To, co powiedziałam na Dworcu Gdańskim na 55 rocznicy naszego Marca 68. Może trochei innymi słowami, ale o tym.
Golda poprosiła mnie o powiedzenie kilku slow, jako tej, która z tego Dworca Gdańskiego wyjeżdżała w nieznane. Wiem, ze wielu z nas, wygnanych nie rozumie i wręcz ma mi za złe, ze w te rocznice mam przyjemność być tutaj. Oni mieli te przyjemność być tutaj na dworcu 55 lat temu i nigdy więcej nie chcieliby tu wracać. Decyzja wyjazdu po Marcu68 jest dla mnie jedna z najważniejszych, która zaważyła na moim całym przyszłym życiu.
Po wydarzeniach marcowych i wstrętnej nagannej rządowej nagonce antysemickiej z przyzwoleniem niestety większości społeczeństwa, Żydzi polscy, te niedobitki po holocaust
musieli, czy tego chcieli, czy nie podejmować decyzje. Nie było łatwych decyzji, jedni wyjeżdżali inni zostawali, każdy miał swoje powody a wszystkie decyzje były podszyte rozpaczą, bólem, strachem, bezsilnością i niepewnością.
Ja z moim mężem Jankiem Lecem zdecydowaliśmy sie wyjechac i z tego właśnie dworca 23 lipca 1969 r. opuszczaliśmy Polskę ze smutkiem, ale tez z nadzieja. Jechaliśmy do Izraela, gdzie czekali a nas juz moi rodzice, siostra bliźniaczka Ela i starszy brat Andrzej. I wiecie, co było w tym najstraszniejsze, ze wyjeżdżałam ze świadomością, ze nigdy więcej do tej Polski nie będzie mi dane przyjechać, ze nie będę mogła chodzić po ścieżkach mego dzieciństwa i młodości, ze nie spotkam moich oddanych znajomych, kolegów pozostawionych przyjaciół. Tak sie na szczęście nie stało, z czego sie bardzo cieszę. Jest takie powiedzenie „ łatwiej jest wyrzucić Żyda z Polski niż Polskę z Żyda.”
Wspomnienia:
Publikuje z zgoda Anki, bo też tak myślę.
Anna Karpińska de Tusch-Lec. Editował Eternity
Dla zainteresowanych:
Try to be Meraki, - means “to do something with soul, creativity, or love”
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura