Dość już tego talmudycznego języka, czas najwyższy napisać po polsku, jak rzeczy stoją. Zacznijmy od początku, czyli od napięcia i sporów, które pojawiły się w rządzie PiS od momentu jego utworzenia. Były one skutkiem takiego powołania Beaty Szydło na urząd premiera, które od razu zostało obarczone pewną tymczasowością. W efekcie, także od początku, rozpoczął się ostry spór kompetencyjny o sprawy ekonomiczne/gospodarcze pomiędzy PBS a MM, tu koniecznie trzeba dodać, że Szydło przez całe lata zajmowała się w PiS strategią gospodarczą i naprawdę jest w tym dobra. Tyle, że Kaczyński uwierzył w geniusz MM.
W rządzie Beatę od samego startu mocno wspierał minister skarbu, Jackiewicz - i on poleciał pierwszy, a ministerstwo zlikwidowano. Spółki rozdysponowano po ministerstwach i oczywiście każdy minister zaczął sobie układać własne strategie.
Kolejnym krokiem było usunięcie Szałamachy (też wspierał Szydło, przypominam przy okazji, że MM był początkowo także przeciw 500+), a Morawiecki objął dwa ministerstwa i nadzór nad całą gospodarką.
I od tego momentu afera już właściwie była odpalona na 100%.
Morawiecki wydawał polecenia ministrom, często wchodząc w prerogatywy PBS, czyli bez uzgodnienia z nią, a ministrowie mieli go w nosie i robili swoje. Silnym sojusznikiem Beaty stał się Zbigniew Ziobro, wybuchła afera o nadzór nad PZU itp.
Jednocześnie, niejako poza tymi starciami, powstał ostry spór pomiędzy PAD a Macierewiczem, to stało się po manewrach Dragon-17. Otóż w czasie tych manewrów (po szczycie NATO w Warszawie) Duda prawdopodobnie odbył szerokie konsultacje z gen. "Benem" Hodgesem, dowódcą wojsk lądowych NATO w Europie (potem go odznaczył 15 sierpnia 2017) i na podstawie tych konsultacji BBN stworzył model zarządzania wojskiem polskim najbardziej kompatybilny z NATO i porządkiem konstytucyjnym. Niestety, w tym samym czasie Macierewicz stworzył inny model, w którym główny ciężar odpowiedzialności zarówno za strategię obronną państwa, jak i przede wszystkim za zakupy dla wojska - pozostaje w rekach ministra MON.
Spór ten można było przeciąć od razu, gdyby Antoni odwołał się do rządu i zyskał wsparcie rady ministrów. Ale nie zrobił tego, bo głównym oponentem jego modelu jest Morawiecki, który nie zgadza się na wyłączenie PGZ i zagranicznych kontraktów dla wojska spod swojej kontroli (i teoretycznie słusznie, skoro dostał odpowiedzialność za całą gospodarkę). W tym momencie cały ciężar sporu spadł na BBN i tak to się gdzieś tam zakulisowo nakręcało od jesieni 2016, w efekcie oberwał Misiewicz jako ostrzeżenie dla Antka. Idźmy dalej.
Mamy front Szydło/Ziobro kontra Morawiecki, spór narasta. Początkowo PAD mocno stoi po stronie PBS ( to wszak Morawiecki zablokował mu jego obiecane ustawy dla „frankowiczów”), a póki PAD jej broni, Beata jest nienaruszalna. Niestety, Ziobro wykonuje identyczny ruch jak Antoni, czyli w ustawach sądowych narusza konstytucję i przypisuje sobie prerogatywy prezydenckie.
Tu ktoś powie, że z tą konstytucją to nie pierwszy raz – otóż to nieprawda, dotychczasowe działania PiS były co prawda czasem po bandzie, ale jednak w ramach prawa, ZZ, niestety, przegiął, zwłaszcza z ustawą o SN. Co charakterystyczne, znowu nie odwołał się do poparcia rządu, tylko popchnął to przez sejm. Duda najpierw ostrzegł, potem zablokował, moim zdaniem nie miał innego wyjścia, ale to temat na odrębną dyskusję o prawie.
Atmosfera była bardzo napięta, jak pamiętamy próbowano robić sporą zadymę uliczną itp. Wykorzystał to (niestety) Macierewicz do osłabienia pozycji prezydenta. Usłużne media obrzuciły PAD potwornym błotem i zamiast dyskusji merytorycznej zaczęła się jatka.
I to był koniec Beaty Szydło, bowiem została niejako „wepchnięta” pomiędzy PAD a Ziobro i - wycofała się, zamiast zająć stanowcze stanowisko.
PAD, broniąc swoich racji, osłabiał ją siłą rzeczy, a znajdował sojusznika w Morawieckim. Dodatkowy nalot ze strony Antoniego pogłębiał tę sytuację. Im bardziej Ziobro i Macierewicz atakowali PAD, tym bardziej odcinali go od Beaty i przesuwali w stronę MM z jednej, a Gowina z drugiej, co było na rękę Kaczyńskiemu, bo nareszcie znalazł pretekst, żeby Beatę odsunąć i upchnąć swojego beniaminka na premiera. Sprawa została faktycznie przesądzona po wspólnych oświadczeniach PAD i JK w sprawie Aneksu, reszta była kwestią ułożenia nowych kart. I tu, jak słusznie zauważył wczoraj Orzeł w RDC, JK pokazał, kto tu rządzi i poustawiał klocki po swojemu.
PBS nie była w stanie w jakikolwiek sposób wpłynąć na Macierewicza, do tego nie przyblokowała Ziobry w sporze z prezydentem, nie chcąc tracić sojusznika w rządzie. Prezydent, jeśli chciał utrzymać swoje prerogatywy, musiał zmienić sojusz i zdjąć parasol ochronny z PBS.
I tak oto ślicznie twardy MM wykiwał starych wyjadaczy.
-------------------------------------------------------------------------------
Czego możemy się spodziewać? Otóż nic dobrego, po kolei wymienię:
1. MM nie będzie miał żadnych skrupułów w dalszym osłabianiu PAD, bowiem dla niego sojusze taktyczne kończą się w momencie załatwienia tematu, a silny PAD jest jego konkurentem w konstytucyjnym sporze o system władzy w Polsce.
2. Moja wczorajsza notka jest oczywiście tylko pobożnym życzeniem, MM nie pozwoli na to, żeby PBS miała jakiekolwiek stanowisko faktycznie decyzyjne w jego rządzie.
3. MM będzie próbował narzucić korporacyjny sposób zarządzania ministrami, co jest trudne (też nad tym ubolewał Orzeł).
Skutki? W pierwszym etapie ministrowie się podporządkują, ale nic nie będzie wychodziło (metoda na włoski strajk), taką obstrukcję każdy urząd ma opanowaną do bólu, a MM tego nie zna i nie rozumie. W drugim etapie MM powywala wszystkich, w których działach „nie będzie szło” wg jego poleceń, i zrobi to za pomocą podpisu Dudy, zaś Szydło będzie odsuwana i marginalizowana, ewentualnie, dla zupełnej klęski wizerunkowej, ubiorą ją w kampanię wyborczą do samorządów.
W efekcie za rok, czyli w czasie wyborów samorządowych, będzie narastał bunt „w szeregach”, zaczną się protesty w sprawie podatków, traktowania polskich przedsiębiorców, uprawnień samorządów itp. Być może uda się Morawieckiemu ocieplić polski wizerunek za granicą, ale wyborów samorządowych tak łatwo nie wygra. A jeśli PiS obsunie się na tych wyborach, to do parlamentarnych stanie bez Beaty, z ośmieszonym Dudą, sojuszem z PSL w sejmikach i inflacją zżerającą 500+.
I wtedy Kaczyńskiemu nie zostanie nic innego, jak uwalić MM. I tego już Zjednoczona Prawica raczej nie wytrzyma.
Obym była złym prorokiem. Oby MM zdołał pohamować ambicje swoich oponentów ministrów (zwłaszcza Macierewicza i Ziobry) bez wywalania wszystkich na pysk, oby umiał wykorzystać autorytet Beaty. Niestety, już podjęta decyzja o usunięciu Kowalczyka i włożeniu na ministerstwo finansów kolejnego bankowca nie wróży najlepiej. Obawiam się, że JK znowu uwierzył w cud.
Inne tematy w dziale Polityka