Gdyby kózka nie skakała - no właśnie, złamałam sobie kończynę. Przez nockę spuchło, rankiem udałam sie do szpitala z przychodnią chirurgiczną i pełne zdziwko! Przyjęli mnie poza kolejką (40 osób - urlopy!), zdjęcie, diagnoza, gips - niecała godzina i było po wszystkim. Kontrola za dwa tygodnie.
I tu niespodzianka w recepcji - pani zapisując mnie na wizytę przypomina, żebym przyniosła skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu. Nawet nie pytałam, dlaczego.
Jestem ubezpieczona, mam kartę czipową ( na Śląsku działają od lat, mimo że niektórzy w stolycy twierdzą że to niemożliwe), diagnoza została wystawiona, potwierdzenie w postaci zdjęcia też, wszystko razem już trafiło do systemu. To po jaką cholerę skierowanie? Nawet mi nie dali żadnego wypisu. To skąd ma lekarz tzw. rodzinny wiedzieć co się stało? Bo mam gips? Każdy sobie może gips założyć.
Chwila, to nie tak! W szpitalu mnie przyjęli, nawet poza kolejką - nielegalnie!! Bez skierowania nie zwrócą im za ten gips i robotę! Nie powiem jaki to szpital, nie będę donosić na porządnych ludzi, którzy próbują pomagać mimo kretynizmu systemu!
Od lat mam wrzody i stałego lekarza gastrologa oraz chorobę krtani i stałego lekarza laryngologa. I co kilka miesięcy chodzę na wymagane, a nawet obowiązkowe (laryngolog, choroba zawodowa) kontrole. I za każdym razem muszę przynieść skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu albo medycyny pracy. Kontrolę wyznacza lekarz specjalista, skierowanie wydaje internista na zasadzie - "muszę do kontroli - aha, proszę bardzo skierowanie".
Gorzej, kiedy trafi się ambitny i postanawia stwierdzić sam, czy ja muszę iść na tę kontrolę, w tym celu kieruje mnie na badanie dodatkowe do specjalisty, który ma stwierdzić, czy ja rzeczywiście jestem chora i czy należy mi się skierowanie na kontrolę w sprawie tego schorzenia, o którym twierdzę że go mam. Oczywiście jest to ten sam specjalista, co miał mnie skontrolować itd.
Ja nie bredzę, taka jest rzeczywistość W służbie zdrowia panuje paranoja.
Przychodzę do przychodni i proszę o wyjęcie kleszcza. Pielęgniarka nie może, musi być lekarz (sama bym wyciągnęła, ale nie sięgam). Ale normalny nie ma czym i nie ma warunków, więc musi być chirurg. A do chirurga co? - skierowanie na kleszcza.
Pogotowie nie leczy, tylko ratuje. Więc jak masz człowieku 40 st. w nocy z powodu grypy, to albo leż do rana i proś Boga, żeby ci serce nie padło, albo do szpitala. Zbadać, postawić diagnozę i podać lek przeciwgorączkowy? Nie wolno! Pogotowie nie leczy!
Kto wymyślił ten głupi system? Wiem tylko, że zaczęło się za Buzka, więc proszę - autor! autor!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Powyższe napisałam w 2009 roku, to była moja piąta notka tutaj. Dzisiaj siedzę z obandażowaną stopą. Znowu pech – skręciłam sobie coś tam wczoraj rano. Dzwoniłam do przychodni – lekarza nie ma, mam poczekać do 15-tej i jechać na pogotowie (15 km). Ale jak mam , k.... , jechać i czym? Przecież nie wsiądę do samochodu, autobusu nie ma, zlikwidowali linię, zresztą nie dojdę do przystanku! No to okład, bandaż elastyczny i czekam. Dziś ból ciut słabnie, wieczorem może dam radę dojechać do szpitala (20 km), tam oczywiście mnie obsłużą i oczywiście każą potem przywieźć skierowanie.
Podobno PiS miał zlikwidować ten idiotyczny system. Jak na razie dosypali kasy rezydentom w zamian za dwa lata obowiązkowej pracy w Polsce po stażu. Dobre, sam staż rezydencki to średnio pięć lat, a potem raptem dwa i wylot do „ciepłych krajów”, brawo minister!
Lekarz domowy w Polsce to czysta fikcja, a te skierowania to paranoja. Cały system jest chory, bo sam z siebie generuje kolejki. A pan minister zapowiada dalsze „usprawnienie procedur” oraz Narodowy Instytut Onkologii. Kurczę, mamy już dwa instytuty (Warszawa, Gliwice, niedofinansowane) i oprócz tego kilka naprawdę niezłych ośrodków leczenia, po jaką cholerę kolejna instytucja zamiast kasy po reorganizacji tego, co jest?
Dlaczego w system nie wchodzą znakomite ośrodki leczenie chorób serca, a wchodzą szpitale z ambitnymi konowałami, którzy sobie otworzyli oddział kardiologiczny? Dlaczego kasa nie idzie za pacjentem, tylko do szpitala za znajomym posłem w powiecie????
Nikt tego nie ruszy, elita polityczna wraz z rodzinami mają swoje lecznice, a Ty, Czytelniku, możesz sobie nagwizdać. Sorry, ale mnie nie dotyczy ani 500+ ani Mieszkanie+ . Nawet 500+ rocznie dla emeryta mam w nosie. Mnie dotyczy służba zdrowia, co miała przejść pod ministerstwo i wrócić do starego systemu sprzed Buzka, który był marny (bo niedofinansowany), ale i tak sto razy lepszy od tego, co jest. To jak będzie, ktoś się za to weźmie poważnie, czy nadal będzie wyciąganie kasy z mojej kieszeni na lepsze życie dla panów doktorów?
Inne tematy w dziale Rozmaitości