest długą nazwą stanowiska, które zostało utworzone zaledwie w zeszłym roku. Podczas wydarzenia powiedział mi, że poczucie pilnej potrzeby utworzenia tego stanowiska pojawiło się po tym, jak propalestyńscy protestujący, rozgniewani decyzją prezydenta Donalda Trumpa o uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela, spalili izraelskie flagi podczas demonstracji w Berlinie w grudniu 2017 roku. Incydenty te zawstydziły niemiecki rząd i kanclerz Angelę Merkel, która na początku swojej kadencji uznała bezpieczeństwo Izraela za niemiecki staatsräson, czyli "rację stanu".
Klein wymienił kilka rzeczy, które niemiecki rząd powinien zrobić na szczeblu federalnym i krajowym, aby walczyć z antysemityzmem; głównym z nich było szkolenie nauczycieli i policji w rozpoznawaniu antysemityzmu. Powiedział również, że podręczniki szkolne powinny zawierać więcej lekcji na temat wkładu Żydów w rozwój Niemiec. "Zaczęliśmy mówić o Żydach dopiero wtedy, gdy na lekcjach historii pojawił się okres nazistowski" - powiedział. "Nie rozmawialiśmy o żydowskim życiu wcześniej i nie rozmawialiśmy o żydowskim życiu później".
Klein powiedział mi, że wzrost liczby aktów antysemickich to nie tylko kwestia rosnącej nienawiści, ale także rosnącej chęci jej wyrażania. Przyczyniły się do tego media społecznościowe, a także A.F.D. i jego "brutalizacja" dyskursu politycznego. Istnieją również wyzwania spowodowane antysemityzmem ze strony muzułmanów, powiedział, choć dodał, że według statystyk kryminalnych nie jest to główny problem.
Klein powoływał się na federalne statystyki, które przypisują zdecydowaną większość antysemickich przestępstw w Niemczech prawicowym ekstremistom, a które wielu liderów społeczności żydowskiej kwestionowało. Zapytałem Kleina, czy uważa tę statystykę za wiarygodną. Przyznał, że w rzeczywistości metodologia była błędna: Gdy nie było jasne, kim byli sprawcy, automatycznie klasyfikowano ich jako prawicowych ekstremistów. "Rozpocząłem już dyskusję w rządzie, aby to zmienić" - powiedział.
Dodał, że istniejące statystyki nie powinny być wykorzystywane jako pretekst "do unikania dyskusji na temat antysemityzmu ze strony muzułmanów". Zapytałem go, czy istnieje obawa, że taka rozmowa zwiększy napięcia między grupami mniejszościowymi, zamiast je chronić. "Myślę, że istnieje obawa" - powiedział. "Dlatego uważam, że właściwą strategią jest potępienie każdej formy antysemityzmu, niezależnie od liczby. Nie chcę rozpoczynać dyskusji na temat tego, który z nich jest bardziej problematyczny lub niebezpieczny od drugiego".
Pochylił się, aby podkreślić ten punkt. "Nie powinieneś rozpoczynać tej dyskusji, ponieważ wtedy zaczniesz wykorzystywać jedną grupę polityczną przeciwko drugiej. Nie powinniśmy tego robić".
Niemieccy antysemici są wyraźnie przyciągani do A.f.D. Jedna z ankiet przeprowadzonych w 2018 r. przez Allensbach Institute, szanowaną organizację sondażową, wykazała, że 55 procent zwolenników A.f.D. uważa, że Żydzi mają "zbyt duży wpływ na świat", znacznie więcej niż 22 procent średniej dla całej populacji. A.f.D. nie agituje jednak bezpośrednio przeciwko Żydom, jak dawne skrajnie prawicowe partie. Jej politycy posługują się bardziej podstępnymi formami wtórnego antysemityzmu. W przemówieniu wygłoszonym w 2017 r. w Dreźnie Björn Höcke, szef partii we wschodnioniemieckiej Turyngii, ubolewał nad istnieniem pomnika Holokaustu w pobliżu Bramy Brandenburskiej - "pomnika hańby", jak go określił - i wezwał do "zwrotu o 180 stopni" w niemieckiej "polityce pamięci". Zaprzeczanie Holokaustowi jest nielegalne w Niemczech, kraju, w którym obowiązują ograniczenia prawne dotyczące mowy nienawiści. Ale sugerowanie, że należy o nim zapomnieć, jest okrężną drogą do osiągnięcia tego samego celu.
Jednak od czasu wejścia A.f.D. do parlamentu w 2017 r., jej politycy coraz częściej przedstawiają partię jako niezłomnie prożydowską i proizraelską. Po ataku na Izraelczyka noszącego jarmułkę w Berlinie, Jörg Meuthen, czołowy polityk A.f.D., napisał na Twitterze, że Niemcy stały się "mistrzem świata w importowaniu muzułmańskiego antysemityzmu". Niedawno parlamentarzystka A.f.D., Beatrix von Storch, oskarżyła ambasadora ONZ w Niemczech o "relatywizowanie" i "trywializowanie" zagrożenia dla Izraela ze strony Hamasu. A.f.D. nie jest osamotniona w tych wysiłkach. We Francji skrajnie prawicowy Front Narodowy - niedawno przemianowany na Wiec Narodowy - został założony przez Jean-Marie Le Pena, który został skazany za negowanie Holokaustu. Obecnie przedstawia się on jako obrońca Żydów obawiających się muzułmańskiej imigracji. W 2014 roku Marine Le Pen, córka Jean-Marie i jego następczyni na stanowisku lidera partii, nazwała Front Narodowy "najlepszą tarczą" chroniącą Żydów przed "jedynym prawdziwym wrogiem, islamskim fundamentalizmem".
W ubiegłym roku dwóch tuzinów żydowskich zwolenników A.f.D. założyło grupę o nazwie "Żydzi w A.f.D." lub J.A.f.D., twierdząc w "oświadczeniu o zasadach", że jest to jedyna partia, która jest gotowa "tematować muzułmańską nienawiść do Żydów bez jej trywializowania". W odpowiedzi Centralna Rada Żydów w Niemczech i 41 innych organizacji żydowskich wydało wspólne oświadczenie potępiające A.f.D. jako rasistowską i antysemicką oraz ostrzegło Żydów, aby nie dali się nabrać na jej "pozorną troskę" o ich bezpieczeństwo. "Nie pozwolimy się instrumentalizować przez A.F.D." - czytamy w oświadczeniu. "Nie, A.F.D. jest zagrożeniem dla żydowskiego życia w Niemczech".
W niedzielne popołudnie w październiku ubiegłego roku, J.A.f.D. zorganizowało swoje inauguracyjne wydarzenie w sali gimnastycznej na obrzeżach heskiego miasta Wiesbaden. Zwolennik J.A.f.D. w tłumie uczestników, który nosił jarmułkę i naszyjnik z gwiazdą Dawida, który zwisał poza jego koszulą obok przypinki A.f.D., powiedział mi z silnym rosyjskim akcentem, że wyemigrował z Moskwy na początku lat 1990. Gdy wokół niego zgromadzili się reporterzy, wyrzucił z siebie serię twierdzeń często recytowanych na skrajnie prawicowych spotkaniach politycznych: Muzułmańscy imigranci pochodzą z "całkowicie obcej" kultury. "Sprowadzą do Niemiec prawo szariatu" i "gwałty". Kiedy reporter Frankfurter Allgemeine Zeitung próbował poznać jego nazwisko, mężczyzna odmówił jego podania. Nie ufał lügenpresse - "kłamliwej prasie" - powiedział, używając wyrażenia, które na długo przed "fake newsami" było używane przez propagandystów w nazistowskich Niemczech do rozpowszechniania teorii spiskowych na temat gazet kontrolowanych przez "światowe żydostwo".
Inny reporter podszedł do anonimowego zwolennika J.A.f.D. i powiedział, że jest z RT, rosyjskiej sieci informacyjnej wspieranej przez państwo. "Ufam RT!" - powiedział radośnie zwolennik, przerywając rozmowę z reporterem w języku rosyjskim. Zainteresowanie RT tą historią nie było zaskakujące; RT dokłada szczególnych starań, aby pokazać i zasiać podziały społeczne na Zachodzie w ramach kampanii wpływów rosyjskiego rządu. Ale był też bardziej specyficzny rosyjski kąt. Po upadku muru berlińskiego Niemcy przyjęły, wraz z kilkoma milionami etnicznych niemieckich "przesiedleńców" z byłego Związku Radzieckiego, około 200 000 rosyjskojęzycznych Żydów i członków ich rodzin. Zdecydowana większość dzisiejszej populacji żydowskiej w Niemczech ma korzenie w byłym Związku Radzieckim. A.F.D. starała się zdobyć poparcie imigrantów z krajów byłego Związku Radzieckiego, którzy w Niemczech głosowali na konserwatystów, wierząc, że będą bardziej otwarci na politykę partii, w tym poparcie dla bliższych związków z rosyjskim rządem. Rzeczywiście, w niektórych obszarach głosowania z dużą liczbą imigrantów z byłego Związku Radzieckiego, A.f.D. osiągnęła nieproporcjonalnie dobre wyniki. Kilku członków J.A.f.D. miało korzenie w byłym Związku Radzieckim; przewodnicząca jest lekarzem urodzonym w Uzbekistanie.
Członkowie zarządu J.A.f.D. zajęli miejsca w rzędzie na scenie, podczas gdy politycy partyjni i funkcjonariusze bili brawo. Przed wydarzeniem wiele dyskutowano o żydowskich referencjach jednego z członków J.A.f.D., którego nie było na scenie, a który na Facebooku określił się jako "wyznawca Jezusa Chrystusa". Reporter zapytał, jak grupa definiuje żydowskość. Jeden z członków zarządu J.A.f.D., wąsaty student literatury niemieckiej Artur Abramowycz, wtrącił refleksję, która zgrabnie odwróciła historyczne cierpienia europejskich Żydów wzdłuż osi etnonacjonalizmu. Abramowycz zdefiniował Żydów jako "społeczność etniczno-kulturową". We współczesnych Niemczech i Europie, kontynuował, "uznanie dla znaczenia wspólnoty etniczno-kulturowej zostało w większości utracone". Partie prawicowe chciały jednak ożywić to poczucie wspólnoty, a Żydzi, jak zasugerował, z natury rozumieją to ze względu na własne poczucie przynależności plemiennej. "To jest powód, dla którego istnieje pewne podobieństwo Żydów do prawicowych partii w Europie".
Inny reporter zapytał członków zarządu, jak postrzegają wezwanie do "zwrotu o 180 stopni" w niemieckiej polityce pamięci. "Nie jesteśmy podekscytowani takimi stwierdzeniami" - odpowiedział Bernhard Krauskopf, emerytowany inżynier mechanik, który wcześniej powiedział, że ponad 50 członków jego rodziny zostało zamordowanych w nazistowskich obozach zagłady. Następnie skrytykował Partię Socjaldemokratyczną za "zwrot o 180 stopni w praktyce przeciwko żydowskim Izraelczykom", za brak wsparcia dla Izraela. Dodał, że kolejną zniewagą był "zwrot o 180 stopni przeciwko żydowskim Niemcom" ze strony politycznego establishmentu. "Mówią: 'Jesteśmy tak bardzo przeciwko antysemityzmowi'" - powiedział Krauskopf, modulując swój głos, aby podkreślić fałszywe współczucie. "A potem", dodał w swojej żarliwej kadencji, "importują grupę ludności, która składa się z co najmniej - co najmniej! - 60 procent zagorzałych nienawidzących Żydów!".
Nie było jasne, czy to przesłanie zyska dużą popularność wśród Żydów w Niemczech poza granicami sali gimnastycznej. Josef Schuster, szef Centralnej Rady Żydów w Niemczech, powiedział mi, że liczba żydowskich zwolenników A.F.D. jest "bardzo mała". Ale doświadczenie we Francji sugeruje, że skromny poziom poparcia nie byłby daleko idący. W 2012 r. liderka Frontu Narodowego Marine Le Pen cieszyła się poparciem 13,5% żydowskich wyborców, według francuskiej firmy sondażowej IFOP, jak donosi France 24. Mimo to, stawką dla tych partii nie jest stosunkowo niewielka liczba żydowskich głosów, ale raczej pozory legitymizacji i ideologicznego dystansu od ruchów faszystowskich z przeszłości. J.A.f.D. pozwala A.f.D. odrzucić jako absurdalne oskarżenia, że są nazistami lub zajmują się ideologią nazistowską. Podczas wydarzenia J.A.f.D., szereg nieżydowskich polityków A.f.D. przemawiało do uczestników, a jeden z nich, członek parlamentu Petr Bystron, wyraził zachwyt: "Nie mogę się doczekać cudownych skoków, które będą wymagane, aby przedstawić was, Żydów w A.f.D., jako nazistów".
Synagoga Fraenkelufer znajduje się nad berlińskim kanałem Landwehry, długim na kilka mil szlakiem wodnym, który na obu końcach łączy się z główną rzeką miasta, Szprewą. We wrześniu 1945 roku, według reportera Chicago Sun, kanał wciąż cuchnął rozkładającymi się zwłokami, gdy 400 ocalałych Żydów i około 30 amerykańskich żołnierzy żydowskich zebrało się na pierwszym powojennym nabożeństwie w synagodze w Berlinie. Główne neoklasycystyczne sanktuarium, które niegdyś stało w tym miejscu, legło w gruzach, ale stacjonujący w Berlinie żydowsko-amerykański porucznik Harry Nowalsky, który widział synagogę z okna swojej sypialni, uczynił z tego osobistą misję przywrócenia mniejszego, wciąż nienaruszonego sanktuarium na czas Rosz Haszana, żydowskiego Nowego Roku. W chłodny świąteczny wieczór kongreganci, jak napisał jeden z reporterów, "śpiewali pieśni Izraela z twarzami pokrytymi łzami". Obecnie modne i gentryfikujące się dzielnice w pobliżu synagogi - Kreuzberg i Neukölln - są domem dla dużej liczby tureckich i arabskich imigrantów i z tego powodu są uważane za "obszary zakazane" przez niektórych Żydów mieszkających gdzie indziej, chociaż większość kongregantów synagogi nie postrzega tego w ten sposób.
Pewnego poniedziałkowego poranka ubiegłego roku 39-letnia lokalna kongregantka Shlomit Tripp powitała w synagodze klasę czwartoklasistów. Tripp, która nosiła opaskę w kolorze krawata i miała ze sobą rudowłosą lalkę, którą nazywa Shlomo, prowadzi żydowski teatr lalek. Czasami prowadzi prezentacje na temat judaizmu dla nieżydowskich uczniów w synagodze, aby "otworzyć nasze drzwi" - powiedziała mi - "i pokazać, że nie jesteśmy tajemniczym klubem, o którym można wymyślać teorie spiskowe". Taka otwartość jest tym ważniejsza, że synagoga Fraenkelufer, podobnie jak inne w Niemczech, przypomina coś w rodzaju fortecy: z żelaznym ogrodzeniem, kamerami bezpieczeństwa, kuloodpornym szkłem zakrywającym witraże i nieustanną obecnością policji na ulicy przed synagogą. Synagogi w Niemczech znajdują się pod ochroną policji od około 1969 roku, kiedy to marksistowscy bojownicy próbowali zbombardować centrum społeczności żydowskiej w Berlinie Zachodnim. W następnym roku, w wyniku niewyjaśnionego do dziś podpalenia domu dla żydowskich seniorów w Monachium, zginęło siedem osób. Członkowie kongregacji powiedzieli mi, że rozumieją potrzebę zachowania środków ostrożności, ale ubolewają również nad niemożnością naturalnej wymiany ze społecznością zewnętrzną.
Dzieci założyły jarmułki dostępne dla gości i usiadły w ławkach naprzeciwko arki. Tripp rozpoczął od pytania:
"Skąd właściwie pochodzą Żydzi?".
"Izrael?" - odpowiedziało jedno dziecko.
"Kanaan?" odpowiedziało inne.
"Jak myślisz, skąd ja pochodzę?" powiedział Tripp.
Nastąpiła chwila ciszy, zanim zgłosiła się jedna dziewczynka: "Niemcy?".
"Zgadza się!" powiedział Tripp. "Urodziłem się tutaj, w Berlinie. Jak wielu z was".
Następnie pokazała dzieciom tałes w niebieskie paski, szal modlitewny, i zakładając go na ramiona, naśladowała mężczyznę dumnie wchodzącego do sanktuarium w szabat. "Jestem Żydem. Jestem Żydówką. Jestem Żydówką" - powiedziała głębokim głosem, wywołując chichot dzieci. Wsunęła się w tałes, owijając go wokół głowy, aby pokazać, jak używa się go podczas głębokiej modlitwy. "To trochę jak medytacja" - powiedziała. "Możesz więc poczuć się naprawdę blisko Boga". Następnie dzieci podchodziły pojedynczo, a Tripp poradziła im, aby pomyślały o czymś "naprawdę, naprawdę miłym", gdy złożyła tałes nad każdym dzieckiem na cichą chwilę. Tripp powiedziała mi później, że podczas tej części wykładu wyobraża sobie dzwonek - "ding!" - oznaczający jednego antysemitę mniej za każde mijające dziecko.
Po wyjściu dzieci, Tripp powiedziała mi, że nigdy nie doświadczyła antysemityzmu ze strony odwiedzających ją dzieci lub jej muzułmańskich sąsiadów i uznała obawy przed muzułmańskim antysemityzmem za przesadzone. "Nie chcę być naiwna", dodała. "Jasne, że jest problem. Ale to nie jest tak, że trzeba pakować walizki i przeprowadzać się do Izraela".
Synagoga Fraenkelufer nie istniałaby dziś bez imigracji. Po wojnie Żydzi z Europy Wschodniej utworzyli niewielką kongregację. Po 1989 r. dołączyli Żydzi z byłego Związku Radzieckiego, ale na przełomie tysiącleci kongregacja zmniejszyła się. Zaczęło się to zmieniać kilka lat temu, wraz z imigracją młodych Żydów z całego świata do dzielnicy, w tym niektórych z tysięcy Izraelczyków, którzy wyemigrowali do Berlina w ostatnich latach - wielu z nich skłania się ku politycznej lewicy i jest zaniepokojonych prawicową zmianą polityczną Izraela.
Wśród nowo przybyłych do synagogi są Nina i Dekel Peretz. Dekel, brodaty historyk i przewodnik, który przybył do Berlina w 2002 roku po odbyciu służby wojskowej w izraelskim wojsku, powiedział mi, że jego matka była "całkowicie zszokowana" przeprowadzką. "Dorastałem w nastawieniu 'Nie jedź do Niemiec'" - powiedział. Aby to zilustrować, opowiedział mi historię o rodzinnej wycieczce z dzieciństwa po Europie, która obejmowała przejazd przez terytorium Niemiec. Rodzina zamierzała przemierzyć kraj bez zatrzymywania się, ale gdzieś w Schwarzwaldzie młody Dekel musiał się wysikać. Na poboczu drogi dostał kłującej wysypki z pokrzywy. Uznał to za karmiczną karę za zatrzymanie się. Okazało się, że rodzina jego żony Niny pochodzi ze Schwarzwaldu. "Nie znałam żadnych Żydów ani nic o judaizmie, poza tym, co czytało się na lekcjach historii" - powiedziała mi. Po poznaniu Dekela przeszła na judaizm i obecnie zasiada w zarządzie synagogi. Kiedy po raz pierwszy usiedliśmy do rozmowy, była w ósmym miesiącu ciąży z ich pierwszym dzieckiem.
Dekel zwrócił uwagę, że Izraelczycy mieszkający w Niemczech są często krytykowani przez izraelskich prawicowych polityków, którzy, jak to ujął, uważają za winnych Izraelczyków, którzy wybierają "łatwe życie w diasporze" zamiast "budowania silnego państwa żydowskiego". Jednocześnie izraelscy politycy, w tym premier Benjamin Netanjahu, wzywali europejskich Żydów do ucieczki przed rosnącym antysemityzmem w Europie poprzez powrót "do domu" do Izraela. W styczniu Netanjahu podkreślił, że zagrożeniem dla europejskich Żydów jest "połączenie islamskiego antysemityzmu i antysemityzmu skrajnej lewicy", nawet gdy izraelskie Ministerstwo Spraw Diaspory ostrzegło, że w 2018 roku to skrajnie prawicowe zagrożenie stało się najbardziej niebezpieczne dla Żydów w Stanach Zjednoczonych i Europie.
Dekel powiedział mi, że wyobraża sobie synagogę Fraenkelufer jako rodzaj sanktuarium przed wieloma z tych idei: społeczność, która nie jest definiowana przez strach przed antysemityzmem lub orientację na Izrael, ale przez lokalną markę niemieckiego judaizmu. "Pytanie brzmi: co chcemy stworzyć dla naszych dzieci?" powiedział Dekel. "Nie siedzimy na spakowanej walizce. Jesteśmy tutaj, aby zostać".
W lipcu Nina urodziła dziewczynkę, Ronję Sarah. Kilka tygodni później, w szabatowy poranek, para przyprowadziła ją do synagogi na ceremonię nadania imienia. Następnie kongregacja zebrała się przy stołach na Kiddush, przyjęcie po nabożeństwie. Ludzie pili wino i wódkę oraz jedli potrawy ze śledzia i łososia. Nastrój był jowialny. Ojciec Niny trzymał dziecko, podczas gdy Dekel stał, aby powiedzieć kilka słów o swojej babci Sarze, która zainspirowała drugie imię dziecka. Sarah przeżyła obóz pracy w Rumunii i ostatecznie osiedliła się w Tel Awiwie z dziadkiem Dekela, marokańskim Żydem. Sarah trzymała się swoich aszkenazyjskich zwyczajów, powiedział Dekel zgromadzonym. Oglądała niemieckie programy telewizyjne i gotowała barszcz. Po tym, jak Dekel przeprowadził się do Berlina, była pierwszą osobą w rodzinie, która to zaakceptowała. "Lubiła rozmawiać ze mną po niemiecku" - powiedział Dekel. "I myślę, że byłaby szczęśliwa wiedząc, że mała dziewczynka o imieniu Sarah urodziła się w Berlinie".
Pewnego wieczoru zeszłego lata trzy pokolenia rodziny Michalskich - Wenzel i Gemma, ojciec Wenzela, Franz, i jego matka, Petra, a także rodzeństwo Salomona - usiedli w rzędzie w anglojęzycznym teatrze w Berlinie, aby obejrzeć występ Salomona, który ma teraz 16 lat i zapisał się do nowej prywatnej szkoły, w sztuce inspirowanej jego doświadczeniami z antysemickim zastraszaniem.
The Rise of Antisemitism in Germany
https://ballardbrief.byu.edu/issue-briefs/the-rise-of-antisemitism-in-germany
Antisemitism 'deeply rooted' in German society
https://www.dw.com/en/antisemitism-deeply-rooted-in-german-society/a-61750177
Antisemitism levels remain high in Germany amid fears of right-wing surge
https://www.timesofisrael.com/antisemitism-levels-remain-high-in-germany-amid-fears-of-right-wing-surge/
Anti-Israel protests in Germany prompt calls for antisemitism crackdown
https://www.theguardian.com/world/2021/may/17/anti-israel-protests-in-germany-prompt-calls-for-antisemitism-crackdown
ANTI-SEMITISM IN GERMANY TODAY: ITS ROOTS AND TENDENCIES
https://www.jstor.org/stable/25834608
The New York Times Magazine
https://www.nytimes.com/2019/05/21/magazine/anti-semitism-germany.html?auth=login-google1tap&login=google1tap
Try to be Meraki, - means “to do something with soul, creativity, or love”
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo