Na czym polega numer? To bardzo proste, zacznijmy od podatków.
Każdy posiadający jakiekolwiek dochody, własność itp. płaci podatki. Większość kasy wpada do wspólnego kotła pod nazwą BUDŻET i jakoś tam jest dzielona przez władze na różnych szczeblach, a my możemy sobie co jakiś czas pomachać kartką wyborczą.
Większość kasy, ale nie wszystko, bowiem są dwie pozycje w tych naszych podatkach wyraźnie wydzielone – na emeryturę i na ochronę zdrowia. Co do emerytury, to państwo zawarło ze mną umowę. Co prawda wiele do gadania nie miałam, ale umowa jest jasna – ja teraz płacę na innych, a potem ZUS zapłaci mnie wg określonych stawek i warunków. Do umowy zostałam przymuszona, warunki mi narzucono, ale przynajmniej jedno działa – jak w tej umowie zapisali, tak mi teraz płacą.
Do podobnej umowy przymuszono mnie przy ochronie zdrowia – ja teraz płacę, ale jak ja się rozchoruję, to NFZ zapłaci za moje leczenie. Tyle, że to bzdura, bo tak naprawdę to mam gwarancje w wypadku grypy bez powikłań czy prostego złamania kończyny, co do reszty – w NFZ nieustannie brak kasy. Sorry, ale to państwo narzuciło mi umowę, to niech się wywiąże!
Gdzie jest oszustwo? Ano w tym, że przy emeryturze powiedzieli wyraźnie, ile mogą dać w zamian za moje podatki – i tyle dają. Przy zdrowiu obiecali wszystko (a tego nikt nie jest w stanie opłacić), więc olewają w ogóle i od czasów AWS bawią się w system „rynkowy” w państwowym molochu.
A przecież mogliby zrobić to samo, co przy emeryturach – indywidualny zapis składek dla każdego i informacja, ile to pokrywa kosztów leczenia i komu. Co jest za darmo dla wszystkich, do czego trzeba dopłacić i na jakich warunkach. Ot, taka książeczka bonowa – płacisz bonem, czy w prywatnej czy w państwowej placówce. A jak ci bonów zabraknie, to możesz dostać od rodziny czy przyjaciół, co się cieszą dobrym zdrowiem i mają zapas. Albo nawet kupić taki bon od kogoś, w końcu co za problem?
Niestety, to jest nie do zrobienia i wcale nie z powodu zapisu w konstytucji, tylko z powodu faktu, że od czasu owego „urynkowienia” usług medycznych to nie jest żadna służba zdrowia, tylko wielka państwowa spółka zatrudniająca potężną liczbę ludzi, którzy walczą o wydarcie jak największej kasy z systemu. Pacjent jest tylko koniecznym pretekstem do kombinacji rozliczeniowych. Kolejki są nadymane sztucznie dla zwiększenia ilości „punktów”, za które płaci NFZ, jednym słowem to wszystko to jest paranoja i nic nie wskazuje na to, żeby ktoś się chciał zająć zmianą na jakiś logiczny system. To nie pieniądze stanowią problem, tylko idiotyczny sposób ich rozdzielania!
Ten system zeżre wszystko i dalej będzie brakowało, bo przecież każdy członek systemu nic innego nie robi, tylko liczy te punkty za „usługi medyczne” i tak ustawia leczenie, żeby ich zdobyć jak najwięcej i wydębić kasę z NFZ, a nie żeby pacjenta wyleczyć. Dlatego chodzisz, nieszczęśniku, pięć razy na konsultacje, zamiast raz a porządnie, dlatego są kolejki, dlatego to się wszystko sypie.
PiS obiecał, że NFZ rozwiąże i całkowicie zmieni system. Czekamy już ponad dwa lata, nawet zarysu zmiany nie widać. Ale przez dwa lata brania państwowej pensji pan Radziwiłł poczynił wiele dobrego, np zabronił sprzedaży tytoniu w sieci – cudownie! Teraz za to będzie innowacyjnie, pan premier zapowiedział. Skomputeryzują się i będą e-recepty i e-leki w e-aptekach. Leczyć pewnie też będą przez sieć, wypełnisz ankietę i po wszystkim....
To jest jedno wielkie oszustwo i czas najwyższy przestać się podniecać takim czy innym strajkiem, a zacząć poważną rozmowę z władzą, łącznie z pozwami sądowymi itp. Inaczej dalej będzie tak samo i żaden wzrost nakładów nic nie pomoże, bo system wymyślono tak, jak podatki - żeby pilnować lekarzy, tyle, że oni znakomicie sobie z tym systemem poradzili i rąbią kasę, jak chcą. Na nas, czyli na „produkcie”, który „sprzedają” NFZ.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo