19 kwietnia 1943 r. niebo nad centrum Warszawy przesłonił dym. Niemieckie nazistowskie siły okupacyjne próbowały wkroczyć na teren warszawskiego getta, aby deportować ostatnich ocalałych Żydów do obozów zagłady na Majdanku i w Treblince. Jednak mieszkańcy warszawskiego getta, zamiast poddać się ich woli, chwycili za broń i woleli umrzeć na własnych warunkach - z godnością. Oto opowieść o getcie i jego powstaniu.
Przed wybuchem II wojny światowej w Polsce żyło ponad trzy miliony Żydów - stanowili oni 10% ogółu ludności i jedną trzecią mieszkańców stolicy kraju, Warszawy. Licząca około 370 tys. osób społeczność żydowska była jedną z najbardziej znaczących na świecie - większa była tylko w Nowym Jorku. Żydzi stanowili i nadal stanowią zróżnicowaną mniejszość, którą można spotkać we wszystkich dziedzinach życia. Wielu polskich Żydów zamieszkiwało odległe wioski i żyło z pracy na roli. Inni tworzyli prężne społeczności w miastach, pracując w polskich fabrykach i przedsiębiorstwach lub prowadząc własne firmy. Niektórzy stali się zamożnymi przemysłowcami, znanymi artystami i wpływowymi intelektualistami.
Kiedy we wrześniu 1939 r. Polska przegrała walkę z najazdem nazistowskich Niemiec, wojska nazistowskie szybko zaczęły łapać ludność żydowską i zmuszać ją do przebywania w odgrodzonych dzielnicach, zwanych gettami. Żydzi, którzy nie zostali natychmiast zamordowani lub wysłani do obozów koncentracyjnych, podzielili ten sam los. Zostali zmuszeni do porzucenia dotychczasowego życia, mienia i większości dobytku i przeniesieni do gett w największych miastach Polski.
Getto warszawskie było największą tego typu dzielnicą na całym terytorium podbitym przez nazistowskie Niemcy - szacuje się, że w marcu 1941 r. mieszkało w nim ok. 460 tys. osób. Do dzielnicy codziennie napływały kolejne osoby, a łączna powierzchnia, na której musieli mieszkać Żydzi, wynosiła zaledwie 307 hektarów. Dla porównania, ponad jedna trzecia ludności Warszawy mieszkała na zaledwie 2% powierzchni całego miasta.
Początkowo naziści chcieli utworzyć getto na obrzeżach miasta, w zachodniej części dzielnicy Wola lub na Grochowie, który znajdował się tuż za rzeką od centrum. Szybko jednak zorientowano się, że wysiedlenie tak dużej liczby ludności będzie kosztownym koszmarem logistycznym. Mimo że Muranów i Nowolipki nie były dzielnicami wyłącznie żydowskimi, mniejszość była tam tak widoczna, że łatwiej było uwięzić Żydów tam, gdzie już byli. Ci, którzy mieszkali poza dzielnicą, mieli niewiele czasu, by sprzedać posiadany majątek i spróbować zapewnić sobie miejsce w granicach getta.
Niektórym udało się wykupić mieszkania od Polaków zmuszonych do opuszczenia dzielnicy, inni przykucnęli w domach zwolnionych przez tych, którym nie udało się sfinalizować sprzedaży. Wielu jednak znalazło się na łasce rodziny, znajomych, a nawet obcych ludzi. Po miesiącach przymusowych przesiedleń 16 października 1940 r. oficjalnie utworzono "Żydowską Dzielnicę Mieszkaniową w Warszawie". 15 listopada jej bramy zostały zamknięte, a żydowska ludność Warszawy została oddzielona od reszty świata świeżo wzniesionymi murami z cegieł i drutem kolczastym.
Życie w getcie warszawskim było z założenia odczłowieczające i nieludzko trudne. Większość ludności głodowała, ponieważ oficjalne racje żywnościowe wynosiły około 180 kalorii, czyli 15% zalecanego dziennego spożycia dla przeciętnego dorosłego człowieka. Reszta była dostarczana z przemytu lub opłacana ze skromnych zarobków tych, którzy mieli szczęście lub pecha pracować w jednej z lokalnych fabryk produkujących sprzęt wojskowy dla nazistowskiej armii niemieckiej. Praca była wyczerpująca, a robotnicy byli nagminnie wykorzystywani, ale mogli uniknąć wyroku śmierci.
Ogólny brak przestrzeni sprawiał, że w każdym pokoju mieszkało zwykle od ośmiu do dziesięciu osób, a wiele innych spędzało większość czasu na ulicy. Brak rozwiązań sanitarnych (tylko niektóre domy miały dobrą kanalizację, ale nawet najlepsze instalacje nie były w stanie pomieścić tylu osób stłoczonych w jednym budynku) prowadził do rozprzestrzeniania się chorób, którym nie można było odpowiednio zaradzić z powodu braku lekarzy i środków medycznych. Jakby tego było mało, mieszkańcy getta byli zdani na łaskę niemieckich nazistowskich żołnierzy i policji, którzy byli zachęcani do szczególnie okrutnego traktowania. Żydom stawiającym opór groziło rozstrzelanie lub pobicie, a tym, którzy zostali złapani na ucieczce, pewna śmierć. W rezultacie szanse na przeżycie wojny w getcie były zatrważająco niskie. A było to jeszcze przed rozpoczęciem deportacji.
Mieszkańcy gett byli oficjalnie reprezentowani przez Judenraty (Rady Żydowskie) powoływane przez okupanta. Głównym zadaniem tych rad było wykonywanie rozkazów wydawanych przez niemieckich nazistowskich dowódców oraz sprawowanie kontroli nad ludnością zamieszkującą otoczone murem dzielnice. Niektórzy członkowie rad i Żydzi nadużywali swoich uprawnień dla osobistych korzyści i rzekomego bezpieczeństwa. Jednak przywódca warszawskiego Judenratu Adam Czerniaków postrzegał przyznaną mu władzę jako innego rodzaju szansę.
Niezależnie od skuteczności podjętych przez niego prób osłabienia niemieckiej kontroli nazistowskiej w getcie, Czerniaków szybko znalazł się w obliczu niemożliwego do spełnienia żądania. 22 lipca 1942 r. władze nazistowskie zażądały od niego, by codziennie gromadził na tzw. Umschlagplatzu (punkcie zbiorczym) około 7 tys. osób, które mają być "deportowane na Wschód". Rozumiejąc, że otrzymuje rozkaz współudziału w deportacji ludności getta do obozu zagłady w Treblince, Czerniaków odebrał sobie życie. Jego ostatnie słowa brzmiały: "Żądają ode mnie, abym własnymi rękami zabijał dzieci mojego narodu. Nie pozostaje mi nic innego, jak umrzeć".
Mieszkańcy getta początkowo zakładali, że deportacje zaprowadzą ich do obozów pracy (choć niektórzy sądzili, że jadą na wschód), ale pod koniec 1942 r. istnienie niemieckich nazistowskich obozów zagłady stało się już powszechnie znane. Jan Karski, członek polskiego ruchu oporu, próbował przedstawić raport na ich temat rządom na Zachodzie, ale spotkał się z niedowierzaniem, a siły alianckie nie podjęły żadnych działań aż do momentu, gdy ich żołnierze wyzwolili pierwsze obozy pod koniec wojny.
Po 46 dniach ponad 250 000 warszawskich Żydów wysłano do obozu zagłady w Treblince, gdzie zdecydowana większość z nich została natychmiast zamordowana. Kolejne 100 000 zmarło w samym getcie, głównie z głodu i w wyniku epidemii tyfusu. Około 10 000 zabito za stawianie oporu przy deportacji, około 11 000 wywieziono do obozu przejściowego Dulag 121 Pruszków, a 8 000 udało się uciec na "aryjską" stronę Warszawy. Szacuje się, że pod koniec "Grossaktion Warschau" w getcie oficjalnie mieszkało już tylko ok. 35 tys. osób, które ograniczono wówczas do tzw. małego getta na Muranowie. Małe Getto" na Muranowie. Kolejne 20 000 Żydów ukrywało się w piwnicach i na strychach odgrodzonej dzielnicy.
Część z tych, którzy pozostali w murach getta, zdecydowała się na zorganizowany opór przeciwko dalszym próbom deportacji. 28 lipca 1942 r. powstała Żydowska Organizacja Bojowa (ŻOB). Składała się ona głównie z młodych członków wiodących żydowskich partii politycznych. Do października 1942 r. w organizacji miała swoją reprezentację większość żydowskiej sceny politycznej, choć część ruchu prawicowego utworzyła odrębną grupę - Żydowski Związek Wojskowy (ŻZW). ŻOB nawiązał kontakty z polskim podziemiem i zaczął przemycać broń na teren getta. Jego szeregi tworzyły 22 oddziały żołnierzy w wieku od 19 do 25 lat. Początkowo koncentrowali się na organizowaniu procesów i egzekucji osób współpracujących z Niemcami hitlerowskimi, wkrótce jednak zdecydowali się na bardziej bezpośrednie formy oporu.
18 stycznia 1943 r. władze hitlerowskie podjęły decyzję o wznowieniu deportacji. Pozostali w getcie Żydzi byli przekonani, że jest to początek likwidacji getta. W związku z tym dowódca ŻOB-u Mordechaj Anielewicz rozkazał swoim żołnierzom rozpocząć strzelanie do niemieckich żołnierzy i policjantów. Większość walk toczyła się na rogu ulic Niskiej i Zamenhofa, ale szybko do walki włączyły się inne oddziały. Do czasu zakończenia walk 21 stycznia ŻOB zdołał zabić 12 niemieckich żołnierzy - ich straty własne nie zostały udokumentowane.
Jednak siła ruchu oporu była bardziej psychologiczna - denerwowała nazistów i dawała Żydom poczucie celu. Bojownicy ŻOB wydali odezwę do innych mieszkańców getta, w której znalazły się następujące słowa:
Nie pomagajcie agentom [hitlerowskim]. Podli ludzie gestapo dostaną swoją sprawiedliwość. Żydzi w waszych masach, godzina jest bliska. Musicie być gotowi stawić opór, nie oddawać się jak owce na rzeź. Nawet jeden Żyd nie może pójść do pociągu. Ci, którzy nie mogą stawiać czynnego oporu, muszą stawiać opór bierny, to znaczy ukrywając się. [...] Teraz nasze hasło musi brzmieć: Niech każdy będzie gotów umrzeć jak mężczyzna!
Odezwa odniosła sukces, gdyż pozostała ludność żydowska szybko uznała ŻOB za wiodącą władzę, która pozostała w getcie. Co ważniejsze, choć w ciągu czterech dni walk Niemcy zdołali wywieźć około 5 tys. osób, to później całkowicie zaprzestali deportacji. Nie wchodzili już do getta po zmierzchu i zaprzestali przeszukiwania piwnic w dzielnicy, dzięki czemu ŻOB mógł zaopatrzyć się w broń i inne zapasy.
Sytuacja pozostawała względnie spokojna do 19 kwietnia 1943 roku, kiedy to w przeddzień żydowskiego święta Paschy (Pesach) dobrze uzbrojone oddziały nazistowskich Niemiec wkroczyły do warszawskiego getta na Nalewkach, próbując zlikwidować dzielnicę i wywieźć lub wymordować jej pozostałych mieszkańców. ŻOB i ŻZW byli dobrze przygotowani na taką ewentualność, gromadząc zapasy, budując prowizoryczne fortyfikacje i podziemne bunkry. Hitlerowcy napotkali zbrojny opór grupy około 700 powstańców, którzy wiedząc o swoim losie, chwycili za broń, chcąc umrzeć z godnością. Rozpoczęło się Powstanie w Getcie Warszawskim.
Kilka dni po rozpoczęciu walk ŻOB wywiesił na murze zewnętrznym getta następującą wiadomość:
Polacy, Obywatele, Żołnierze Wolności,
Wśród huku armat, którymi armia niemiecka szturmuje nasze domy, mieszkania naszych matek, dzieci i żon;
Wśród grzechotu karabinów maszynowych, które zdobywamy w walce z tchórzliwymi żandarmami i esesmanami;
Wśród dymu pożarów i kurzu, krwi wymordowanego getta warszawskiego, my - więźniowie getta - przesyłamy Wam braterskie, szczere pozdrowienia.
Wiemy, że z serdecznym bólem i łzami współczucia, z podziwem i niepokojem śledzicie wynik tej walki, którą od kilku dni prowadzimy ze straszliwym okupantem.
Ale wiecie też, że każdy próg getta, jak dawniej, pozostanie twierdzą. Być może wszyscy zginiemy w tej walce, ale nie poddamy się. [Wiecie], że my, tak jak wy, tęsknimy za zemstą i karą za wszystkie zbrodnie naszego wspólnego wroga.
Walka toczy się o waszą i naszą Wolność.
O waszą i naszą ludzką, społeczną, narodową godność i honor.
Pomścimy zbrodnie Auschwitz, Treblinki, Bełżca i Majdanka.
Niech żyje braterstwo broni i krew Polski Walczącej!
Niech żyje Wolność!
Śmierć rzeźnikom i poplecznikom!
Niech żyje nasza walka na śmierć i życie z okupantem!
Likwidacja getta nie przebiegała zgodnie z planem nazistowskich Niemców. W rzeczywistości ŻOB i ŻZW tak skutecznie spowolniły ofensywę, że pierwszy dowódca został szybko zwolniony z obowiązków, a na jego miejsce sprowadzono Jürgena Stroopa, szefa SS i policji w okupowanej Polsce. Bojownikom z getta udało się powstrzymać niemieckie siły oporu przez prawie miesiąc, co było niezwykłym osiągnięciem, zważywszy, że nigdy nie przypuszczali, że ich powstanie może zostać wygrane.
Powstanie zostało ostatecznie stłumione 16 maja 1943 r., kiedy Stroop osobiście nacisnął przycisk detonatora, który zburzył piękną i monumentalną Wielką Synagogę na Tłomackiem - jedną z największych synagog na ówczesnym świecie. W jego oczach symbolizowało to ostateczne zniszczenie żydowskiej Warszawy. W swoim niesławnym raporcie napisał:
Większość powstańców, w tym przywódca powstania Mordechaj Anielewicz, zginęła w walce lub odebrała sobie życie, a pozostała ludność cywilna została wywieziona do obozów zagłady. Niewielkiej liczbie osób udało się uciec z getta siecią kanałów, ale szacuje się, że do końca wojny przeżyło tylko około 35 powstańców z getta warszawskiego. Marek Edelman, jeden z ostatnich żyjących przywódców powstania, zmarł 2 października 2009 r., a ostatni ocalały powstaniec, Simcha Rotem, zmarł w Jerozolimie 22 grudnia 2018 r.
Powstanie miało miejsce w samym sercu Warszawy i mieszkańcy miasta musieli widzieć dym i blask pożarów powoli pożerających umierające getto, ale w tamtym czasie wydarzenie to zostało w dużej mierze zignorowane przez ogół społeczeństwa i ostatecznie przyćmiło je Powstanie Warszawskie 1944 roku.
Po latach jeden z dowódców ŻOB-u, Marek Edelman, stał się bohaterem znakomitej książki Hanny Krall "Osłona płomienia", a inni uczestnicy walk doczekali się uznania w Izraelu, Warszawie i na całym świecie. Campo di Fiori Czesława Miłosza to chyba najbardziej znane wspomnienie tragicznego miesiąca powstania. Miłosz przywołał w nim graficzną fotografię przedstawiającą karuzelę kręcącą się w czasie, gdy płonęło getto.
https://www.britannica.com/event/Warsaw-Ghetto-Uprising
https://www.iwm.org.uk/history/daily-life-in-the-warsaw-ghetto
https://www.yadvashem.org/holocaust/about/ghettos/warsaw.html
Try to be Meraki, - means “to do something with soul, creativity, or love”
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka